Ekscentrycy
Wobec artystów zawsze obowiązywał podwyższony próg tolerancji. Dziwaczne ubrania, szokujące zachowania, artystyczne prowokacje wpisane były w profesję i z reguły przyjmowane z pobłażaniem. A jak jest dziś? – zastanawia się na łamach najnowszej "Polityki" Piotr Sarzyński.
23.04.2003 08:09
Wolność i kapitalizm zabiły w kulturze metaforę i aluzję, a także doprowadziły do masowego zaniku ekscentryków. Twórczość przestała być w Polsce alibi dla rozwichrzonego życia i wszelakich ekscesów. Teraz trzeba przede wszystkim dużo pracować, dobrze się prezentować i dbać o swoje interesy – pisze autor artykułu.
Kilka tygodni temu na łamach tygodnika wybitny malarz Edward Dwurnik z dumą opowiadał o swym zorganizowanym życiu, w którym – jak zdyscyplinowany urzędnik ministerialny – bierze pędzel do ręki w ściśle określonych godzinach. Pisarz i felietonista, Jerzy Pilch, przyznaje bez skrępowania, że codziennie, bez względu na okoliczności, stara się do południa napisać jedną stronę nowej powieści.
Dziś droga na szczyty nie wiedzie poprzez hektolitry wypijanego absyntu, ale poprzez pracowitość mrówki – pisze Sarzyński.
A jeszcze niedawno było tak ciekawie – snuje autor. Aktywny był Franciszek Starowieyski, który z arystokratyczną wyższością przekonywał, że tęgie baby z obwisłymi piersiami to szczyt artystycznej uczty. Mieliśmy Jerzego Maksymiuka, u którego nie wiadomo było co podziwiać: dyrygenckie talenty, szopę na głowie, kolorowe szaliki, nieskoordynowaną, gwałtowną gestykulację czy chaotyczną, ale żywą mowę. Nie mówiąc już o Piotrze Skrzyneckim, którego śmierć była symbolem ostatecznego odejścia epoki szalonej bohemy.