Dziennikarze TVP mnie najechali - mówi senator Stokłosa
"To był najazd na moją firmę" - tak o incydencie w Śmiłowie koło Piły mówi senator Henryk Stokłosa. W środę w firmie senatora przez prawie 14 godzin ochroniarze zakładu Farmutil przetrzymywali ekipę dziennikarzy telewizji publicznej, która chciała przygotować materiały do dzisiejszego progamu. Ekipa telewizyjna utrzymuje, że wjazd do firmy nie był oznakowany.
"Wjazd tylnym wejściem"
Podczas konferencji prasowej senator powiedział między innymi, że dziennikarze oprócz naruszenia jego własności, oszkalowali także jego samego, jego rodzinę i pracowników. Podkreślał, że na teren zakładu ekipa TVP wjechała tylnym wejściem bez zgody i wiedzy właściciela. Co do dezynfekcji, której przeprowadzenie było warunkiem wypuszczenia dziennikarzy - jak mówił Henryk Stokłosa - była to konieczność wymagana przepisami.
Ekipa telewizji polskiej utrzymuje, że wjazd do senatorskiej firmy nie był oznakowany. A dezynfekcji nie chciała się poddać. Członkowie ekipy uważają, że miało ich to upokorzyć. Tym bardziej, że podobnego zabiegu pracownicy nie chcieli zastosowac do innych obecnych na miejscu osób.
"Latyfundium Stokłosy"
"Dziennikarze mogli wjechać na ten teren, bo nie był on wyraźnie oznaczony" - tak sytuację komentuje Andrzej Krajewski z Centrum Monitoringu Wolności Prasy. "Cieszę się, że dziennikarzom udało sie pokazać jaka sytuacja panuje w okolicach Śmiłowa" - dodał Andrzej Krajewski.
Zdaniem Krajewskiego, "lekceważenie i obraźliwy stosunek senatora Stokłosy do niezależnych mediów w połączeniu z uległością wobec niego lokalnej policji, służb weterynaryjnych, a także lokalnych mediów świadczą, że w Pilskiem powstało latyfundium".
Jak napisał szef Centrum Monitoringu Wolności Prasy, Stokłosa, choć powołuje się na normy sanitarne Unii Europejskiej (mówiąc o wymogu dezynfekcji), zachowuje się jak "właściciel bananowej republiki". "Smród nazywa 'specyficznym zapachem', a przetrzymywanie dziennikarzy jest dla niego 'specyficzną formą' prawa własności"- napisał Krajewski w swoim oświadczeniu.
Krajewski zwrócił przy tym uwagę, że łączenie funkcji politycznej i działalności gospodarczej, obejmującej również własność mediów, "prowadzi do powstawania pozaprawnych struktur zależności, ogarniających wszystkie sfery życia publicznego". W opinii Krajewskiego, "latyfundium Stokłosy jest tego groźnym przykładem".