"Duch nazizmu" w niemieckim ministerstwie
Niemieckie MSZ przez dziesięciolecia wzbraniało się przed rozliczeniem nazistowskiej przeszłości tego urzędu, a także kryło sprawców - pisze niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung", analizując najnowsze wyniki badań historyków. W urzędzie kierowano się "duchem korporacyjnym", chroniąc dyplomatów uwikłanych w reżim nazistowski - dodaje gazeta.
Publikacja na temat brunatnej przeszłości Ministerstwa Spraw ZagranicznychSpraw Zagranicznych RFN zostanie zaprezentowana w tym tygodniu w Berlinie. Została opracowana przez komisję historyków powołaną w 2005 roku przez ówczesnego szefa resortu Joschkę Fischera z partii Zielonych. Autorzy twierdzą, że MSZ od początku było uwikłane w holokaust w dużo większej skali, niż dotychczas sądzono.
Duch nazistowskiej korporacji
Jak pisze "Sueddeutsche Zeitung", również w powojennym MSZ, utworzonym w 1951 roku, postępowano przez dziesięciolecia tak, "jak gdyby nie było żadnej przeszłości". W urzędzie kierowano się "duchem korporacyjnym", chroniąc dyplomatów uwikłanych w reżim nazistowski.
Wydział ochrony prawnej (Zentrale Rechtsschutzstelle - ZRS), powołany do spraw jeńców wojennych, "ze szczególnym zapałem chronił sprawców nazistowskich" - pisze "SZ". - Dochodziło do tego, że niekiedy ZRS ostrzegał sprawców, jeśli groziło im aresztowanie - dodaje.
Gazeta ocenia, że zadziwiająca była postawa szefa dyplomacji Willy'ego Brandta, późniejszego socjaldemokratycznego kanclerza RFN, który razem ze swym doradcą Egonem Bahrem popierał MSZ w tych działaniach. Zaakceptował również odznaczenie Krzyżem Zasługi pierwszego stopnia "zbrodniarza zza biurka", prokuratora w okupowanej przez Niemców Pradze Franza Nuessleina, skazanego w 1947 roku w Pradze w procesie o zbrodnie wojenne i wydanego w 1955 roku Niemcom; Nuesslein pracował potem jako referent w MSZ.
Pierwszy kanclerz
Pierwszy kanclerz RFN "Konrad Adenauer wyznaczył tę drogę: Gdy powołano urząd (spraw zagranicznych), było niewielu doświadczonych dyplomatów, którzy nie mieli życiorysu narodowosocjalistycznego. Gdy nie ma się czystej wody, trzeba nabrać brudnej, mawiał Adenauer" - komentuje "Sueddeutsche Zeitung".
O wynikach badań komisji historyków na temat przeszłości MSZ niemieckie media informowały już w weekend. W wywiadzie dla tygodnika "Der Spiegel" jeden z autorów publikacji, historyk z Marburga Eckart Conze nazwał ministerstwo "zbrodniczą organizacją".
Według niego dyplomaci III Rzeszy od początku "aktywnie uczestniczyli w działaniach mających na celu prześladowania, wywłaszczenie, wypędzenie i zagładę Żydów".
"Likwidacja Żydów w Budapeszcie"
W jednym z archiwów w Berlinie historycy natrafili na rozliczenie delegacji kierownika tzw. referatu ds. Żydów w MSZ Franza Rademachera. Powód swojej podróży służbowej do Belgradu i Budapesztu opisał on następująco: "Likwidacja Żydów w Belgradzie i narada z węgierskimi emisariuszami w Budapeszcie". Według autorów raportu, od połowy lat 30. do 1939 roku szkolenia dyplomatyczne obejmowały spotkania z Adolfem Hitlerem w jego rezydencji na Obersalzberg, a także wizytę w obozie koncentracyjnym w Dachau.
Ujawniono też m.in. list autorstwa Ernsta von Weizsaeckera (ojca późniejszego prezydenta RFN Richarda von Weizsaeckera), który był sekretarzem stanu w resorcie kierowanym przez Joachima von Ribbentropa. W piśmie z 1936 roku opowiedział się on za pozbawieniem obywatelstwa pisarza Thomasa Manna, argumentując, że uprawia on "wrogą propagandę przeciwko Rzeszy za granicą".
Konflikt o nekrologi
Publikacja na temat uwikłania niemieckiego MSZ w reżim nazistowski powstała w konsekwencji konfliktu o nekrologi poświęcone zmarłym dyplomatom. W wewnętrznej gazetce ministerstwa ukazał się w 2003 roku nekrolog dla wspomnianego byłego prokuratora z okupowanej Pragi Franza Nuessleina, późniejszego dyplomatę w RFN. W nekrologu nie wspomniano o jego nazistowskiej przeszłości. Oburzyło to ówczesnego szefa resortu Joschkę Fischera, który zakazał publikowania nekrologów dla byłych członków NSDAP.
W proteście 128 byłych dyplomatów opublikowało wielkoformatowy nekrolog, poświęcony zmarłemu Franzowi Krapfowi, byłemu ambasadorowi RFN przy NATO, który w przeszłości należał do SS i NSDAP. Jak argumentowali, nie każdy członek partii nazistowskiej był jednocześnie zbrodniarzem.
Fischer wówczas zdecydował o powołaniu komisji historyków do zbadania przeszłości swego resortu. Podczas czteroletnich badań, które kosztowały ok. 1,5 mln euro, przeszukano ponad 30 archiwów na całym świecie, a rezultaty spisano na blisko 900 stronach. Komentując wyniki prac komisji Joschka Fischer ocenił, że publikacja jest odpowiednim "nekrologiem" dla byłych dyplomatów uwikłanych w reżim nazistowski i holokaust.