PolskaDonald Tusk ignoruje zaproszenia z Ukrainy

Donald Tusk ignoruje zaproszenia z Ukrainy

Premier Donald Tusk uparcie ignoruje zaproszenia z Ukrainy. Nie pojedzie na forum do Kijowa, choć czekają na niego ukraińska premier i ukraiński prezydent. W ogóle nie wiadomo, kiedy tam się uda - komentuje w "Rzeczpospolitej" Jerzy Haszczyński.

Donald Tusk ignoruje zaproszenia z Ukrainy
Źródło zdjęć: © AFP

22.02.2008 | aktual.: 22.02.2008 02:05

Ukraińcy nie rozumieją, dlaczego nowy polski rząd zabrał się do naprawiania stosunków z Rosją, nie biorąc pod uwagę ich obaw. Przez poprzednie ekipy zostali przyzwyczajeni, że suwerenna i prozachodnia Ukraina to bezpieczna Polska. A dziś czują się lekceważeni - tym bardziej że równocześnie na co dzień przed polskimi konsulatami i na przejściach granicznych nie szczędzi się im drobnych upokorzeń.

Są trzy możliwości zmiany polskiej polityki wobec Ukrainy. Po pierwsze - rząd Tuska za wszelką cenę chce się odróżniać od rządu Kaczyńskiego. A w wypadku Kijowa miła atmosfera czy uśmiechy nie byłyby, w przeciwieństwie do Berlina czy Brukseli, żadną zmianą. Po drugie - nowa władza nie rozumie znaczenia dotychczasowej polityki wobec wschodnich sąsiadów. Po trzecie - działanie rządu jest jak najbardziej przemyślane. W pełni świadomie postanowiono, że Polska ma teraz uprawiać ściśle praktyczną politykę wschodnią - zabiegać o pewne i tanie dostawy gazu, sprzedać jak najwięcej mięsa i paszy.

Ekipa Tuska nie chce przeszkadzać przedsiębiorczym ludziom w robieniu interesów, a te na Wschodzie robi się przede wszystkim z Rosją. Podobnie czyni wiele innych państw. Nie zaprzątają sobie głowy tym, czy Ukraina powinna zmierzać na Zachód, czy należy wspierać jej dążenia do NATO i Unii Europejskiej. Tyle że te inne państwa leżą w innej części świata, mają inną historię i inne interesy.

Wszystkie trzy warianty - zdaniem publicysty "Rz" - nie świadczą dobrze o nowej polityce wschodniej. Ale dwa pierwsze dają nadzieję. Że rząd kiedyś zrozumie, jakie interesy ma Polska za wschodnimi granicami. Chociaż odrobienie strat nie będzie łatwe.

Jeśli jednak to zmiana świadoma, to możemy się już bać. Oznaczałoby to, że zwyciężyła koncepcja polityki krótkowzrocznej. A politykę wobec Rosji i krajów, które traktuje ona jak sferę swoich wpływów, trzeba prowadzić z dalekosiężną perspektywą. Bo stawką jest bezpieczeństwo Polski za dziesięć czy dwadzieścia lat - akcentuje komentator "Rzeczpospolitej". (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)