Dlaczego wygrał Komorowski?
Dzięki czemu wygrał Komorowski? Miał oczywiście głosy swojej partii, ale to za mało. Tak potężna i tak uposażona partia powinna dać mu zwycięstwo w pierwszej turze. Nie dała. Sądzę, że Komorowski wygrał - i to niewiele - przede wszystkim dzięki tym, którzy bali się Kaczyńskiego, bali się powrotu PiS i mieli dosyć wszechwładzy Kościoła - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski prof. Magdalena Środa.
05.07.2010 | aktual.: 07.07.2010 09:58
Komorowski miał więc niezły, bo skuteczny, elektorat negatywny. To znaczy ludzi, którzy nie głosowali na niego, tylko przeciw Kaczyńskiemu. W wyborach zwyciężyła ostatecznie niechęć wobec makiawelicznej osobowości prezesa PiS, obawa wobec jego projektu autorytarno-kościelnego państwa, no i strach przed dość kontrowersyjnym "intelektualnym" zapleczem pana prezesa to znaczy przed Staniszkis, Jakubiak, Bielanem, Krasnodębskim i resztą.
Wygrana Komorowskiego to nie sukces, ale memento dla partii. Dla programu PO, dla sposobu uprawiania polityki, dla kryteriów wyboru liderów, dla połowicznej nowoczesności, dla ciągłego układania się z Kościołem.
Jarosław Kaczyński był niewiarygodnie sprawny. Komorowski nie. Kaczyńskiemu udało się zwiększyć poparcie prawie o 30% i zafascynować setki tysięcy - jeśli nie miliony - osób. Objawił się im niczym Wenus, tyle że nie z piany, ale z żałoby. Ale wygrał nie tylko dzięki niej. Po stronie Kaczyńskiego stoi wiele wartości dodanych. Po stronie Komorowskiego - wiele wartości negatywnych.
Kampania kandydata PO była fatalna, zrozumienie dla problemów grup, które mogłyby się stać jego potencjalnym elektoratem - żadne. Komorowski nie potrafił się wznieść nawet na poziom elementarnych zasad poprawności politycznej, robił gafy, był niewyuczalny, monotonnie stawiał na konserwatyzm, religijność i martyrologię. Dla oryginalności, dorzucał własną jowialność i zdolność do poetyckiej aktywności. Jego największym atutem było to, że nie jest Kaczyńskim. A największym atutem jego kiepskiego sztabu było to, że nie krył za plecami Macierewicza i Ziobry.
To być może wystarczająco na prezydenturę, ale za mało na solidną legitymizację władzy a zwłaszcza na wygraną w wyborach samorządowych i parlamentarnych. Nie będę żałować, jeśli PO przegra, ale – znów – będę obawiała się wygranej PiS. Bo z tych dwóch ultrakonserwatywnych partii wolę bardziej cywilizowaną PO.
Najważniejszym atutem Komorowskiego jest to, że jego prezydentura daje pięć w miarę spokojnych lat na zbudowanie czegoś nowego. Niechaj więc Komorowski jako prezydent będzie ojcem nie tylko narodu (starego), ale narodzin czegoś zupełnie nowego.
Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski