"Die Welt": polski rząd ożywia antyniemieckie resentymenty
Niemiecka publicystka Helga Hirsch zarzuciła polskiej koalicji rządowej oraz części opinii publicznej w Polsce ożywianie dawnych antyniemieckich resentymentów. Jej komentarz "Jakby jeszcze trwała wojna" ukazał się w dzienniku "Die Welt".
"Z pewnością może być jeszcze gorzej, ale obecna sytuacja jest już wystarczająco zła" - stwierdziła na wstępie autorka, opisując obszernie polskie reakcje na czynną od dwóch tygodni w Berlinie wystawę "Wymuszone drogi. Ucieczka i wypędzenie w Europie XX wieku".
Hirsch wskazuje na wycofanie z wystawy dwóch eksponatów przez Muzeum Historyczne m.st. Warszawy, zabranie sztandaru przez Związek Sybiraków z Trzebiatowa i wniosek Polskiego Ratownictwa Okrętowego o zwrot dzwonu ze statku "Wilhelm Gustloff". Przypomina też wizytę premiera Jarosława Kaczyńskiego w byłym hitlerowskim obozie koncentracyjnych Stuffhof w dniu otwarcia wystawy. "Tak jakby historyczne ekspozycje na temat II wojny światowej, które nie koncentrują się wyłącznie na hańbie niemieckiej historii, musiały być przymusowo zakłamane i rewizjonistyczne" - dziwi się publicystka.
Komentując polskie reakcje, autorka pisze: "W taki sposób podsycane są antyniemieckie nastroje, opierające się na denuncjacjach, insynuacjach i błędnych tezach".
"To, co obecnie robi w Polsce koalicja rządowa oraz część opinii publicznej, jest celową odmową postrzegania (rzeczywistości), zmierzającą do ożywienia dawnych antyniemieckich resentymentów oraz przekształcania przeszłości w dzień dzisiejszy" - twierdzi Hirsch. Świadczy o tym - jej zdaniem - nazwanie niemiecko-rosyjskiego Gazociągu Północnego powtórką paktu Hitler-Stalin, upatrywanie w satyrze na prezydenta Lecha Kaczyńskiego w "Tageszeitung" kontynuacji tradycji narodowosocjalistycznego pisma "Stuermer", czy też zarzut, że w związku z wyznaniem Guentera Grassa rehabilituje się Waffen-SS.
Publicystka twierdzi, że także polscy eksperci ds. niemieckich nie są wolni od antyniemieckości. Wymienia Stefana Bratkowskiego, który w swej nowej książce jakoby napisał, że zgodnie z pruską i hitlerowską tradycją, Niemcy, wykazując pychę i arogancję, stają się nową europejską superpotęgą, zaś wrogość i pogardę wobec Polaków wpisali do swego programu.
Te "wypaczone obrazy" nie mówią nic o Niemczech, lecz wiele o Polsce - zauważa Hirsch. "Pewnym kręgom widocznie potrzebna jest historycznie zawężona, intelektualnie jednostronna i moralnie problematyczna dychotomia na złego kata - Niemcy i odróżniającą się od niego dobrą ofiarę - Polskę" - czytamy w "Die Welt".
"Kto tak myśli i pisze, ten chce dzielić, a nie prowadzić dialog" - uważa Hirsch. "Tam, gdzie panuje paranoiczne myślenie, niemożliwe są kompromisy na temat gazociągu, nowej konstytucji UE, czy też rozszerzenia Unii, ponieważ podejrzenia przesłaniają każdą rzeczową debatę" - dodaje. Polityczne rozwiązania, na które zgodzą się obie strony, można będzie znaleźć dopiero wtedy, gdy zaczniemy postrzegać się takimi, jakimi jesteśmy w rzeczywistości i kiedy podejmiemy dialog, by lepiej zrozumieć nasze obawy i zranienia - stwierdziła w konkluzji niemiecka publicystka.
Jacek Lepiarz