Demokracja to panna o niezbyt pięknym obliczu
81% Polaków uważa, że ustrój panujący w
Polsce to pełna demokracja, jednocześnie aż 65% ankietowanych jest
niezadowolonych z jej funkcjonowania - wynika z sondażu
przeprowadzonego w kwietniu przez Centrum Badań Marketingowych
Indicator. Zdaniem 17% badanych ustrój panujący w Polsce nie zasługuje na miano demokracji; 2% nie ma na ten temat zdania.
17.05.2006 | aktual.: 17.05.2006 17:16
Zadowolenie Polaków z funkcjonowania demokracji w Polsce nie uległo istotnym zmianom w ciągu ostatniego pół roku. Krytycznie wypowiedziało się blisko dwie trzecie badanych (65%); z kolei jedna trzecia (34%) jest zadowolona z funkcjonowania demokracji. Począwszy od 2000 r., najmniej pozytywnych ocen odnotowano w lipcu 2003 r., kiedy zadowolenie z funkcjonowania demokracji wyrażało 20% respondentów.
Mimo przewagi osób niezadowolonych nad zadowolonymi, większość ankietowanych (68%) twierdzi, że ustrój ten jest wart tego, żeby go bronić. Przeciwnego zdania jest co czwarty badany (26%); zaś 6% nie ma zdania w tej sprawie.
Respondenci zapytani o pozytywne skojarzenia ze słowem "demokracja", najczęściej wskazywali na swobody polityczne (52%) oraz możliwość uczestnictwa w życiu polityczno-społecznym (14%). Co dziesiąty badany twierdzi, że nie ma żadnych pozytywnych skojarzeń z tym słowem.
Jednocześnie ponad jedna piąta badanych (22%) deklaruje, że nie ma żadnych negatywnych skojarzeń ze słowem "demokracja". Najczęściej wymieniane skojarzenia negatywne to przede wszystkim: korupcja (20%), chaos i bałagan (17%).
Prawie dwie trzecie respondentów (65%) zgadza się z twierdzeniem, że demokracja ma przewagę nad innymi formami sprawowania władzy. Nie zgadza się z tym ponad jedna piąta badanych (21%). 14% nie ma zdania na ten temat. Znaczna część (43%) ankietowanych skłonna jest zgodzić się ze stwierdzeniem, że "niekiedy rządy niedemokratyczne mogą być bardziej pożądane niż rządy demokratyczne". Nie zgadza się z tym 45% respondentów, według 12% trudno odpowiedzieć na to pytanie.
Ponad dwie trzecie (68%) respondentów nie zgadza się natomiast ze stwierdzeniem: "Dla takich ludzi jak ja nie ma w gruncie rzeczy znaczenia, czy rządy sa demokratyczne, czy niedemokratyczne". 27% zgadza się z tym stwierdzeniem. Badanie sprzed pół roku wskazywało odwrotną tendencję.
Ponad trzy piąte badanych (61%), porównując ustrój sprzed 1989 r. do aktualnego, twierdzi, że ustrój obecny jest lepszy, 19% uważa odwrotnie, 13% ocenia go jako ani lepszy, ani gorszy, a 7% nie ma zdania w tej sprawie.
Najczęściej wskazywanym działaniem, które podejmują respondenci w życiu polityczno-społecznym, jest branie udziału w głosowaniach (87%). Znacznie mniej osób (34%) celowo (ze względów politycznych lub etycznych) kupuje określone produkty lub namawia innych do głosowania na określonego kandydata albo ugrupowanie (31%).
Według respondentów, najważniejsze cechy ustroju demokratycznego to regularne uczciwe wybory (uważa tak 97% badanych), prawo do udziału w nich wszystkich dorosłych obywateli (96%) oraz swoboda wyrażania poglądów politycznych (93%).
Badanie przeprowadzono w dniach 24-28 kwietnia na ogólnopolskiej grupie 1000 Polaków.
Dr hab. Krzysztof Koseła, przewodniczący Rady Instytutu Badań nad Podstawami Demokracji:
Od roku 1990 badamy, jak Polacy ustosunkowują się do dwóch wielkich zdobyczy – wolnego rynku i demokracji. Z badań wynika, że Polacy ustawiają się do rynku twarzą, a do demokracji bokiem. To wartość podobna do powietrza, jeśli jest, to jej się nie zauważa ani nie docenia. Z badań wynika, że demokracja w naszym kraju to panna o niezbyt pięknym obliczu.Ludzie nie są specjalnie zadowoleni z tego, jak ona w Polsce wygląda. Pojawia się pytanie – idąc przykładem marszałka Piłsudskiego wywrócić ten stolik, zmienić demokrację na coś lepszego? Mieliśmy ostatnio rocznicę maja 1926 r., kiedy to ojciec narodu wywrócił stolik. Na tablicach ustawionych na ul. Karowej widniała informacja: „na krótko uspokoił życie polityczne”. Ale na dłuższą metę podciął fundament państwa demokratycznego. Rodzi się pytanie – co Polacy zrobiliby teraz, gdyby któremuś politykowi przyszła do głowy podobna myśl? I co się okazuje – Polacy teraz na wywrócenie tego stolika by nie pozwolili. Wyniki badania pokazują, że poparcie dla
demokracji jako systemu, formy sprawowania władzy, powoli rośnie. W l. 80. podobne kwestie badano w Ameryce Łacińskiej i kilku innych krajach, które miały epizod autorytarny, a potem przeszły do demokracji, np. w Grecji i Hiszpanii. Okazało się, że tam jest to oczywiste, że demokracja jest najlepszym systemem sprawowania władzy. Dla Polaków to wcale nie było takie jasne, że demokracja jest systemem najbardziej korzystnym. Z biegiem lat liczba osób, dla których demokracja nie ma znaczenia, malała. Jeszcze w badaniach z roku 2001 widać balast rządów totalitarnych. Totalitarnych, bo rządy autorytarne nie pozbawiały ludzi przekonania, że nie ma lepszego ustroju jak demokracja.
Skoro oblicze demokracji nie jest takie piękne, to problem polega na tym, czy tę demokrację wyczyścić, umyć, czy zmienić, znów wywrócić stolik. Odpowiedź brzmi: raczej umyć niż zmienić na kolejnego ojca narodu, który sprawowałby rządy silnej ręki lub partię, która miałaby wszechwładzę. Kiedy patrzymy na to niepiękne oblicze demokracji to pytamy, kogo Polacy za nie winią? W l. 70. za niedostatki winili obywateli. Tak im wmawiały władze, o tym przekonywały media. W l. 90. i obecnie mówi się, że mamy słabe elity. Słabością demokracji jest to, że elity te szarpią czerwone sukno, że jest pole dla korupcji. I coś z takim myśleniem warto zrobić, bo wiadomo, że elity są takie, jakie wybiorą obywatele.
Ciekawe jest to, że niepiękne oblicze demokracji widziane jest nie tylko w Polsce. O kryzysie demokracji politycy europejscy dyskutowali już na początku l. 90. Mówili o nim w odniesieniu nie tylko do Czech, Polski czy Węgier, ale też np. Anglii. Podobnie jak u nas tam też obywatele nie angażują się. W Polsce mniej osób chodzi raz na cztery lata do wyborów niż co tydzień do kościoła. Może to jest rodzaj wentylu bezpieczeństwa? Narzekanie na elity chroni cały system. Z badań wynika, że elity są kiepskie, elity można naprawić, system jako taki jest dobry.
Prof. dr hab. Piotr Gliński, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Socjologicznego:
Badania pokazują pewien rozdźwięk. Z jednej strony 2/3 społeczeństwa zdecydowanie popiera demokrację jako model, jako szansę i pozytywnie ocenia fakt, iż istnieją podstawowe cechy i instytucje demokracji. Z drugiej jednak strony, mimo tej kompetentnej akceptacji (wcześniej była ona niekompetentne – w 1989 r. Polacy utożsamiali demokrację z dobrobytem), jesteśmy niezadowoleni z jej funkcjonowania. Spowodowane jest to specyficznymi czynnikami psycho-społecznymi - Polacy są w większości zadowoleni z własnego życia!Pod koniec l. 80. zadowolonych z własnego życia było tylko kilka % osób. W tej chwili jest to 60-80%. A im dalej zjawisko występuje od osoby oceniającej, tym łatwiej jest jej oceniać. Inaczej jest jeśli chodzi o własne życie, a ono toczy się w demokracji.
Jest kilka filarów polskiej transformacji, do których ludzie są różnie ustawieni – do wolnego rynku frontem, a do demokracji bokiem. Przypominam, że jest jeszcze trzeci filar - społeczeństwo obywatelskie. I nie chcę mówić, czym są ustawieni Polacy do społeczeństwa obywatelskiego, bo tym, o czy wszyscy sobie w tej chwili pomyśleli. W Polsce nie ma na tyle silnego społeczeństwa obywatelskiego, żeby uzupełnić demokrację do tego stopnia, aby funkcjonowała dobrze. Bez niego demokracja jest proceduralna - co cztery lata idziemy wybory, wybieramy instytucje, które potem działają, ale pomiędzy tymi czterema latami demokracja kuleje, gdyż nie ma partycypacji społeczeństwa. Z badań wynika, że Polacy są społeczeństwem, w którym zbiorowa aktywność protestacyjna prawie w ogóle nie istnieje. Wydaje się to dziwne, zwłaszcza, że dziennikarze wciąż o manifestacjach piszą. W 2002 r tylko 0,2% Polaków uczestniczyła w nielegalnych protestach, 1,4% w demonstracjach ulicznych.
Najgorsze są dane mówiące o partycypacji społeczeństwa w instytucjach i organizacjach obywatelskich. Mówię o tych, które są solą demokracji, czyli poza interesem własnym mają na uwadze pożytek publiczny (choć liczba członków związków zawodowych także spadła). Ta sfera partycypacji w Polsce wynosi 5-10%. Są badania mówiące o 20%, ale to są deklaracje i badania mówiące o uczestnictwie wszędzie, włącznie z np. komitetami rodzicielskimi. 5-10% to za mało, żeby demokracja dobrze funkcjonowała, żebyśmy mogli sami się rządzić. Efekt jest taki, ze w ocenach społecznych ona funkcjonuje średnio. I tak i tak dobrze, że ci średnio zadowoleni popierają ją i cenią jako instytucję, model.
W akceptacji modelu demokracji charakterystyczne jest, że tęsknotę do innego typu rządów w największej mierze wyrażają ludzie związani z dwoma partiami: Samoobroną, co nie jest dziwne, ale także z SLD, co jest najprawdopodobniej wynikiem chwili.