Debata w Brukseli. Kto zostanie szefem Komisji Europejskiej?
Czołowi kandydaci pięciu europejskich partii w eurowyborach zgodnie przestrzegli przywódców państw UE przed próbą wyłonienia nowego szefa Komisji Europejskiej za zamkniętymi drzwiami i spoza grona oficjalnych pretendentów do tej funkcji.
16.05.2014 | aktual.: 16.05.2014 02:40
- Byłoby nie do pomyślenia, by nowym szefem KE została osoba spoza naszego grona czołowych kandydatów. W przeciwnym razie będzie można zamknąć Parlament Europejski na zawsze - powiedział lider europejskich liberałów Belg Guy Verhofstadt w trakcie wieczornej debaty telewizyjnej pięciorga czołowych kandydatów, która odbyła się w Parlamencie Europejskim w Brukseli.
Kandydat europejskich chadeków Jean-Claude Juncker uznał, że nominowanie kogoś innego na przewodniczącego Komisji byłoby "zaprzeczeniem demokracji". - Wówczas w 2019 r. nikt nie będzie chciał głosować w wyborach do PE, bo stanie się jasne, że najważniejsi są premierzy, a ludzie nie mają nic do powiedzenia - powiedział. Zaś kandydat Partii Europejskich Socjalistów, Niemiec Martin Schulz przestrzegł, że wyłoniony wbrew woli wyborców nowy szef KE na pewno nie uzyska wymaganego poparcia w Parlamencie Europejskim.
Tryumf eurosceptyków?
Zdaniem lidera skrajnej lewicy Greka Aleksisa Ciprasa lekceważenie przez przywódców woli wyborców grozi tryumfem eurosceptyków i oznacza, że "polityką europejską kieruje strach przed ludźmi". - Albo pójdziemy drogą demokracji, albo UE zniknie z powierzchni ziemi - powiedział Cipras. Z kolei Niemka Ska Keller z partii Zielonych uznała, że wybór na szefa KE kogoś spoza debatującej "piątki" kandydatów byłby złamaniem traktatu unijnego.
Te przestrogi pod adresem unijnych przywódców to skutek spekulacji, że niektórzy z nich nie są skłonni powołać na nowego przewodniczącego Komisji Europejskiej żadnego z głównych kandydatów w eurowyborach, wystawionych po raz pierwszy w historii przez większość europejskich rodzin politycznych. Zgodnie z traktatem z Lizbony przewodniczącego KE nominują szefowie państw i rządów państw UE, biorąc pod uwagę wyniki wyborów do PE, a wybiera go europarlament.
Czwartkowa debata telewizyjna została zorganizowana przez Europejską Unię Nadawców (EBU). Odbyła się z udziałem publiczności, była tłumaczona na wszystkie języki krajów UE oraz transmitowana w internecie i przez kilka kanałów telewizyjnych państwach UE.
Królik doświadczalny
Nie było to pierwsze telewizyjne starcie kandydatów na szefa KE, ale po raz pierwszy wziął w nim udział lider Zjednoczonej Lewicy Europejskiej Grek Aleksis Cipras. Obarczył on swoich rywali, którzy od dawna działają w polityce unijnej, współodpowiedzialnością za katastrofalną sytuację pogrążonej w kryzysie Grecji.
- Grecja była królikiem doświadczalnym prowadzonej w UE polityki zaciskania pasa. Musimy wrócić do Europy, w której dominuje idea solidarności - apelował. Odejście od polityki zaciskania pasa to - zdaniem Ciprasa - sposób na walkę z wieloma problemami, jak bezrobocie wśród młodzieży czy brak zaufania do UE.
O sankcjach wobec Rosji
Tak jak w poprzednich debatach kandydaci na szefa KE mówili o tym, jak chcą walczyć z ogromnym bezrobociem w UE, poskromić spekulantów na rynkach finansowych czy zaradzić problemowi nielegalnej imigracji. Krótko odnieśli się do kryzysu na Ukrainie oraz napiętych stosunków z Rosją. Apelowali o dialog, ale też - z wyjątkiem Ciprasa - opowiedzieli się za zaostrzeniem sankcji wobec Rosji, jeśli kryzys ukraiński się pogłębi.
- Musimy wprowadzić wiarygodne sankcje wobec współpracowników (prezydenta Władimira) Putina. To jedyny język jaki on zrozumie - argumentował Verhofstadt. Zdaniem Junckera sankcje powinny przede wszystkim dotyczyć przepływów finansowych między Rosją a europejskimi centrami finansowymi. Natomiast Cipras ocenił, że "sankcje nie uleczą ran". - Europa w sprawie Ukrainy mówi językiem zimnej wojny i to jest złe podejście. Konflikt ten nie może być rozwiązany przy pomocy sankcji. Potrzeba dialogu - powiedział Grek.
Po raz pierwszy w debacie pojawił się wątek wolności religijnej, obecności symboli religijnych w przestrzeni publicznej i ochrony mniejszości. Verhofstadt opowiedział się za przyjęciem europejskich przepisów antydyskryminacyjnych. - Są pewne wartości, które są tak ważne, że nie podlegają zasadzie subsydiarności - powiedział. Z kolei Schulz i Cipras przestrzegali przed "ofensywą konserwatyzmu" w UE.