Debata prezydencka. Prof. Marciniak: starły się siła i jakość argumentów
Podczas części debaty, która traktowała o problemach demograficznych, Bronisław Komorowski zarzucał ugrupowaniu swojego kontrkandydata, że chce obniżyć ludziom emerytury. Andrzej Duda odpierał zarzuty twierdząc, iż prezydent i PO chcą, aby ludzie pracowali aż do śmierci, choć oni tego nie chcą. Kto wygrał demograficzną część debaty? - Silne argumenty były po obu stronach. Niewątpliwie komunikat "chcecie, aby ludzie pracowali aż do śmierci" jest bardzo silny i podkreślający ostateczne rozwiązania - komentowała w programie "Dzieje się na żywo" politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, prof. Ewa Marcinak.
- Warto powiedzieć, że w takiej debacie ściera się i siła i jakość argumentów. Jednak jedni odbiorcy są wrażliwi na jakość argumentów, a inni na siłę argumentów, wyrazistość - wyjaśniła politolog. Jak zaznaczyła, "dla tych, którzy interesują się polityką i oglądali już wcześniej wiele debat, ważniejsza jest jakość argumentów". - Natomiast siła, ten emocjonalny element argumentu bardziej dociera do tych, którzy np. tylko wczoraj oglądali tę debatę, czyli mają raczej niskie poczucie poinformowania - tłumaczyła prof. Marciniak.
Zaznaczyła, jednak, że w tym drugim przypadku mamy do czynienia z czymś, co jest w "punkt powiedziane", czyli o co dokładnie nam chodzi. - Tutaj ścierały się dwie warstwy perswazji: jednej ukierunkowanej na podbijanie emocji i drugiej perswazji merytorycznej. Było widać, że Andrzej Duda posługuje się swoimi doświadczeniami z tych 250 spotkań i podaje przykłady problemów konkretnych ludzi, a pan prezydent zna wskaźniki makroekonomiczne, więc globalnie może pokazywać różne problemy - powiedziała politolog z UW.