Dalsze zakłócenia kampanii prezydenckiej w USA z powodu huraganu Sandy
Huragan Sandy wywrócił do góry nogami kampanię przed wyborami prezydenckimi w USA, które odbędą się 6 listopada. Nie wiadomo, czy sytuacja ta pomoże bardziej prezydentowi Barackowi Obamie, czy jego republikańskiemu przeciwnikowi Mittowi Romneyowi.
30.10.2012 | aktual.: 30.10.2012 20:32
Biały Dom ogłosił, że prezydent odwołał także zaplanowane na środę spotkania z wyborcami, aby pozostać w Waszyngtonie i kontynuować nadzorowanie akcji usuwania skutków kataklizmu. Obama już od poniedziałku zajmuje się tylko huraganem.
Rzecznik Białego Domu Jay Carney powiedział, że prezydent dopilnuje, aby "wszystkie dostępne środki federalne były nadal dostarczane w celu wsparcia wysiłków w stanach i społecznościach lokalnych" na rzecz walki z żywiołem.
W środę Obama miał prowadzić kampanię wyborczą w Ohio, kluczowym stanie "wahającym się" (ang. swing state) - czyli jednym z tych, w których wynik wyborów ma się rozstrzygnąć - ale zrezygnował z podróży.
Tymczasem Romney przybył w poniedziałek do Ohio, ale odwołał większość zaplanowanych tam spotkań z wyborcami. We wtorek kandydat GOP przyjechał do miasteczka Kettering w Ohio, gdzie Republikanie zorganizowali mu ad hoc spotkanie nazwane "storm relief", czyli poświęcone pomocy dla ofiar huraganu.
Zaproszonych na nie mieszkańców poproszono, aby przynosili niepsującą się żywność dla poszkodowanych. Romney podkreślił w przemówieniu, że Amerykanie pomagają sobie w potrzebie. Otrzymał owację od uczestników spotkania.
Komentatorzy zwracają uwagę, że republikański kandydat stara się wyglądać "prezydencko", odgrywając rolę zatroskanego gospodarza, a nie rywalizującego o władzę polityka.
Z powodu huraganu Sandy władze dotkniętych nim stanów wstrzymały na kilka dni wczesne głosowanie w wyborach. Niepokoi to Demokratów, gdyż w dotychczasowych wczesnych głosowaniach większość ich uczestników poparła Obamę.
Wyłączenia prądu w związku z kataklizmem wzbudziły też obawy, że jeśli awarie nie zostaną usunięte w najbliższych dniach, może to zakłócić głosowanie 6 listopada.
Zapytany o to rzecznik Carney odpowiedział, że nie wie, czy prezydent może przesunąć termin wyborów. Władze w Wirginii - jednym ze swing states - poinformowały jednak, że planują ewentualne przeniesienie lokali wyborczych w inne miejsca.
Ponieważ z powodu huraganu zamknięto wiele agend rządu federalnego, pojawiły się też wątpliwości, czy Biuro Statystyki Pracy zdąży przygotować zapowiadany na piątek raport o bezrobociu w październiku. Uważa się, że może on wpłynąć na nastroje wyborców, jeśli na przykład okaże się, że przybyło ludzi starających się o zasiłki dla bezrobotnych.
Tymczasem zwolennicy Obamy wypomnieli Romneyowi kontrowersyjną wypowiedź w jednej z debat z jego konkurentami do republikańskiej nominacji prezydenckiej w zeszłym roku. Powiedział on wtedy, że walką z klęskami żywiołowymi nie powinna się zajmować Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego (FEMA), lecz władze poszczególnych stanów.
Stany jednak są równie zadłużone, jak rząd federalny. "New York Times" zwrócił uwagę, że same nie poradziłyby sobie z huraganem tej skali co Sandy.