PolskaCzytanie na trawie

Czytanie na trawie

...albo kobra pije polococtę w składnicy harcerskiej.

21.01.2008 | aktual.: 21.01.2008 12:21

Proszę zgadnąć, co to jest: „Zamiast kolorowych nadruków stemple czy niechlujne fotokopie... Często drukowane na odwrotnej stronie papieru, który miał służyć za opakowanie innego produktu”. Nie wiecie? Etykieta zastępcza. A coś takiego: „Pudełko wypełnione kleistą substancją, w której umieszczano środek owadobójczy. Prusaki czy inne karaluchy wbiegały do niego przez dziurkę, którą nabywca sam musiał zrobić w opakowaniu, i unieruchomione zdychały”. Zgadła pani. To prusakolep. A czy tamten młody człowiek będzie wiedział, co to takiego ekran z bratkiem? Płyn Lugola? Pomysłowy Dobromir? Nie? No to proszę otworzyć na stosownych stronach „333 popkultowe rzeczy... PRL” Bartka Koziczyńskiego. Dzieło jest niezwyczajne. Już choćby przez samo to, że kwadratowe, zamiast być jak każda porządna książka prostokątne. Ale jakoś dziwnie pasuje do PRL, tworu właśnie raczej kwadratowego. Nie dociekajcie, co to znaczy. Kto wtedy żył, ten wie.

A wracając do książki: zawiera 333 minifelietony o ludziach, rzeczach i wydarzeniach typowych dla kultury popularnej tamtych lat. Różniła się ona od popkultury zachodniej jak demokracja socjalistyczna od zwykłej demokracji. Tu nad Wisłą wszystko było przaśniejsze, wykonane z gorszych materiałów, brzydsze i biedniejsze, za to bardziej pożądane, oczekiwane i adorowane. Z banalnego powodu – życie było jeszcze brzydsze i przaśniejsze. Jak jednak wiadomo, z latami nawet najbrzydsze pięknieje. A jeśli do tego dołożyć oglądanie PRL z perspektywy dzisiejszych nastolatków, wygląda na to, że za Gomułki czy Gierka to było dopiero życie. Sam śmiech, jajcarstwo, „Rejs” i „Miś”. Coś z tej upiększającej atmosfery znajdziemy w książce Koziczyńskiego, któremu do pamiętliwego starca dosyć daleko. Skądinąd w niczym to nie szkodzi jego pracowitemu dziełku, nadzwyczaj informacyjnie rzetelnemu. Weterani PRL wiele sobie przypomną, a ich dzieci i wnuki obejrzą jak w kalejdoskopie pejzaże młodości przodków. Dziwi mnie tylko trochę,
że wśród takiej bujności zjawisk i gadżetów, gdzieś między pralką Franią, bananówką a „Bonanzą” nie znalazło się kultowe radio Szarotka, SAM jako antenat supersamu, bardotka w roli perwersyjnego stanika, traktory jako przodkowie glanów czy mała czarna w podwójnej funkcji sukienki oraz kawy. Nothing is perfect.

TADEUSZ NYCZEK

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)