Trwa ładowanie...
30-01-2012 10:35

Czy targnęli się na życie

Okoliczności nagłych zgonów Barbary Blidy, Ireneusza Sekuły, Andrzeja Leppera, Grzegorza Michniewicza, Bartłomieja Frykowskiego, Stefana Zielonki do dziś budzą wątpliwości.

Czy targnęli się na życieŹródło: PAP/Policja
d16xxt9
d16xxt9

Samobójcza próba Mikołaja Przybyła, nawet jeśli tylko fingowana, była pierwszym w III RP aktem, który za cel stawiał obronę instytucji przed jej likwidacją. Nie była to wszak obrona pozbawiona wątków osobistego interesu. Pułkownik Przybył walczył też o zachowanie swojego zawodowego statusu i związanych z nim przywilejów.

Zamach płk. Przybyła z użyciem broni palnej wywołał burzę polityczną. Jej konsekwencje rozwijają się na naszych oczach i z pewnością będą miały swój dalszy ciąg. Prawdziwe tornado polityczne, także do dziś niezakończone, wywołał jednak pistolet w rękach kruchej kobiety.

W łazience

Najgłośniejszym samobójstwem III RP stało się samopostrzelenie Barbary Blidy, byłej minister budownictwa, związanej z postkomunistyczną lewicą. Za trzy miesiące upłynie pięć lat od tego czynu.

25 kwietnia 2007 r. ok. godz. 6 rano do jej domu w Siemianowicach Śląskich weszli funkcjonariusze ABW. Mieli przeprowadzić rewizję i doprowadzić Blidę do prokuratury na przesłuchanie. Na podstawie obciążającego ją zeznania Barbary Kmiecik, handlującej hurtowo węglem, miano przedstawić byłej minister zarzut korupcji oraz pomocnictwa przy przekazywaniu łapówki. W pewnym momencie, za zgodą pilnującej jej funkcjonariuszki ABW, Blida weszła do łazienki i tam postrzeliła się śmiertelnie w pierś.

d16xxt9

Od początku w samobójczą śmierć nie wierzą politycy SLD. Ich wersję podtrzymują publicyści i dziennikarze przeciwni PiS. Specjalna sejmowa komisja śledcza powołana do wyjaśnienia śmierci byłej działaczki lewicy w swoim raporcie stawia tezę, że Blida nie planowała samobójstwa. Zginęła przypadkowo w trakcie szamotaniny z funkcjonariuszką, która chciała zabrać jej broń. Raport, sporządzony przez szefa komisji Ryszarda Kalisza, wnioskuje o postawienie Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobrę przed Trybunałem Stanu jako winnych „stworzenia atmosfery”, w której łamano prawo i mogło dochodzić do zemsty politycznej kosztem niewinnych ofiar, takich właśnie jak Blida.

Jedna z prawdopodobnych wersji mówi, że Blida miała zamiar jedynie się zranić. Po to, by uniknąć więzienia i upokarzającej roli przestępczyni. Broń, z jakiej oddała do siebie strzał, rewolwer Astra 680, i pociski, jakie w nim były, służyły do ogłuszania. Może nie brała pod uwagę najgorszego?

W środku nocy

Czasami do zabicia się wystarczy jeden pocisk ze słabej broni. Inni muszą strzelać do siebie trzy razy, a mimo to jeszcze żyją i chodzą, aczkolwiek z pewnymi trudnościami.

Ireneusz Sekuła, barwna postać polskiej lewicy lat 90., wywodził się z pokolenia błyskotliwych, choć kompletnie bezideowych polityków schyłku PRL. Jednakowo silną miłością darzył politykę i pieniądze. Dobrze wiedział, że obie wspierają się wzajemnie, budował więc swoją przyszłość na obydwu frontach. Pozornie wyglądało na to, że robi to ze sporym powodzeniem. Szef Głównego Urzędu Ceł, zarazem biznesmen mający potężną firmę Polnippon. Prywatnie – jacht, supersamochody, najlepsze whisky, grube, kubańskie cygara. Na urzędzie państwowym i we własnej firmie dopuścił się jednak niemałych wcale przekrętów. Po raz pierwszy prokuratura przypuściła atak na Sekułę w połowie lat 90. W tym czasie miał też wylew, który zmniejszył jego aktywność polityczną kosztem starań o postawienie na nogi upadających interesów prywatnych. Wtedy dla ratowania własnej firmy nawiązał kontakt z potężnymi ludźmi pruszkowskiej mafii, u których zaciągnął pożyczki. Drugi wylew w 1998 r. uczynił z Sekuły wrak człowieka. Nie był w stanie utrzymać
nawet sztućców czy długopisu. Właśnie wtedy zaczęli go coraz częściej nękać gangsterzy wierzyciele.

d16xxt9

W nocy z 22 na 23 marca 2000 r. żona i córka znalazły Sekułę nieprzytomnego w jego warszawskim biurze przy ul. Brackiej, gdzie mieściła się kierowana przez niego firma Prodexim. Obydwie twierdziły, że ściągnął je pożegnalnym telefonem. Na podłodze klatki schodowej, ścianach i w pobliżu windy widoczne były ślady krwi. W ostatnim pokoju na 3. piętrze leżał Ireneusz Sekuła. Policja i prokuratura do dziś twierdzą, że to samobójstwo. Według tej wersji strzelił do siebie trzykrotnie – dwa razy w brzuch (raz chybił) i raz w klatkę piersiową. W stanie agonalnym przewieziono go do szpitala. Zmarł po miesiącu, nie odzyskawszy przytomności.

Samobójcza śmierć Sekuły do dziś budzi wątpliwości. Policjanci zajmujący się ściganiem gangów twierdzą nadal, że poniósł śmierć z rąk mafiosów.

W biały dzień

Czyżby znowu pieniądze miały być przyczyną śmierci kolejnego polskiego polityka? I czy aby na pewno była to śmierć samobójcza?

d16xxt9

Niewiele ponad pół roku temu Polską wstrząsnęła wiadomość o śmierci Andrzeja Leppera. W piątek 5 sierpnia 2011 r. lider Samoobrony został znaleziony martwy w swoim pokoju, znajdującym się w siedzibie partii, w samym centrum Warszawy. Znałem dokładnie ten pokój, bo kilkakrotnie Andrzej Lepper z dumą pokazywał mi urządzenia do ćwiczeń, których nie powstydziłby się zapalony kulturysta. Wiedziałem, w którym miejscu w olbrzymiej łazience, łączącej się z pokojem, znajduje się przyczepiony worek bokserski. Toteż gdy usłyszałem, że Leppera znaleziono powieszonego na sznurze przymocowanym do owego worka, przez kilka dni obraz ten stał mi przed oczami.

Oczywiście najważniejsze w tamtych dniach były odpowiedzi na pytania, czy śmierć nastąpiła bez udziału osób trzecich i jaki mógł być powód targnięcia się na życie „twardziela”, jakim wcześniej w politycznych potyczkach bywał Andrzej Lepper?

Ostatni raz był widziany żywy w piątek o 8.30, martwego znalazł go ok. 16.20 jego zięć – a według sekcji zwłok śmierć nastąpiła między 8.30 a 12. W miejscu zgonu nie znaleziono listu pożegnalnego ani innych znaków, które by wskazywały na zamiar odebrania sobie życia. Już w sobotę w nocy przeprowadzono dokładne oględziny zwłok Leppera. Według opinii biegłych medycyny sądowej na ciele zmarłego nie znaleziono żadnych obrażeń, poza charakterystyczną bruzdą wisielczą.

d16xxt9

Spore zainteresowanie śmierć lidera Samoobrony wzbudziła w innych krajach. Szczególnie dużo miejsca poświęcały Lepperowi media ukraińskie i rosyjskie, gdzie był uznany za polityka prowschodniego, z wyraźnymi akcentami sympatii do Rosji. Specjalną troskę wykazały władze Białorusi, które zaapelowały do polskiej prokuratury „o przeprowadzenie obiektywnego i wszechstronnego śledztwa tej tragedii”. Z kolei bliskie związki Leppera z Białorusią, m.in. plany prowadzenia wspólnych interesów z biznesmenami białoruskimi, stały się podstawą do snucia spekulacji, że to właśnie wschodnie służby mogły mieć interes w zamknięciu na stałe ust Lepperowi. Przy tej okazji inni politycy przypominali uwikłanie Leppera w niejasne związki z naszymi specsłużbami. Część komentatorów zwracała uwagę na być może niebezpieczną dla pewnych osób wiedzę, którą jako wicepremier mógł zdobyć.

Prokuratura jednakże postawiła na poważne osobiste tarapaty materialne Leppera. Śledczy znaleźli też w biurze partii dokumenty świadczące o poważnych kłopotach finansowych Samoobrony, której brakowało pieniędzy nawet na utrzymanie siedziby.

W wigilię Bożego Narodzenia

Wątpliwości prokuratury nie wzbudziła też zagadkowa śmierć 48-letniego Grzegorza Michniewicza, dyrektora generalnego kancelarii premiera i jednocześnie członka rady nadzorczej Orlenu.

d16xxt9

Michniewicz miał dostęp do największych tajemnic państwowych. Zajmował się ochroną informacji niejawnych. Miał wszystkie możliwe certyfikaty bezpieczeństwa – m.in. NATO i UE. Codziennie do pracy z jego podwarszawskiej willi woził go kierowca. W wigilię Bożego Narodzenia w 2009 r. kierowca nie mógł się doczekać, kiedy jego szef wyjdzie, wszedł więc do mieszkania. Zobaczył dyrektora wiszącego na sznurze od odkurzacza. Wezwani policjanci uznali, że było to samobójstwo, bo nie znaleziono żadnych śladów przemocy czy walki. Po blisko roku prokuratura umorzyła śledztwo. Fachowcy dziwią się decyzji prokuratury, bo ta nie ustaliła czasu zgonu, nie sprawdziła billingów tak ważnego urzędnika, nie wnikała, czym się ostatnio zajmował.

Podobnie lekką ręką umorzyła śledztwo prokuratura, tym razem wojskowa, sprawę tajemniczego zniknięcia 52-letniego sierżanta Stefana Zielonki, szyfranta naszego wywiadu wojskowego, który miał dostęp do najpilniej strzeżonych tajemnic. Drugiego dnia Świąt Wielkanocnych 2009 r. Zielonka wyszedł z domu na warszawskim Grochowie i zniknął. Nie wiadomo, kiedy nasz kontrwywiad zorientowałby się, że sierżant zaginął, gdyby po dwóch tygodniach małżonka szyfranta nie wpadła do jego pracy, by zapytać go, jak się czuje. Podjęte natychmiast przez najlepszych specjalistów z policji i wojska poszukiwania nie dawały rezultatów. Aż po roku niespodziewanie nad Wisłą znaleziono topielca. Okazał się nim zaginiony szyfrant Zielonka. Stwierdzono, że popełnił samobójstwo. Prokuratura miesiąc przed znalezieniem zwłok postawiła Zielonce zaocznie zarzut dezercji. Jednakże kilka miesięcy później „z powodu niemożności jego przesłuchania” umorzyła śledztwo.

W więziennych celach

Nikt nie wie dokładnie, jakie tajemnice do grobu zabrał kolejny dziwny samobójca, Jeremiasz Barański vel „Baranina”, wiedeński rezydent mafii pruszkowskiej.

d16xxt9

Barański popełnił samobójstwo w areszcie w Wiedniu 6 maja 2003 r. w trakcie procesu o wydanie zlecenia zabójstwa byłego ministra sportu w rządzie AWS Jacka Dębskiego. Około 5 rano znaleziono „Baraninę” powieszonego na pasku od spodni w jednoosobowej celi.

Zaczynał karierę kryminalną w Polsce w latach 70. jako konfident SB. Kiedy w 1990 r., po ucieczce z Polski, gdzie za przemyt alkoholu groziło mu wieloletnie więzienie, osiedlił się w Austrii, zaoferował swoje usługi miejscowym służbom. Z kolei po złapaniu go na wielkim przemycie papierosów w Niemczech polskiego gangstera zwerbował Federalny Urząd Kryminalny. On sam zaś, mając polskie doświadczenia z SB, zaczął korumpować tamtejszych funkcjonariuszy. Po jego śmierci z ulgą mogło odetchnąć kilkadziesiąt osób z Polski, Austrii, Niemiec. Wśród nich policjanci, prokuratorzy, funkcjonariusze służb specjalnych, ale też niektórzy politycy. W powszechnej opinii specjalistów samobójstwo „Baraniny” musi budzić podejrzenia. Był to bowiem wyjątkowo zatwardziały bandyta. Miał wkrótce pójść na badania psychiatryczne, które często pozwalają uciec od odpowiedzialności. Czy naprawdę sam zrezygnował z tej szansy?

Równie dyskusyjne są trzy tajemnicze śmierci bandytów ze sprawy Krzysztofa Olewnika.

W celach wieszali się kolejno: Wojciech Franiewski – herszt bandy porywaczy, który w 2003 r. po przejęciu od rodziny 300 tys. euro okupu polecił zabić Krzysztofa. Powiesił się w celi aresztu śledczego w Olsztynie, w nocy z 18 na 19 czerwca 2007 r. Następny w kolejności, Sławomir Kościuk – zabójca powiesił się w więzieniu w Płocku, w nocy z 4 na 5 kwietnia 2008 r., kilka dni po wyroku dożywocia.

W tym samym więzieniu w nocy z 18 na 19 stycznia 2009 r. znaleziono powieszonego drugiego z zabójców Roberta Pazika. Trzecia śmierć sprawiła, że historia porwania i zabójstwa Krzysztofa stała się tak głośna, iż Sejm powołał komisję śledczą do jej zbadania. Wszystkie te wypadki służba więzienna i prokuratura uznały za samobójstwa. Przywódca szajki Franiewski prawdopodobnie był wieloletnim agentem SB. Jeśli został przewerbowany do nowych służb, jego akta znajdują się w zbiorze zastrzeżonym, a więc niedostępnym.

W wyższych sferach

Tak prowadzone śledztwo na pewno nie mogło wyjaśnić kolejnej zagadkowej śmierci. Późnym wieczorem 7 czerwca 1999 r. 40-letni operator filmowy Bartłomiej Frykowski wbił sobie w brzuch nóż kuchenny, następnie wyjął go, przeszedł kilka kroków, by usiąść na krześle. Jednak spadł z niego i stracił przytomność. Do tego tragicznego zdarzenia doszło w posiadłości wówczas 32-letniej Karoliny Beaty Wajdy, córki znanego reżysera filmowego i jego byłej żony, aktorki Beaty Tyszkiewicz. Posiadłość ta znajduje się w Głuchach, w okolicach Wyszkowa. Jedynym świadkiem tej sceny była właśnie właścicielka dworku. To na oczach swojej przyjaciółki, jak chcą jedni, lub kochanki, jak mówią drudzy, Frykowski miał popełnić samobójstwo. Poznali się na planie „Ogniem i mieczem”.

Gdy zakrwawiony Bartek leżał w kuchni, oprócz właścicielki dworku przebywała w nim Katarzyna Z., przyjaciółka Karoliny, która pomagała jej w hodowli koni. Karolina zawołała Katarzynę, po czym zrobiły zranionemu opatrunek i Wajdówna zadzwoniła na policję i pogotowie.

Wszystko to, co działo się później, z punktu widzenia poprawnie prowadzonego śledztwa było jego karykaturą. Jako pierwsi zjawili się policjanci. Nie weszli jednak do kuchni, gdzie leżał konający Frykowski, bo… zabroniła im tego Wajdówna, prosząc, by nie robili zamieszania. Krótko potem Frykowskiego ambulans zabrał do szpitala. Mimo natychmiastowej operacji nie udało się go uratować.

Czy ze względu na powiązania rodzinne zastosowano wobec Karoliny sprzeczne ze sztuką metody śledztwa? Pani prokurator z Wyszkowa od razu przesłuchała Karolinę, podczas gdy ważnych świadków zawsze pierwsza przesłuchuje policja. W dodatku prokurator przesłuchała Wajdównę – to niebywałe – w jej dworku. Jakby z góry, nie wiadomo na jakiej podstawie, wykluczyła możliwość sprawdzenia, czy w grę nie wchodzi zabójstwo.

Przed przyjazdem ekipy śledczej, nie wiedzieć czemu, nóż, którym miał się pchnąć Frykowski, został wyczyszczony. Znaleziono na nim jedynie odciski palców policjanta, który miał za zadanie zabezpieczać ślady.

Jerzy Jachowicz

d16xxt9
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d16xxt9
Więcej tematów