Czy premierowi znów puszczą nerwy?
Sejmowa komisja śledcza badająca aferę Rywina rozpoczęła przesłuchanie premiera Leszka Millera.
Leszek Miller stanął przed komisją po raz czwarty. Poprzednio premier odpowiadał na pytania posłów pod koniec kwietnia, oraz w miniony poniedziałek.
Podczas poniedziałkowego przesłuchania szef rządu zeznał między innymi, że gdyby znał nagranie rozmowy Rywin-Michnik to, być może, zachowałby się inaczej i zawiadomił prokuraturę. "W tamtym czasie, na podstawie tamtych informacji i wrażeń postąpiłem tak, jak uważałem, że należy postąpić" - zaznaczył premier.
Podczas przesłuchania doszło do ostrej wymiany zdań między szefem rządu a Janem Rokitą. Poseł wytknął premierowi sprzeczność w jego zeznaniach. W prokuraturze Leszek Miller zeznał, że szef jego gabinetu politycznego Lech Nikolski nie mówił mu o majowym spotkaniu w Agorze dotyczącym zmian w ustawie o radiofonii i telewizji. Natomiast przed komisją, szef rządu powiedział, że o tym spotkaniu Nikolski mu wspominał. Premier tłumaczył, że Lech Nikolski, który miał upoważnienie do monitorowania prac nad ustawą, co jakiś czas zdawał mu zbiorcze sprawozdanie, a dziś nie pamięta czy powiedział mu konkretnie o tym spotkaniu.
Po przerwie Leszek Miller niespodziewanie zarzucił Janowi Rokicie, że niedokładnie cytował jego zeznania z prokuratury. Poseł Rokita odparł, że cytaty, które przytaczał są bardzo precyzyjne. Dodał, że oskarżenia Leszka Millera pod jego adresem są - jak powiedział - próbą ucieczki przed wrażeniem skrajnej niekompetencji, jaką wykazał prezes Rady Ministrów w sprawie trybu uchwalania ustawy.