Ćwiąkalski: dziennikarze nie kontaktowali się z synem
Żaden dziennikarz "Teraz My" nie kontaktował się z moim synem - powiedział Zbigniew Ćwiąkalski, odnosząc się do doniesień, że jego syn, który zdał egzamin na aplikację prawniczą, nie przyznał się do pokrewieństwa z szefem resortu sprawiedliwości.
26.09.2008 | aktual.: 26.09.2008 19:48
Chodzi o doniesienia portali onet.pl i tvn24.pl o tym, że syn ministra dostał się na aplikację prawniczą w Krakowie. "Pytany czy jest synem ministra" - podawał onet.pl - "powołując się na reporterów 'Teraz My' - odpowiedział, że to przypadkowa zbieżność nazwisk".
"Żaden dziennikarz "Teraz My" nie kontaktował się z moim synem. Insynuacje, że mój syn kłamał, nie przyznając się do ojca, powodują w takim kontekście utratę mojej wiary w rzetelność niektórych dziennikarzy" - napisał w oświadczeniu dla Polskiej Agencji Prasowej Zbigniew Ćwiąkalski.
Mój syn ma 25 lat i z racji mojego obecnego zajęcia nie mogłem mu zabronić przystępować do egzaminu w tym roku. Zdawał na tych samych zasadach, co inni. Nie uważałem za właściwe, aby kogokolwiek uprzedzać o planach syna, by nie zarzucił mi on jakiegokolwiek wpływania na wyniki jego egzaminów - dodał minister. Jak podkreślił, pytania na egzamin przygotowywały zespoły fachowców delegowanych przez Naczelną Radę Adwokacką i on sam nie miał na nie wpływu.
Rzecznik ministra Grzegorz Żurawski poinformował, że szef resortu sprawiedliwości nie ma osobiście wpływu na składy komisji przeprowadzających egzaminy na aplikacje. Zgodnie z prawem, w pięcioosobowym składzie takich komisji są 2 osoby delegowane przez daną korporację (w tym przypadku Naczelną Radę Adwokacką) i trzy osoby wskazane przez departament nadzoru nad aplikacjami prawniczymi Ministerstwa Sprawiedliwości.
Jak mówi Żurawski procedura wyboru osób do komisji jest zgodna z rozporządzeniami przygotowanymi przez poprzednika Zbigniewa Ćwiąkalskiego, Zbigniewa Ziobrę. Rzecznik dodał, że cała rola ministra to podpisanie protokołów o powołaniu komisji i przekazaniu pytań do komisji egzaminacyjnych.