PolskaCo skrywano w kopalni Bielszowice

Co skrywano w kopalni Bielszowice

Górnik, który ucierpiał w niedzielnym wypadku w kopalni
"Bielszowice", został poparzony w wyniku zapalenia metanu - ustaliła prokuratura. Wypadek ten, poprzedzający poniedziałkową katastrofę w tej samej kopalni, gdzie płonący metan ciężko poparzył 16 górników, nie został zgłoszony odpowiednim służbom. Gdy sprawa wyszła na jaw, przedstawiciele kopalni zaprzeczali, że przyczyną poparzenia był metan.

"Czynności procesowe doprowadziły do ustalenia, że istotnie urząd górniczy nie został poinformowany o tym zdarzeniu i że przyczyną obrażeń górnika, który uległ wypadkowi w niedzielę, nie było oparzenie wodą, ale zapalenie się metanu. Przemawia za tym charakter obrażeń" - powiedziała w środę rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Ewa Zajączkowska.

O tym, że górnik doznał oparzeń spowodowanych gorącą wodą, napisano w służbowej notatce po wypadku. Prawda wyszła na jaw po przesłuchaniu lekarza z Centrum Leczenia Oparzeń z Siemianowic Śląskich. Zeznał on, że charakter obrażeń wskazuje, iż przyczyną nie mogła być gorąca woda, natomiast mógł nią być palący się metan.

Już po ujawnieniu niedzielnego wypadku rzecznik kopalni Marian Mazur mówił, że jego przyczyną był niewielki wstrząs i uwolnienie się "gorącego powietrza czy też gazu". Jednak - jak powiedział - z całą pewnością nie był to metan. Potwierdził, że wypadek nie został zgłoszony do OUG.

Początkowo przedstawiciele kopalni nie wiązali niedzielnego zdarzenia z poniedziałkową katastrofą. We wtorek Mazur przyznał jednak, że czujniki zanotowały wówczas zwiększony poziom tlenku węgla, co mogło świadczyć o ognisku zapalnym i zagrożeniu pożarowym w tym rejonie.

Szef "Sierpnia 80" w kopalni Dariusz Foma uważa, że sprawa niedzielnego wypadku świadczy o tym, że dyrekcja kopalni musiała wiedzieć o dużym zagrożeniu metanowym w tym rejonie.

Prok. Zajączkowska, pytana czy notatka, gdzie mowa o poparzeniu wodą, może prowadzić do postawienia jej autorowi zarzutu poświadczenia nieprawdy w dokumencie, potwierdziła, iż "dokumenty przemawiają za tym, że taki zarzut zostanie przedstawiony". Może za to grozić do pięciu lat więzienia.

Dodatkowe informacje na temat ustaleń śledztwa prokuratura przekaże w czwartek na konferencji prasowej. W środę przesłuchiwani są świadkowie w tej sprawie.

We wtorek szef "Sierpnia 80" w kopalni "Bielszowice" Dariusz Foma oskarżył dyrekcję zakładu o świadome narażenie górników na niebezpieczeństwo poprzez uruchomienie wyłączonej z ruchu ściany wydobywczej i próbę ukrycia wcześniejszego wypadku w tym samym rejonie.

Związkowcy zwrócili się też z apelem o pomoc dla rodzin poszkodowanych. Pieniądze można wpłacać na konto z dopiskiem "Pomoc poszkodowanym", ING Bank Śląski SA O/Ruda Śląska, nr konta 68 105013311000002271078335. W środę dyżury w kopalni rozpoczęli policyjni psychologowie. Chcą pomóc rodzinom i kolegom poszkodowanych.

W Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich nadal przebywa 13 poparzonych górników. Ich stan jest ciężki. Najbardziej poszkodowany górnik ma niewydolny układ oddechowy. Jest nieprzytomny, oddycha za pomocą respiratora. Wszyscy pacjenci mają poparzone od 20 do 60% powierzchni ciała. W kopalni przez cały czas trwa akcja pożarowa.

W środę pracę w kopalni rozpoczęła specjalna komisja badająca przyczyny wypadku, powołana przez prezesa Wyższego Urzędu Górniczego. W jej skład, obok specjalistów z WUG, weszli m.in. przedstawiciele Kopalni Doświadczalnej Barbara w Mikołowie, Politechniki Śląskiej i Akademii Górniczo-Hutniczej. Komisja ma zakończyć pracę do końca kwietnia, choć niewykluczone, że na dokładne zbadanie przyczyn wypadku potrzeba będzie więcej czasu. Trzeba będzie wykonać liczne ekspertyzy. (reb)

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)