Były szef CBA robi karierę w PZU. Zasiada w trzech radach nadzorczych
Były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego i członek zarządu PZU Ernest Bejda zasiada od niedawna w trzech radach nadzorczych spółek powiązanych z ubezpieczeniowym gigantem - ustaliła Wirtualna Polska. W zarządzie dostanie kilkadziesiąt tysięcy złotych. Z rad nadzorczych nie otrzyma jednak dodatkowego wynagrodzenia. Wszystko przez jeden zapis.
Bejda przestał być szefem CBA w połowie lutego br. Dwa miesiące później Rada Nadzorcza PZU powołała go na członka zarządu. Ma pełnić kadencję obejmującą trzy pełne lata obrotowe 2020-2022. W zarządzie spółki jest odpowiedzialny za obszary: zarządzania projektami, bezpieczeństwa, zakupów, operacji ubezpieczeniowych oraz rozwoju biznesu Grupy PZU. Dodatkowo jest dyrektorem Grupy w PZU Życie SA. Formalnie objął swoja funkcję od 4 maja.
21 maja został powołany na czteroletnią kadencję do Rady Nadzorczej Alior Banku. Pięć lat temu PZU stał się głównym udziałowcem banku. Posiada tam 31,93 proc. kapitału akcyjnego. Bejda pełni w Radzie funkcję wiceprzewodniczącego .
Od czerwca jest także przewodniczącym rady nadzorczej spółki PZU Centrum Operacji, które prowadzi działalność pomocniczą związaną z ubezpieczeniami i funduszami emerytalnymi. 100 proc. udziałów w spółce ma PZU.
Były szef CBA został również powołany do rady nadzorczej Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych PZU. To należąca do grupy PZU spółka, której przedmiotem działalności jest zarządzanie funduszami inwestycyjnymi. Właścicielem 100 proc. akcji jest PZU Życie. Bejda, oprócz zasiadania w RN, pełni tam również funkcję wiceprzewodniczącego komitetu wynagrodzeń.
Jak ustaliła Wirtualna Polska, za swoją pracę w Radach Nadzorczych, Bejda nie będzie otrzymywał wynagrodzenia. Powód? Już po tym, jak pojawił się w spółce, Walne Zgromadzenie przyjęło uchwałę. Dokument dotyczy "Polityki Wynagradzania Członków Zarządu i Rady Nadzorczej PZU" i został uchwalony 26 maja. Jak z niego wynika, będąc członkiem zarządu "nie można pobierać wynagrodzenia z tytułu pełnienia funkcji członka organu w podmiotach zależnych od spółki w ramach grupy kapitałowej".
Potwierdza nam to biuro prasowe PZU. - Powołanie Ernesta Bejdy do rad nadzorczych spółek: Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych PZU SA oraz PZU Centrum Operacji SA było związane z obowiązkami wykonywanymi przez niego w ramach Grupy PZU. Członkowie Zarządu PZU SA nie pobierają wynagrodzenia z tytułu zasiadania w radach nadzorczych spółek zależnych - informuje Wirtualną Polskę biuro prasowe ubezpieczeniowej spółki.
PZU sowicie nagradza. Wysokie zarobki w spółce
Nie zmienia to faktu, że wynagrodzenie byłego szefa CBA w zarządzie będzie bardzo wysokie i będzie wynosiło kilkadziesiąt tysięcy złotych. Według raportu rocznego za 2019 rok grupy PZU, kwoty zarobków osób, które pełnią, bądź pełniły podobne funkcje, były nawet wyższe.
I tak: Małgorzata Sadurska (była szefowa Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy) zarobiła w zarządzie w ubiegłym roku 1 mln 543 tys. zł, Maciej Rapkiewicz – 1 mln 733 tys. zł, Tomasz Kulik 1 mln 482 tys. zł. Miesięcznie wychodziło ok. 120-140 tys. zł. Dodatkowo, rocznie dostawali również tzw. świadczenia niepieniężne - przeciętnie ok. 200 tys. zł rocznie.
Rok wcześniej wymienieni członkowie zarządu zarobili znacznie mniej, bo 766 tys. zł (64 tys. zł miesięcznie).
Biorąc pod uwagę więc ostatnie dwa lata, przeciętne miesięczne wynagrodzenie Bejdy może wynieść ok. 80-90 tys. zł.
Jego faktyczne zarobki będą ujawnione w raportach rocznych za 2020 r. wiosną następnego roku.
Afera z kasjerką. Bejda musiał odejść
Były szef CBA jest z wykształcenia prawnikiem, w latach 1997-1999 odbył aplikację prokuratorską w Warszawie, którą zakończył zdaniem egzaminu prokuratorskiego, a w latach 2000-2004 – aplikację adwokacką. Po zdaniu egzaminu adwokackiego prowadził jako adwokat własną praktykę. W latach 2000-2002 pracował w Generalnym Inspektoracie Celnym w Warszawie. W latach 2006-2009 był zastępcą szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego, a w latach 2016-2020 – szefem CBA.
Bejda przez wiele lat był uważany za zaufanego współpracownika Mariusza Kamińskiego, ministra koordynatora ds. służb specjalnych. Ich drogi rozeszły się pod koniec ubiegłego roku. Po tym, jak wybuchła afera z kasjerką CBA, która miała wynieść 5 milionów złotych z funduszu operacyjnego, Bejda podał się do dymisji, ale jej nie przyjęto. Nieoficjalnie mówiło się jednak, że sprawa jest nie do obrony i szef CBA musi odejść.