PolskaBrudziński: kibice nie mają barw partyjnych

Brudziński: kibice nie mają barw partyjnych

W PiS-ie kibice piłkarscy są tak zdeterminowani i chcieliby, żeby Drzewieckiemu czy rządowi Tuska te boiska wyszły i to na szczeblu samorządu gminy. Kibice nie mają barw partyjnych - mówi gość "Salonu Politycznego Trójki", Joachim Brudziński, oceniając dotychczasową działalność ministerstwa sportu.

Brudziński: kibice nie mają barw partyjnych
Źródło zdjęć: © PAP

30.06.2008 | aktual.: 30.06.2008 12:36

Michał Karnowski: Gościem jest pan Joachim Brudziński, Prawo i Sprawiedliwość. Dzień dobry.

Joachim Brudziński: Dzień dobry.

Zerkałem wczoraj na mecz w towarzystwie różnych miłych osób i miałem wrażenie, że chyba nikt Niemcom nie kibicował. Zadziwiło mnie to zupełnie, bo ja nie miałem w sobie takich emocji, że Hiszpanie muszą wygrać, a niektórzy mieli.

- Gdyby to rozpatrywać w kategoriach politycznych, to to był mały problem, bo jak widziałem na trybunach pana premiera Zapatero, to było nie było, bliżej mi do chadeckiej pani kanclerz Angeli Merkel niż do skrajnego lewaka, jakim jest pan premier Zapatero. Ale całe szczęście był też król Juan Carlom i mogłem z czystym sumieniem kibicować Hiszpanii.

A dlaczego nie Niemcom?

- Dlatego, że grali mniej estetycznie, powiedziałbym. Mniej finezyjnie. To taki niemiecki walec, jak to często komentatorzy nazywają czy czołg jest niezwykle skuteczny. W końcu wicemistrzowie Europy, trzykrotni mistrzowie świata. Ale każdy kto obiektywnie na ten mecz patrzył, baz antyniemieckich fobii. Musi przyznać, że Hiszpanie wykazali się niesamowitą skutecznością na tych mistrzostwach, ale też niesamowitą finezją czy też estetycznością piłkarską. Dla kibiców było przyjemnie patrzeć jak gra Hiszpania, jak grała Turcja, jak grali Chorwaci, a Niemcy… langsam, langsam!

A my, Polacy zaczynamy rozmawiać o tym, dlaczego jest tak źle. Bo ewidentnie jest źle. I chyba to nie jest wina trenera czy sztabu szkoleniowego, tylko coś z tym szkoleniem młodzieży, a właściwie dzieci, kuleje, jak mówią eksperci. Ciężko wysłać dziecko do szkółki. PZPN wydaje się być zadowolony z siebie. Chyba zupełnie niesłusznie. Nie ma na to mocnych.

- Pan zdiagnozował cały problem polskiej piłki nożnej. PZPN jest bardzo, ale to bardzo z siebie zadowolony. Działacze piłkarscy od wielu lat okopani na swoich stanowiskach.

Ale nie ma na to mocnych. parę rządów próbowało. Kilku ministrów połamało sobie zęby. Może nie zawsze byli szczęśliwie dobrani ci ministrowie, także w rządzie PiS-u…

- Oczywiście, przyznajemy to z przykrością. Ale przynajmniej była wola i determinacja. Być może zabrakło w naszym rządzie troszeczkę czasu oraz wiarogodnego i skutecznego ministra sportu. Na pewno nie był nim poprzedni minister. Nie ma co tego ukrywać. Ale też patrząc na dokonania obecnego resortu i pana ministra Drzewieckiego, trudno powiedzieć, że jest to charyzmatyczny polityk, który doprowadzi do jakiejś sanacji czy oczyszczenia.

Buduje boiska. I to mówię bez złośliwości. To pierwszy taki dobry pomysł dla polskiego sportu.

- Nie, no…

Był też PiS-owski projekt boisk pani minister Jakubiak…

- Dziękuję, że pan o tym pamięta.

Ale to jest jednak na dużo większą skalę.

- Na większą skalę, bo mają większe możliwości, ponieważ są w tej chwili u steru władzy. Natomiast poczekamy na owoce. To wszystko, z czym mamy do czynienia teraz, te wszystkie działania „pijarowskie” są dobre, bo rzeczywiście w każdej gminie są młodzi ludzie, którzy chcą w piłkę kopać i chcieliby mieć pełnowymiarowe boisko z pełnym oświetleniem, ze znakomitą murawa. Tylko coraz bardziej niepokojące są decyzję samorządów. I nie jest prawdą, że są to działania koordynowane poprzez samorządowców z PiS-u, którzy wycofują się z tego projektu.

Nie słyszałem takiej tezy.

- Jest. Przeczytałem we wczorajszej „Rzeczpospolitej” jako zarzut z ust polityków Platformy Obywatelskiej, czy pana Drzewieckiego, że te samorządy, w których władzę ma PiS, wycofują się z tego programu. Otóż wycofują się ponieważ jest bardzo dużo przekłamań.

Na złość dzieciom dołożymy rządowi, tak?

- Ja wiem o tym najlepiej, że w PiS-ie kibice piłkarscy są tak zdeterminowani i chcieliby, żeby Drzewieckiemu czy rządowi Tuska te boiska wyszły i to na szczeblu samorządu gminy. Kibice nie mają barw partyjnych.

Trzymamy kciuki za boiska.

- Ale prawda jest taka, że zbyt wiele w tym szumu medialnego, a za mało konkretów. Pomoc ze strony rządu jest pomocą kuriozalną. Jeżeli samorządowcy wycofują się z tych inwestycji, chociażby dlatego, że gmina, która dysponuje rocznym budżetem inwestycyjnym czteromilionowym, ma za boisko zapłacić, nie tak jak mówi pan minister Drzewiecki 800 tysięcy czy milion złotych, ale ponad 2 miliony złotych, oczywistym jest, że ta gmina nie podejmie się tej inwestycji, bo wywróciłby się jej cały budżet.

Zobaczymy. Boiska łatwo policzyć, łatwo będzie tu rozliczyć rząd.

- Dokonamy tego na pewno.

Pan wspomniał i o drużynie polityczno-piłkarskiej, i o „pijarze”. Tutaj ważne wydarzeni – odeszła pani rzecznik rządu Agnieszka Liszka, a właściwie odejdzie jutro, po posiedzeniu rządu premier ma jej podziękować. Pana zdaniem to jest coś normalnego? Kryzys? Czy pani Liszka jest na tyle ważną osobą, ze w ogóle warto to politycznie interpretować?

- Panie redaktorze, dla was dziennikarzy to jest jedna z ważniejszych osób w tym rządzie. Obok premiera.

Dziennikarze nie są w centrum świata.

- Ale dziennikarze opisują rzeczywistość, a my politycy opozycyjnie jesteśmy zainteresowani tym, aby opis tego, co się dzieje w rządzie, wokół rządu czy jego dokonań, w końcu zaczął być opisem prawdziwym, a nie takim, który nie oddaje tego wszystkiego, co w Polsce się dzieje, a właściwe, co się nie dzieje. Ponieważ największym problemem tego rządu jest to, że rzeczywiście miał znakomity i skuteczny „pijar”, natomiast problem ze skutecznością i pracowitością. Jest to najbardziej leniwy rząd po ’89 roku. Powoli ta prawda dociera do opinii publicznej. Być może między innymi dlatego pani rzecznik jako osoba znakomicie sytuowana w świcie polskiego „pijaru”, wolała wrócić do swojego zawodu i zająć się tym, czym zajmowała się dotychczas czyli sprawnym zarządzaniem informacją. A sprawnie zarządzać informacją w tym rządzie, wśród tej ekipy, wokół dworu Donalda Tuska, nie sposób. I pani rzecznik odchodzi. Wcale jej się nie dziwię.

Może z miłości? „Super Express” pisze, że się zakochała.

- Życzę pani rzecznik wszystkiego najlepszego, również w wymiarze życia osobistego, ale prawda jest taka, że dwór skupiony wokół Donalda Tuska skutecznie uniemożliwiał jej skuteczne zarządzanie informacją..

Spodziewa się pan kolejnych zmian w kancelarii premiera?

- Myślę, że to będzie kamyczek, który uruchomi lawinę. Ten stały trend obserwowany od kilkunastu tygodni, spadku popularności rządu i samego premiera w sondażach na pewno spowoduje jakieś gwałtowne ruchy.

Przeczytaj cały wywiad

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)