Bliźniacy skazani za kradzieże
Na karę czterech lat więzienia skazał Sąd Rejonowy w Białymstoku 22-letnich braci bliźniaków za
kradzieże z włamaniami do 18 świątyń i ponad 40 altanek w
ogródkach działkowych. Wyrok nie jest prawomocny.
07.02.2006 14:05
Piotr i Paweł F. z Wasilkowa koło Białegostoku przyznali się do winy, przeprosili wszystkich poszkodowanych, prosili o łagodny wymiar kary.
Bracia bliźniacy dokonali w 2004 r. kradzieży z włamaniami do kilkunastu świątyń: kościołów i cerkwi, przede wszystkim na terenie Białegostoku; w kilku przypadkach kradzieże się nie powiodły, gdyż nie mogli się dostać do wnętrza. Kradli głównie nagłośnienie, nie interesowali się przedmiotami kultu religijnego, ani mającymi wartość historyczną czy zabytkową. Seria tych kradzieży wywołała wówczas zaniepokojenie wiernych. Bracia zostali złapani na gorącym uczynku przez policję podczas usiłowania kradzieży z białostockiej bazyliki katedralnej.
Jeden z bardziej znanych białostockich kościołów - Św. Rocha próbowali okraść kilkakrotnie, ale nie mogli sforsować zabezpieczeń. W efekcie ukradli głośniki znajdujące się za zewnątrz tego kościoła. W cerkwi Wszystkich Świętych złodziei spłoszył alarm. Dwukrotnie okradli z nagłośnienia kościół Najświętszej Marii Panny Matki Kościoła w Białymstoku. Wszystkie okradzione parafie oszacowały swoje straty na ponad 90 tys. zł.
Bracia okradli też ponad 40 altanek na terenie trzech ogrodów działkowych w Wasilkowie. Kradli niemal wszystko: koce, narzędzia, odzież, sztućce, żarówki, nasiona, czajniki, żywność, sprzęt rtv, czy nawet elektryczne odstraszacze na krety. Niektóre altanki były okradane kilkakrotnie, z niektórych nic nie zginęło, bo nie było żadnych przedmiotów, które interesowały oskarżonych.
Odczytywanie treści wyroku z opisem ponad 60 czynów, jakich dopuścili się bliźniacy trwało w sądzie półtorej godziny. Wartość skradzionych przedmiotów była różnie szacowana, niektóre parafie wyceniły szkody nawet na 10-11 tys. zł. Parafia Św. Kazimierza, z której oprócz nagłośnienia zginął także komputer wyceniła straty na 20 tys. zł.
Prokurator domagał się dla oskarżonych kary siedmiu lat więzienia. Uzasadniając wymierzoną karę czterech lat pozbawienia wolności sędzia Szczęsny Szymański powiedział, że sąd kierował się młodym wiekiem braci, tym że pochodzą z patologicznej rodziny; jeden z braci pracował za niewielkie wynagrodzenie by utrzymać drugiego, który w tym czasie uczęszczał do szkoły zawodowej (ta szkoła również została okradziona).
Zdaniem sądu, taka kara będzie wystarczająca, by odnieść efekt wychowawczy. Sąd podkreślił jednak, że stopień społecznej szkodliwości czynów jakie dokonali oskarżeni jest "bardzo znaczny", bo jest tak wielu poszkodowanych.
Większość poszkodowanych wycofała swoje wnioski z sądu i nie domagała się, żeby bracia naprawili wobec nich szkodę. Takich wniosków nie wycofało tylko kilku poszkodowanych, dlatego sąd zasądził od oskarżonych obowiązek naprawienia tych szkód w różnej wysokości od 50 po 150 zł. Najwięcej - po 2,5 tys. zł - obaj oskarżeni mają zwrócić jednej z parafii prawosławnych w Białymstoku.
Sąd przyznał, że nie znalazł wyjaśnienia dlaczego oskarżeni kradli, bo skradzione przedmioty przechowywali w domu. Sąd zdecydował także o przedłużeniu do kwietnia aresztu wobec oskarżonych.