Berlusconi: wybory albo miliony ludzi na ulicach Rzymu
Lider włoskiej opozycji i najpoważniejszy
kandydat centroprawicy na premiera Silvio Berlusconi ostrzegł, że jeśli nie zostanie spełnione żądanie jego bloku
rozpisania przedterminowych wyborów, to miliony ludzi wyjdą na
ulice Rzymu.
Do wtorku prezydent Giorgio Napolitano prowadzi konsultacje na temat rozwiązania obecnego kryzysu rządowego, do którego doszło po dymisji gabinetu Romano Prodiego i jego porażce w Senacie w głosowaniu nad wotum zaufania.
Na dwa dni przed rozmowami z prezydentem Berlusconi oświadczył w Mediolanie: Jeśli nie będzie wyborów, miliony osób udadzą się do Rzymu, by się ich domagać.
Były premier dał jasno do zrozumienia, że już prowadzi kampanię wyborczą i liczy na koalicję ze swymi dotychczasowymi sojusznikami, z którymi już dwa razy był w rządzie - Sojuszem Narodowym i Ligą Północną, a także z prokatolicką partią UDC.
Jednocześnie, co było wielkim zaskoczeniem, Berlusconi ogłosił, że jeśli wygra wybory, w jego rządzie znajdą się również niektórzy przedstawiciele lewicy. Wśród lewicy są osoby o zdrowym rozsądku i dobrej woli, które chcą dzielić się z nami odpowiedzialnością za reformy" - zauważył. " Z całą pewnością im nie odmówimy - dodał najbogatszy Włoch.
Po raz kolejny przeciwko przedterminowym wyborom wypowiedział się lider największego ugrupowania centrolewicy - Partii Demokratycznej Walter Veltroni. Jego zdaniem wybory byłyby "katastrofą dla kraju".
"Musi powstać rząd techniczno-instytucjonalny, który powinien być popierany zarówno przez nas, jak i przez opozycję" - oświadczył Veltroni. Według niego taki rząd potrzebowałby roku na przeprowadzenie najważniejszych reform, w tym uchwalenie nowej ordynacji wyborczej.
Wszystko wskazuje na to, że zwolennikiem takiego właśnie rozwiązania kryzysu jest również prezydent Napolitano. (ap)
Sylwia Wysocka