Beenhakker pracował "na czarno"?
Kontrolerzy z Wojewódzkiego Urzędu Pracy sprawdzają w siedzibie PZPN, czy Leo Beenhakker pracuje "na czarno". Holenderski trener naszej reprezentacji, by pracować legalnie w Polsce potrzebuje odpowiedniego zezwolenia. Tymczasem żaden wniosek do Urzędu Pracy nie wpłynął, poinformował dyrektor urzędu Tadeusz Jan Zając.
07.09.2006 | aktual.: 07.09.2006 14:56
Gdy kontrolerzy potwierdzą, że Leo Beenhakker pracuje z polską reprezentacją nielegalnie, sprawa trafi do sądu grodzkiego. Trenerowi grozi do tysiąca złotych grzywny, a pracodawcy - PZPN-owi - kara do trzech tysiący złotych.
Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Michał Listkiewicz przyznaje, że Leo Beenhakker pracuje bez pozwolenia. Pracuje nieoficjalnie od 15 lipca - mówi prezes. Dodaje jednak, że holenderski szkoleniowiec nie podpisał jeszcze umowy ze związkiem i na razie pracuje jako wolontariusz. Brak zezwolenia Listkiewicz tłumaczy procedurami.
Tymczasem Wojewódzki Urząd Pracy wyjaśnia, że wolontariusze mogą pracować tylko w instytucjach pożytku publicznego. Dyrektor Urzędu tłumaczy, że nie jest ważne, czy Leo Beenhakker pobiera wynagrodzenie czy nie. Istotne jest to, jak podkreśla dyrektor, czy wykonuje pracę. A na to, jak dodał, mamy niezbite dowody, bo cała Polska widziała selekcjonera w czasie meczów z Finlandią, czy Serbią.
Poza tym, jak tłumaczył dyrektor Zając, obywatele Holandii zezwolenie na pracę dostają niemal od ręki. Obowiązuje ich bowiem uproszczony tryb wydawania pozwoleń.
Holenderski trener będzie mógł wykonywać pracę selekcjonera reprezentacji, pod warunkiem jednak, że PZPN złoży odpowiedni wniosek.
Dyrekor Wojewódzkiego Urzędu Pracy poinformował, że jeśli potwierdzą się podejrzenia dotyczące nielegalnej pracy trenera w Polsce, zleci kontrolę wszystkich przypadków tego typu w PZPN. Polski Związek Piłki Nożnej będzie miał też zakaz zatrudniania przez 12 miesięcy pracowników spoza krajów członkowskich Unii Europejskiej.