Beata Kempa o sprawie Lecha Wałęsy: trzeba wreszcie przyjechać i stanąć przed Polakami
W życiu popełnia się błędy, nie ma ludzi, którzy tego nie robią, ale trzeba umieć się do nich przyznać i przeprosić - powiedziała w programie Wirtualnej Polski #dziejesienazywo Beata Kempa, szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, odnosząc się do zarzutów wobec Lecha Wałęsy o współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa.
Kempa stwierdziła, że sytuacja byłaby inna, gdyby przeprowadzona została deubekizacja i dekomunizacja, a "nie byłoby polityki grubej kreski i uwłaszczania się nomenklatury na majątku narodowym". - Na to wszystko zezwalano przez lata. Jakiś powód był. Gdyby stanąć w prawdzie w latach 90., gdyby ten wrzód przeciąć, to może tak wiele młodych ludzi nie wyjechałoby z kraju, bo nasz rozwój gospodarczy byłby zupełnie inny. Te kilka decyzji prezydenta Wałęsy pokazują, że chyba czegoś się bał. Myślę, że trzeba wreszcie przyjechać i stanąć przed Polakami, powiedzieć jak było naprawdę - mówiła.
Przywołała również kontrowersje związane z nocą teczek w czerwcu 1992 roku. - Jako matka maleńkiego dziecka patrzyłam, jak obalany był rząd Olszewskiego. Wtedy, gdzieś tam na prowincji, tego nie rozumiałam. Jak to możliwe, że człowieka prawego, który chce wreszcie lustracji, żeby raz przeciąć, to co było złe w naszym kraju, jednym pociągnięciem pióra się usuwa. Potem zobaczyłam film "Nocna zmiana" i byłam delikatnie mówiąc bardzo zniesmaczona. Zrozumiałam, że krąg ludzi, który o nas decydował, nie do końca chciał dobrze dla nas wszystkich, ale dla siebie - oceniła szefowa KPRM.
Zastrzegła, że wszystko muszą zbadać historycy, ale Lech Wałęsa powinien wyjaśnić swoje postępowanie 10 milionom byłych członków "Solidarności" i młodemu pokoleniu. - Gdyby powiedział zwykłe przepraszam, nawet jeśli nie umie się przyznać, gdyby jego komunikat zmienił się na "my obaliliśmy komunę, a nie ja obaliłem", gdyby było trochę więcej pokory, bylibyśmy w innym miejscu - stwierdziła Kempa.
Prowadzący program Michał Kobosko pytał również o postulaty zmiany patrona portu lotniczego w Gdańsku. - Jeśli mówią to ludzie, którzy wtedy działali w opozycji, siedzieli w więzieniu, byli bici, internowani - dzisiaj część z nich żyje w biedzie, niedostatku i widzą co się dzieje, a wtedy mieli nadzieje na inną Polskę, widzieli jaki mieliśmy w sobie potencjał narodowy... Jeśli Ci ludzie mówią, że takie miejsca jak nasz port lotniczy na to nie zasługuje, to oni mają do tego pełne prawo - odpowiedziała.