Awantura w studio TV. Polityk oblany wodą: to męska dziwka!
Rafalala, znana warszawska transseksualistka, oblała wodą Artura Zawisza z Ruchu Narodowego. Puściły jej nerwy po tym, jak polityk nazwał ją "tym czymś". Wściekły Zawisza krzyczał w studio: "mamy do czynienia z męską dziwką". Cała scena rozegrała się w studiu telewizyjnym Polsatu.
07.08.2014 | aktual.: 07.08.2014 16:28
- Przychodzę tu jako przedstawiciel normalnego świata i jestem zażenowany, że siedzę w jednym studiu z tym "czymś" - powiedział Artur Zawisza na antenie Polsat News. W reakcji na te słowa transseksualistka Rafalala oblała Zawiszę wodą i zdemolowała stolik, który oddzielał rozmówców. - Nie będę nazywana "tym czymś" - protestowała.
- Pan jest głupim człowiekiem, który kłamie na wizji - odpowiadała transseksualistka. - Pani robi burdel ze studia telewizyjnego - powiedział Zawisza do prowadzącej program Agnieszki Gozdyry.
Potem zaczęły padać jeszcze gorsze obelgi. - Mamy do czynienia z męską dziwką, która za 200 zł za godzinę świadczy usługi seksualne - wykrzykiwał Artur Zawisza i wściekły opuścił studio. Zapowiedział, że będzie żądał przeprosin od stacji telewizyjnej i odszkodowania. - Proszę mnie pozwać - odkrzykiwała Rafalala. - Zostałam zaatakowana i obrażona. Jaka jest kara za oblanie wodą, a jaka za to, że on odbiera mi całe moje człowieczeństwo? - mówiła potem.
Po tym incydencie Gozdyra napisała na Twitterze: "Goście programu przyjmując zaproszenie doskonale wiedzą, kto będzie ich partnerem w dyskusji. Pan Zawisza także o tym wiedział. Druga rzecz - jakakolwiek przemoc jest niewłaściwa, słowna czy fizyczna. Kropka".
O Rafalali zrobiło się głośno w poniedziałek, po tym jak pobiła obrażającego ją mężczyznę, a dokumentujące tę scenę nagranie umieściła w internecie. Krzysztof M., który nie chciał transseksualistce wynająć mieszkania i powiedział o niej "to coś" kilkukrotnie oberwał w twarz. O tym incydencie Rafalala i Zawisza mieli rozmawiać w studiu Polsatu.
Tak szczegóły zajścia Rafalala opisała na swoim blogu: "Jakiś tydzień temu postanowiłam wynająć apartament u Pana Krzysztofa M., umówiłam się telefonicznie, miałam podjechać dać pieniądze, a on mi klucz. Podjechałam tam z moją siostrzenicą Nikolą, zadzwoniłam, że jestem na dole. Wyszedł Pan Krzysztof, który na moje 'dzień dobry' odpowiedział: 'nie, nie', po czym odwrócił się i podszedł do furtki na osiedle. Zagrodziłam mu drogę i zapytałam, o co chodzi? 'Pani jest Panem, Panią. Ja nie wynajmę'. Kiedy stałam jak wryta, podszedł do ochroniarza, który ma budkę obok furtki, i powiedział: 'Proszę mi pomóc, to COŚ nie daje mi wejść'".
To, co stało się później, zostało uwiecznione na nagraniu. Film błyskawicznie obiegł internet, pojawiając się nawet na zagranicznych portalach.