Anastazja P. po francusku - książka o seksie polityków
O miłostkach polityków zawsze wiele się we Francji mówiło, niejedna afera stanowiła tajemnicę poliszynela, ale pisać o tym ze wszelkimi szczegółami nie wypadało. To swoiste tabu łamie jednak wydana właśnie książka "Sexus Politicus".
Christophe Dubois i Christophe Deloire na 390 stronicach pokazują francuskich polityków uganiających się za spódniczkami, uwodzących i cudzołożących. Okazuje się, że upodobanie do pozamałżeńskiego seksu jest właściwe politykom wszystkich orientacji.
Autorzy twierdzą, że prezydent Jacques Chirac romansuje, podobnie jak jego poprzednicy Francois Mitterrand i Valery Giscard D'Estaing, a media okazują w tym wypadku sporą wyrozumiałość. Dla większości Francuzów miłostki i afery opisane w "Sexus Politicus" nie są niespodzianką, ale dotychczas istniała niepisana zasada, że to, co politycy robią w łóżku, jest ich sprawą prywatną.
Prawie wszyscy francuscy politycy są niepoprawnymi kobieciarzami - powiedział Deloire. Rzecz ciekawa, że tabu złamano... za zgodą samych polityków, którzy - jak zapewniają autorzy - chętnie rozmawiali o swych miłosnych podbojach.
"Sexus Politicus" dostarcza pikantnych szczegółów, dotyczących np. Mitterranda, który ponoć sypiał z tymi samymi kobietami, co jego najbliżsi doradcy, kierowca, a w jednym przypadku - Chirac.
Obecny prezydent jest przedstawiony jako istny Casanova, wymykający się ukradkiem na nocne schadzki, czy korzystający z kasy państwowej, żeby zabierać kochankę w podróże zagraniczne.
Książka opowiada o byłym ministrze, widywanym w klubach, w których goście wymieniają się partnerami/partnerkami, o porzuconej kochance jednego z polityków, która usiłowała popełnić samobójstwo, o kobiecie, którą w okrutny sposób porzucił jeden z potencjalnych kandydatów w wyborach prezydenckich w 2007 roku.
W wielu krajach ujawnienie takich informacji oznaczałoby koniec kariery polityków; nie we Francji.
Dubois nie ma jednak cienia wątpliwości, że to, co uchodzi płazem mężczyznom, ba - czego się po nich oczekuje, nie zostałoby wybaczone kobietom. Jeśli więc w wyścigu prezydenckim w 2007 roku zwycięży kandydatka socjalistów Segolene Royal, jako szefowa państwa będzie musiała przestrzegać zupełnie innych reguł niż jej męscy poprzednicy.