Aleksandra Jakubowska: będę wypełniała oczekiwania premiera
Monika Olejnik rozmawia z Aleksandrą Jakubowską - szefową gabinetu politycznego premiera
Co kobieta o wielkiej wyobraźni, wielkiej inteligencji - tak mówi premier Leszek Miller - będzie robiła w gabinecie Leszka Millera? Przede wszystkim wypełniała oczekiwania pana premiera. Rozumiem, że premier powołując mnie na to stanowisko wiązał z tym jakieś oczekiwania, nie mieliśmy okazji, żeby dłużej o tym porozmawiać. Ale już pani wie, jakie są oczekiwania premiera? Podejrzewam, jakie mogą być oczekiwania, ale expressis verbis tego nie usłyszałam, dlatego, że nasz kontakt wczoraj był krótki i właściwie sprowadzał się do podjęcia przeze mnie decyzji. Myślę, że taka rozmowa będzie miała miejsce, kiedy już te pierwsze, burzliwe chwile po rekonstrukcji rządu przejdą i będzie można na spokojnie się zastanowić. Ale zaskoczył panią premier tą decyzją? Nie. Nie? To kiedy się pani dowiedziała o tej decyzji? Znacznie wcześniej, ale to są już, że tak powiem sprawy między mną a premierem. Ale wcześniej to znaczy w niedzielę, w sobotę czy miesiąc wcześniej? Rozmawialiśmy z premierem o możliwości takiej propozycji w
przyszłości, ale państwo pozwolą, że datę tej rozmowy zachowam dla siebie. Co szef gabinetu politycznego premiera uważa na temat aborcji, czy powinno być zliberalizowane prawo aborcyjne? Ja od lat mam ustalony pogląd na temat ustawy antyaborcyjnej i w ogóle całego problemu. I od lat to samo powtarzam, że najpierw powinna być zapewniona wszechstronna edukacja seksualna, bezpłatny dostęp do środków antykoncepcyjnych, ponieważ ustawa antyaborcyjna jest sprawą wtórną. Jeżeli wychowamy młode kobiety, które będą miały pełną świadomość swojej płci i możliwości zapobiegania ciąży, to tych przypadków ciąż niechcianych będzie coraz mniej i wtedy problem ustawy antyaborcyjnej naprawdę będzie problemem drugorzędnym. Ale problem nie jest na razie drugorzędny, bo sekretarz generalny SLD uważa, że należy zmienić tę ustawę. Proszę pani, w naszej partii na szczęście nie ma obowiązku myślenia jednakowo. Są ludzie, którzy uważają, że nie trzeba. Więc dlatego chciałam się dowiedzieć, co pani uważa. Ja uważam właśnie to, co
przed chwilą powiedziałam. Czyli zmiana ustawy - nie. Najpierw trzeba dać młodym kobietom szansę, żeby mogły zapobiegać ciąży. A jak będą się zdarzały przypadku niechcianej ciąży, to wtedy trzeba się zastanowić, czy ta ustawa jest dobra czy jest zła. Uważam, że kobieta powinna mieć prawo wyboru. Ale żeby mieć to prawo wyboru, powinna być wszechstronnie wyedukowana w tej sprawie i nie powinno jej się utrudniać z racji chociażby tego - jeżeli już mówimy o przyczynach społecznych na przykład w przypadku aborcji - że również taką barierą społeczną jest kwestia poziomu zamożności. Jeżeli kobieta nawet chce korzystać ze środków antykoncepcyjnych, to one są po prostu drogie i niedostępne. Tak więc po pierwsze edukacja od momentu, który psychologie uznają za ten najważniejszy dla młodych dziewcząt, młodych chłopców. I nawet posunęłabym się do takiego twierdzenia, że to jest tez kwestia rozdawania tych środków na pewnym poziomie szkoły. Dlaczego ministrem skarbu przestał być Wiesław Kaczmarek, jakie popełnił błędy?
O to proszę zapytać premiera. Na pewno nie doczeka się pani dzisiaj ode mnie, że będę oceniała decyzje premiera tudzież moich kolegów ministrów. Ale ja myślałam, że pani jako szef gabinetu i kobieta wielkiej wyobraźni wie, jakie były powody? Proszę pani, jeszcze jestem formalnie wiceministrem kultury, nie mam jeszcze nominacji na szefa gabinetu i na razie proszę pozwolić uciec mi od tego typu ocen. A jednak nie pozwolę uciec, jak pani myśli, dlaczego była taka decyzja? Widocznie premier miał inną koncepcję. Dokonał oceny, podjął decyzje i na pewno nie odbyło się to bez rozmowy z ministrem Kaczmarkiem i podejrzewam, że taki to miało przebieg. Premier ma prawo dokonywać takich zmian nie informując o przyczynach swoich decyzji. To jest prawo każdego szefa. W przypadku Leszka Millera na pewno jest to poparte rozmową, bo zdarzają się takie przypadki - i miałyśmy pewnie do czynienia z tym w pracy zawodowej - że traci się pracę bez słowa wyjaśnienia, natomiast w tym przypadku na pewno premier taką rozmowę odbył.
Natomiast proszę nie odmawiać premierowi prawa do tego, aby podejmował decyzje, jaki skład będzie miał jego gabinet. Ja nie odmawiam, tylko chciałam się dowiedzieć, jaka była konkretna przyczyna, czy według pani był dobrym ministrem czy złym. To proszę zapytać o to premiera. A czy pani będzie nadal zajmowała się ustawą o radiofonii i telewizji? Chciałabym zajmować się tą ustawą i myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie, jeżeli poproszę premiera, żeby taką decyzję podjął dlatego, że powierzenie komuś innemu w tym momencie tej ustawy to jest dalsze jej opóźnianie. Ja o tej ustawie wiem tyle, obcując z nią przez rok, wiem tyle o moich rozmowach zarówno z nadawcami komercyjnymi, jak i nadawcami publicznymi, wiem tyle o różnych sprawach, które jeszcze trzeba w niej poprawić, myślę więc, że chociażby z tej przyczyny... Przecież premier powiedział, że ważną sprawą jest jak najszybsze uchwalenie ustawy o radiofonii i telewizji, chociażby ta racjonalna przyczyna powinna sprawić, że zostanę przy tej ustawie. Poza tym
nie ukrywam, że chciałabym skończyć to, co zaczęłam. Ośrodek pozaparlamentarny inspiruje atak na premiera - tak uważa szef klubu parlamentarnego SLD Jerzy Jaskiernia, tak powiedział wczoraj w TVN 24. Czy pani się zgadza z tym poglądem? Mowa jest o wizycie Lwa Rywina u Adama Michnika. Dla mnie cała sprawa jest absolutnie niejasna, pełna ciemnych stron, które racjonalnie nie dają się wytłumaczyć. Ja naprawdę uczestniczę w pracach nad tą ustawą od samego początku, od momentu, kiedy pan przewodniczący Juliusz Braun 15 stycznia ubiegłego roku przekazał na ręce premiera projekt Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Byłam jedyną osobą upoważnioną przez premiera do tego, żeby prowadzić rozmowy z nadawcami komercyjnymi, nadawcami publicznymi, tudzież autorami i twórcami, których ta ustawa dotyczy. I miałam jasne, bardzo wyraźne wytyczne premiera, które przez ten okres się na jotę nie zmieniły. Powiedział mi, że mam się kierować najpierw projektem, który został przyjęty przez rząd, a potem - kiedy już doszliśmy do
pewnego porozumienia z mediami komercyjnymi - autopoprawką. I dla mnie wytyczną było to, co 23 lipca ubiegłego roku przyjął rząd w postaci autopoprawki. Nie było mowy o żadnych kluczeniach, meandrach, handlowaniu czymkolwiek i dlatego z dużym spokojem przyjmuję inicjatywę, która się pojawiła w sejmie komisji śledczej. Chociaż tak pragmatycznie rzecz biorąc, nieracjonalne jest powoływanie tej komisji w momencie, kiedy rozpoczęła pracę prokuratura, ale myślę, że z powodów sygnału dla społeczeństwa będę namawiała moich kolegów z klubu SLD, aby głosowali za powołaniem takiej komisji, ponieważ wiem, że mamy ręce czyste. Dobrze, czy według pani ktoś ma nieczyste ręce w tej sprawie? Skończę jeszcze takim może twierdzeniem, które chciałabym, żeby zostało zapamiętane. Otóż moim zdaniem rząd Rzeczypospolitej Polskiej nie jest na sprzedaż, parlament nie jest na sprzedaż i prawo w Polsce nie jest na sprzedaż. I jeżeli ktoś myśli inaczej, to dla tego kogoś nie ma miejsca w polskim parlamencie. No dobrze, to dlaczego
inaczej myślał Lew Rywin, który oczywiście nie jest w polskim parlamencie ani w rządzie, ale włączył w tę całą sprawę premiera Leszka Millera? Co pani sądzi o analizie Jerzego Jaskierni? Pani ciągle mi zadaje pytania, które powinny być kierowane do zupełnie innego adresata. Nie mogę odpowiedzieć za Lwa Rywina, co on myślał, ponieważ to tylko on wie. Natomiast jeżeli tak na zimno mam oceniać sytuację, to wydaje mi się, że po pierwsze, bardzo niedobrze jest, że od lat nie można uchwalić ustawy o lobbingu. Dlatego że w Sejmie - nie ukrywa tego chyba nikt - pojawiają się różne grupy lobbystów przy okazji uchwalania różnych projektów ustaw. Ponieważ zawsze jakaś grupa interesów, grupa gospodarcza czy grupa zawodowa jest zainteresowana takim, a nie innym kształtem ustawy. I mylą się role, to znaczy w rolach ekspertów sejmowych występują lobbiści, którzy są zatrudnieni przez dane firmy. I nagle obiektywny ekspert sejmowy zamienia się w kogoś, kto lobbuje za jakimś rozwiązaniem, więc to jest bardzo niedobre. I na
tym tle rodzą się takie próby ugrywania różnych interesów przy okazji robienia różnych ustaw. I być może - nie wiem, to jest takie moje pierwsze wrażenie, jakie mi się nasunęło, kiedy przeczytałam tekst w „Gazecie Wyborczej”, wiedząc dokładnie, jak praca nad tą ustawą przebiegała – ktoś, kto nie za bardzo wiedział, na jakim etapie prac jesteśmy, coś chciał przy okazji ugrać. Ale kto i dlaczego - nie wiem. Myślę, że prokuratura, a jeżeli nie prokuratura - chociaż nie wątpię w to, że prokuratura dotrze do sedna sprawy, ale dobrze, że jednak będzie się zajmował tym także parlament, bo uważam, że parlament powinien się oczyścić. Nie dostaję odpowiedzi od pani na temat analizy Jerzego Jaskierni, który w końcu jest szefem klubu SLD. Proszę pani, to jest zdanie Jerzego Jaskierni, on ma takie zdanie, tak ocenia sytuację. Co ja myślę o tej sytuacji, przed chwilą pani powiedziałam. Ale dobrze, że ukazała się ta publikacja w „Gazecie Wyborczej”? Moim zdaniem, ona powinna się ukazać w lipcu, dlatego, że ja w końcu
jestem dziennikarką, pani też jest od wielu lat dziennikarką i ja w tym tekście nie widziałam podstawowego argumentu, który by przemawiał na rzecz opóźnienia tego tekstu. To znaczy wyników śledztwa dziennikarskiego. A nawet nie tyle wyników, bo oczywiście śledztwo może się zakończyć brakiem wyników, ale o przebiegu tego śledztwa. Żeby nie osłabić premiera przed negocjacjami w Kopenhadze, nie wierzy pani w to? Wie pani, gdybyśmy tak przejrzeli „Gazetę Wyborczą” od lipca do Kopenhagi, znalazłoby się parę tekstów, które można by powiedzieć, że mogłyby też osłabić premiera, a nikt się nie wahał przed ich opublikowaniem. Które na przykład? Wie pani, na pewno było mnóstwo krytyki pod adresem rządu Leszka Millera, pod adresem premiera Kołodki, cała kwestia ustawy abolicyjnej i tak dalej. Ale przyzna pani, że takiej sprawy łapówkarskiej jeszcze nie było. Wie pani, ja nie wiem, czy w ogóle jest jakaś sprawa łapówkarska, w którą jest zamieszany premier. Moim zdaniem, nie ma takiej sprawy łapówkarskiej, w którą jest
zamieszany premier. Wie pani, wielokrotnie byłam świadkiem takich sytuacji i wiedziałam o takich sytuacjach, kiedy przychodzili różni mało znaczący ludzie do osób, które potrafiły coś założyć i powołując się na nazwisko osoby znaczącej mówiły, że przychodzą z jego polecenia. I czasami się zdarzało, że telefon do tej osoby wystarczał, żeby sprawdzić, że ona w ogóle na oczy kogoś takiego nie widziała. Czasami pewna hucpa sprawia, że ktoś idzie, powołuje się na czyjeś nazwisko, po czym nie liczy się z tym, że może to zostać sprawdzone. Dobrze, ale czy słusznie „Gazeta Wyborcza” zrobiła publikując to teraz, czy w ogóle to było bez sensu, że w tym momencie opublikowała? Wie pani, moim zdaniem, gdybym była na miejscu redaktora Michnika, a ktoś by przyszedł z taką propozycją, to ja bym nie nagrywała tego, nie latała do premiera, tylko po prostu zgłosiła do prokuratury, bo jest to normalna próba płatnej protekcji. I myślę, że zeznanie takiego człowieka, z takim autorytetem jak Adam Michnik, skłoniłoby jednak
prokuraturę do tego, żeby się sprawą zająć poważnie. Myślę, że takie sprawy należy ucinać w zarodku i nie pozwalać im się dalej toczyć. A premier nie powinien był uciąć, nie powinien od razu zawiadomić prokuratury? Gdyby pani była szefem gabinetu wtedy, czy nie doradziłaby pani premierowi, żeby natychmiast to zgłosił do prokuratury? Proszę pani, opinie prawników na ten temat są różne. Jedni mówią, że powinien zgłosić, ale większość prawników skłania się do tego, że właściwie on nie był osobą, która miała dowód przestępstwa. Dowodem przestępstwa w takiej sprawie na pewno nie jest kaseta, którą nagrał Adam Michnik, bo kaseta nie jest dowodem. Natomiast zeznanie dwóch osób, które oddzielnie prowadziły podobne rozmowy, to znaczy zeznanie pani Wandy Rapaczyńskiej i pana Adama Michnika to nie są fakty, które prokuratura może zlekceważyć. To są dowody na popełnienie przestępstwa. Premiera, tak jak i sto kilkadziesiąt innych osób... Przecież pani też wiedziała o sprawie, a czy pani zgłosiła do prokuratury tę sprawę?
Tak, ja zapytałam o to 3 września w „Kropce nad i” ministra sprawiedliwości Grzegorza Kurczuka. Ale nie zgłosiła pani, zapytała pani. Trudno, żebym ja zgłosiła - zapytałam, więc moje zapytanie mogło być zgłoszeniem. Ale również premier Miller odbył taką rozmowę z ministrem Kurczukiem po tej słynnej rozmowie i konfrontacji z Lwem Rywinem i Adamem Michnikiem. Minister Kurczuk odbył rozmowę z Adamem Michnikiem na ten temat. Dobrze, ale wracając do sprawy, czy według pani ta publikacja to jest uderzenie w premiera Leszka Millera? Jerzy Urban mówi: Murzyn zrobił swoje w Kopenhadze, może odejść. Proszę pani, moim zdaniem jest to sprawa, która zaszkodzi zarówno premierowi, jak i „Gazecie Wyborczej” dlatego, że jest to na zasadzie pewnego takiego działania, które zresztą obserwuję głosy internautów, również i na portalu „Gazety Wyborczej” i muszę powiedzieć, że jestem bardzo zaniepokojona tonem tych głosów i charakterem tych głosów.