PolskaAkademia wojenna

Akademia wojenna

Studenci już nie walczą o indeksy, to indeksy biją się o studentów.

19.06.2006 | aktual.: 19.06.2006 14:54

Wycieczki do Rzymu, dyktafony w prezencie, darmowe podręczniki i bilety na koncert Wilków albo zwolnienie z wpisowego, a czasem z czesnego. Tak uczelnie, przestraszone widmem demograficznego niżu, walczą o studentów. Są nawet rektorzy, którzy jeżdżą po kraju na harleyach davidsonach, aby w ten sposób przekonać licealistów do wyboru ich uczelni. W ubiegłym roku po raz pierwszy od 15 lat nie wzrosła liczba studentów. Uczelnie przygotowały o 100 tys. miejsc więcej, niż było maturzystów. A teraz z każdym rokiem będzie gorzej: w 2016 r. maturzystów będzie aż o 40 proc. mniej niż obecnie. Dla ponad 400 uczelni w Polsce zacięta, często na granicy fauli walka o studenta jest jedyną szansą na przetrwanie. Kandydaci na studentów tylko na tym zyskują, bo wymuszają lepszy produkt edukacyjny. Rynek klienta już święci triumfy, a będzie jeszcze lepiej.

Studia jak karnawał

Uczelni nie stać już na to, by podczas wakacji robić sobie wakacje. W rektoratach i dziekanatach trwa powszechna mobilizacja, panuje bojowy nastrój. Już w ubiegłym roku do uczelni państwowych przyjęto o 10 tys. mniej pierwszoroczniaków niż rok wcześniej. Uczelnie niepaństwowe przyjęły z kolei o 6 tys. mniej kandydatów. W ciągu najbliższej dekady liczba osób w wieku 19- -24 lata zmniejszyła się o ponad 1,1 mln, czyli o jedną czwartą. W efekcie część uczelni po prostu zbankrutuje. Dlatego szukają coraz wymyślniejszych narzędzi promocji. W ubiegłym roku przemyska Wyższa Szkoły Administracji i Zarządzania rozdawała kandydatom wejściówki na koncert zespołu Wilki. Ekipy studentów i pracowników tej uczelni co roku odwiedzają podkarpackie szkoły średnie z prezentacją multimedialną. W konkursach organizowanych podczas tych spotkań można wygrać modne gadżety, na przykład plecaki. Poznańska Wyższa Szkoła Bankowa organizuje imprezy plenerowe i quizy, w których nagrodami są iPody czy pendrive'y. Z kolei Wyższa Szkoła
Zarządzania w Rzeszowie co roku wymyśla konkursy, w których pierwszą nagrodą jest zwolnienie z czesnego przez całe studia, drugą - studia za pół ceny, a trzecią - bezpłatny pierwszy rok. Można jeszcze wygrać wycieczkę do Rzymu, aparat fotograficzny lub radio. A rozstrzygnięcie konkursu odbywa się na imprezie, którą uświetniają takie gwiazdy jak Anita Lipnicka i John Porter czy zespół Dżem. Praktycznie wszystkie uczelnie biorą udział w targach edukacyjnych, organizują festiwale kultury, pikniki naukowe, konferencje, debaty, wykłady otwarte.

Mniej znane i uznane uczelnie prywatne przyciągają studentów poprzez kształcące się u nich celebrities. Tomek Makowiecki, muzyk, finalista "Idola", zachęca do wybrania Wyższej Szkoły Promocji w Warszawie. Wyższą Szkołę Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego promuje znany surfer, mistrz świata Wojciech Brzozowski, który pisze tam doktorat. Na tej uczelni studiuje też tancerz Marcin Hakiel, partner Kasi Cichopek z "Tańca z gwiazdami" w TVN. Gdy brakuje celebrities, szkoły starają się robić wrażenie, że są trendy. Studenci reklamujący Wyższą Szkołę Handlu i Prawa im. Ryszarda Łazarskiego wyglądają niczym bohaterowie serialu "Beverly Hills 90 210". Z kolei studenci Wyższej Szkoły Ekonomiczno-Informatycznej w Warszawie pozują na przebojowych pracowników międzynarodowej korporacji.

Profesor Roch Sulima, antropolog kultury, uważa, że konkurencja między uczelniami doprowadziła do skarnawalizowania edukacji. - Promowanie tylko wiedzy wydaje się banalne, bo to oferuje każdy. Reklamuje się nie wiedzę, lecz towarzyszące jej pozyskiwaniu szczęśliwe okoliczności. Studiowanie w konkretnej uczelni to nie tyle kucie, ile miłe spędzanie czasu w klubach, kafejkach, na uczelnianych kortach i basenach. Student ma się poczuć jak w centrum handlowo-rozrywkowym - mówi "Wprost" prof. Sulima. Tak promuje się na przykład Wyższa Szkoła Informatyki w Łodzi, mająca własny ośrodek sportu i rekreacji.

Agnieszka Niedek
Magdalena Rychter

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)