7‑letni Irakijczyk poleciał na operację do Polski
Siedmioletni Saddżad z irackiej prowincji Wasit będzie kolejnym małym Irakijczykiem leczonym w Polsce. Chłopiec, który ma wrodzoną wadę serca, odleciał samolotem wojskowym do Polski, gdzie przejdzie operację.
14.09.2005 | aktual.: 14.09.2005 14:01
Zdaniem szefa polskiej misji medycznej w Iraku płka Roberta Salamona, dziecko nie miałoby szans na odpowiednie leczenie w tym kraju. Jest to ciężka wada wrodzona serca. Po kontakcie z Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu doszliśmy do wniosku, że możliwe jest leczenia chłopca w Polsce - powiedział Salamon w Iraku.
Przeszkodą w wysłaniu chłopca na leczenie do Polski mogły być pieniądze, ale te, dzięki pomocy wielu osób, udało się zgromadzić. Mieliśmy dużo kłopotów, by wszystko zorganizować. Ważne są przede wszystkim pieniądze, które udało się zgromadzić. Środki były zbierane przez różne instytucje. Zaangażowane były w to m.in. Ministerstwo Obrony Narodowej i organizacje charytatywne związane z Jerzym Owsiakiem - wyjaśnił Salamon.
Saddżad będzie w Polsce najprawdopodobniej przez miesiąc. Po operacji w Centrum Zdrowia Dziecka przejdzie w kraju jeszcze wstępną rehabilitację, a następnie wojskowym samolotem wróci do Iraku. Razem z nim do Polski poleciał jego ojciec.
Jestem bardzo szczęśliwy, że jadę do Polski. Chcę podziękować wszystkim ludziom, którzy mi pomagają - mówił Saddżad w rozmowie z polskimi dziennikarzami w obozie Echo w Diwanii. Dodał, że nie boi się jechać do kraju, o którym wie, że jest daleko i są tam góry.
Choć malec twierdzi, że jest spokojny, w jego dużych i ciemnych oczach widać strach. Na pytania odpowiada cicho i rzadko się uśmiecha. Cały czas ściska biało-czerwoną piłkę, którą dostał w prezencie od lekarzy.
Saddżad po raz pierwszy trafił do polskich lekarzy wiosną. Wtedy w bazie w Diwanii przeszedł pierwsze badania. Poprzednia zmiana przekazała nam dokumenty medyczne związane z leczeniem chłopca. My pogłębiliśmy diagnostykę, ponieważ chcieliśmy być pewni, że operacja w Polsce się uda - tłumaczy Salamon.
Polscy lekarze w Diwanii leczą obecnie około dziesięciu irackich dzieci. Najczęściej są to choroby przewlekłe, choć czasem zupełnie banalne, jak np. zapalenie gardła, oskrzeli, czy spojówek. Są jednak również trudne przypadki. Rehabilitację w polskim szpitalu polowym przechodzi 5-letnia Azel, która miała złamane obie kości udowe po wypadku drogowym. Po konsultacji lekarze polscy i amerykańscy uznali, że powinna zostać zoperowana w amerykańskim szpitalu polowym w Bagdadzie. Zabieg się udał i obecnie dziewczynka przy pomocy polskich lekarzy wraca do zdrowia.
Salamon uważa, że gdyby nie było problemów z pieniędzmi, to do Polski trafiałoby zdecydowanie więcej irackich dzieci wymagających specjalistycznego leczenia.
Uważam, że trafiają do nas dwie, trzy osoby miesięcznie, którym obecna służba zdrowia w Iraku nie jest w stanie pomóc. Gdybym miał więcej środków, na pewno więcej dzieci jeździłoby do Polski na leczenie. My tych środków nie mamy, dlatego apeluję do organizacji charytatywnych w kraju o włączenie się w zdobywanie pieniędzy. Te biedne dzieci tego potrzebują - powiedział Salamon.
Paweł Hochstim