1600 zł podwyżki "brutto brutto", czyli co naprawdę wywalczyły pielęgniarki?
To oszustwo. Gruszki na wierzbie - tak o porozumieniu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych z Ministerstwem Zdrowia mówi Maria Ochman, szefowa Krajowego Sekretariatu Zdrowia NSZZ "Solidarność". Dodaje, że to dzielenie pielęgniarek na lepsze i gorsze. Nie tylko ona tak uważa. Także inne związki zawodowe nie są zachwycone treścią dokumentu, który podpisano nad ranem 23 września w jednym z gabinetów w gmachu resortu zdrowia. Czy był to sukces, czy porażka? - Bez wątpienia sukces, ale za jaką cenę? - pyta szefowa Federacji Związków Zawodowych Ochrony Zdrowia Urszula Michalak.
09.10.2015 | aktual.: 10.10.2015 16:09
23 września, po wielu miesiącach negocjacji, ogłoszeniu pogotowia strajkowego i wielotysięcznej manifestacji w Warszawie, szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Lucyna Dargiewicz poinformowała o sukcesie 11-godzinnych rozmów w resorcie zdrowia.
- Słowa, które padły 10 września z ust ministra zdrowia do protestujących pielęgniarek i położnych, stały się faktem. Minister dotrzymał tego słowa, za co dziękuję - stwierdziła po zakończonych rozmowach szefowa OZZPiP Lucyna Dargiewicz. - Cztery razy 400 złotych umocowane na trwałe w poborach pielęgniarskich stały się faktem - dodała.
W świat poszła informacja: pensje pielęgniarek i położnych w ciągu najbliższych czterech lat wzrosną o 1600 zł.
- Gdyby nie fakt, że pracuję już od 20 lat w tym zawodzie i nie raz słyszałam takie komunikaty, pewnie bym się bardzo ucieszyła - mówi WP Magda, pielęgniarka pracująca w jednym z warszawskich szpitali. - Dla mnie byłby to wzrost wynagrodzenia o jedną trzecią. Dla wielu moich koleżanek z innych szpitali nawet prawie o połowę.
Magda prosi, byśmy nie podawali jej nazwiska i miejsca pracy. Mówi, że nie wstydzi się własnych poglądów, ale nie chce dodatkowego powodu do kłótni z koleżankami. Razem z nimi brała udział w licznych pielęgniarskich protestach, manifestacjach, a nawet głodówkach. Za każdym razem miała nadzieję, że wreszcie coś się zmieni. Teraz wie, że nie tędy droga.
- Problem w tym, że wszyscy uwierzyli, że teraz pielęgniarki będą zarabiać o 1600 zł więcej. A to bzdura! To kwota brutto, więcej - to kwota brutto brutto!
Brutto brutto? Tak, to nie jest błąd. To określenie, którego używa się m.in. przy finansowaniu różnych projektów ze źródeł europejskich. Kwota brutto brutto oznacza, że wliczono w nią nie tylko koszty składek ponoszonych przez pracownika, ale także pracodawcę.
- To oznacza, że z 400 zł, które przekaże szpitalowi NFZ, my dostaniemy ok. 230 zł na rękę. 230 razy cztery to 920 zł, a nie 1600 zł. Prawda, że to znacząca różnica? Niestety, tego głośno nikt nie powie - mówi WP Magda. - Związkowcy odtrąbili sukces, minister uśmiechnął się do kamery, a nas znowu okpiono. I na dodatek skłócono między sobą i z resztą pracowników ze szpitali i przychodni, którzy zarabiają czasem połowę tego, co my.
Tajne negocjacje, poufne porozumienie
- Każda ze stron chciała znaleźć porozumienie i w związku z tym kompromis jest wypracowany ustępstwami z obu stron, ale jednocześnie z wyraźnym rozwiązaniem problemu, który od ponad ośmiu lat nie był w kraju rozwiązany - mówił minister zdrowia prof. Maria Zembala po podpisaniu porozumienia z OZZPiP i Naczelną Radą Pielęgniarek i Położnych. Poinformował też, że szczegóły podpisanego porozumienia zostaną ujawnione w poniedziałek - 28 września. Pięć dni po jego podpisaniu. Dlaczego?
- To tak, jakby próbowano coś ukryć - komentuje dla WP Maria Ochman. - Nie po raz pierwszy zresztą.
Negocjacje resortu zdrowia ze środowiskiem pielęgniarek w sprawie podwyżek toczyły się od kilku miesięcy. OZZPiP domagał się 1500 zł podwyżki do podstawy wynagrodzenia, w trzech transzach po 500 zł przez 3 lata. Co proponował resort? Dokładnie nie wiadomo. W czerwcu negocjacje, na prośbę resortu zdrowia... utajniono.
"Zwracamy uwagę, że nasza organizacja od początku rozpoczęcia rozmów tj. od 23.06.2015 r. na prośbę Ministerstwa Zdrowia zachowywała w tajemnicy przebieg prowadzonych negocjacji. Istnieją jednak granice lojalności i dobrej woli" - brzmi fragment listu, który przedstawicielki OZZPiP napisały do premier Ewy Kopacz w połowie lipca.
- To normalne, że gdy prowadzi się negocjacje, nie mówi się publicznie o ich przebiegu - tłumaczy WP Lucyna Dargiewicz, szefowa OZZPiP. - Tak było i w tym przypadku, nie ma w tym nic dziwnego. Ujawnianie szczegółów rozmów mogłoby szkodzić negocjacjom.
W rozmowach brał udział tylko OZZPiP i przedstawiciele samorządu zawodowego - Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych. Dlaczego inne związki zawodowe, również zrzeszające pielęgniarki i położne, nie brały udziału w negocjacjach?
- Nikt nas nie zaprosił - mówi WP Urszula Michalska, szefowa Federacji Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia i Pomocy Społecznej. - Tymczasem w naszych szeregach także są pielęgniarki i położne.
- To jest właśnie problem, złamano tryb dialogu społecznego - komentuje dla WP Maria Ochman, szefowa Krajowego Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ "Solidarność". - Minister nie ma prawa wybierać sobie, z kim prowadzi negocjacje, a z kim nie.
Resort zdrowia nie widzi jednak nic dziwnego w tym, że negocjacje prowadził tylko z jednym związkiem zawodowym. Wiceminister Cezary Cieślukowski tłumaczy Wirtualnej Polsce, że były to rozmowy o podwyżkach dla pielęgniarek i położnych, a nie o wynagrodzeniach innych grup zawodowych w służbie zdrowia.
- Założeniem rozmów było znalezienie rozwiązania dotyczącego całego środowiska pielęgniarek i położnych. Rozmawialiśmy więc ze związkiem, który skupia tylko pielęgniarki i położne. W rozmowach uczestniczyli także przedstawiciele Naczelnej Rady Pielęgniarskiej, organizacji, która skupia wszystkie pielęgniarki bez względu na przynależność związkową - tłumaczy WP wiceminister Cieślukowski.
A dlaczego zajęto się tylko płacami pielęgniarek i położnych? - Pielęgniarki i położne są najliczniejszą grupą zawodową w ochronie zdrowia. Niestety średnia wieku rośnie, a nowe nie podejmują pracy. Musimy zatroszczyć się o wysokiej jakości opiekę zdrowotną naszych pacjentów, zapewniając dobre warunki pracy i płacy pielęgniarkom. Należy im pogratulować, że potrafiły się tak doskonale zorganizować. Opracowały i przedstawiły dokumenty dotyczące sytuacji ich grupy zawodowej - mówi WP wiceminister Cieślukowski.
Dantejskie sceny, płacz, kłótnie
Efektem rozmów z OZZPIP i NRPiP był projekt rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie ogólnych warunków umów o udzielenie świadczeń opieki zdrowotnej. Pod koniec lipca trafił on do konsultacji. Na mocy tego rozporządzenia pielęgniarki i położne miały otrzymać średnio 300 zł dodatku do pensji. Miał on być wypłacany od 1 września 2015 r. do 30 czerwca 2016 roku. Problem w tym, że podwyżki miały dostać tylko pielęgniarki pracujące w szpitalach.
To jednak nie wszystko. W jednym z paragrafów tego projektu zapisano, że o podziale środków przekazanych placówkom medycznym przez NFZ mają decydować komisje, w skład których wchodzić będą "przedstawiciele związków zawodowych pielęgniarek i położnych zrzeszających wyłącznie pielęgniarki i położne". Taki związek jest tylko jeden: OZZPiP.
- W moim szpitalu działają trzy związki zawodowe skupiające pielęgniarki. Na poziomie szpitala, rozmów z dyrekcją, zazwyczaj występują razem. Nie przypominam sobie sytuacji, by jeden związek robił coś bez wsparcia drugiego - opowiada Magda. - Gdy dziewczyny zobaczyły projekt tego rozporządzenia, coś w nich pękło. Po korytarzach zaczęto szeptać, że te 300 złotych to dostaną tylko te, które są w OZZPiP.
Istnienie takiej plotki potwierdza także Urszula Michalska, szefowa Federacji Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia i Pomocy Społecznej. - Niestety, do mnie też zaczęły docierać takie sygnały. Oczywiście, to bzdura, podwyżki są dla wszystkich, ale... Nie można wykluczyć, że podczas ich rozdzielania w placówkach, dziewczyny z OZZPiP mogą chcieć faworyzować koleżanki ze swojego związku - mówi WP.
O "dantejskich scenach" w szpitalach mówi także Maria Ochman. - Mam wrażenie, że minister Zembala zrobił to z pełna premedytacją, w myśl zasady "dziel i rządź", skłócił środowisko. Złamał zasady dialogu społecznego, złamał ustawę o związkach zawodowych i zapisy konstytucji dotyczące równości wszystkich wobec prawa. To dlatego "Solidarność" złożyła do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez ministra - tłumaczy WP.
W rzeczywistości jednak to nie minister był pomysłodawcą tego zapisu. Jak wynika z korespondencji między resortem zdrowia a OZZPiP, wnosił o jego wprowadzenie... związek. Powód? OZZPiP tłumaczył, że jeśli decydować będą wszystkie organizacje, to dojdzie do konfliktów. Mówiąc wprost: inne związki zaczną domagać się podziału środków na podwyżki dla pozostałych pracowników medycznych.
I nie ma się co dziwić takiemu postulatowi. Gdy pielęgniarki negocjowały z resortem, dwie centrale związkowe: OPZZ i NSZZ "Solidarność" protestowały przeciwko prowadzeniu rozmów o podwyżkach tylko dla jednej z grup zawodowych w służbie zdrowia. Uprzedzały, że przyznanie podwyżki tylko kobietom w białych czepkach może stać się zarzewiem konfliktów w szpitalach i protestów.
"Minister nie ma takich uprawnień"
Ostatecznie, mimo sprzeciwów związkowców, w tym OZZPiP, 8 września minister podpisał rozporządzenie. Nie usatysfakcjonowało ono pielęgniarek, czego wyrazem była manifestacja, która dwa dni później odbyła się w stolicy i ogłoszenie ogólnopolskiego pogotowia strajkowego.
Oburzeni treścią rozporządzenia i sposobem jego negocjacji byli nie tylko związkowcy reprezentujący pracowników służby zdrowia, ale także organizacje pracodawców. Resortowi zarzucono brak konsultacji w sprawie rozporządzenia, a także brak wskazania źródeł finansowania podwyżek po 30 czerwca 2016 roku.
Rozporządzenie z 8 września nie spodobało się także członkom Porozumienia Zielonogórskiego, zrzeszającego świadczeniodawców podstawowej opieki zdrowotnej. Zatrudniają oni około 30 tysięcy pielęgniarek POZ, które były wykluczone z podwyżek.
- Od początku zwracaliśmy uwagę, że rozporządzenie z 8 września, to złe rozwiązanie. Podzieliło środowisko pielęgniarek na lepsze i gorsze - mówi WP Jacek Krajewski prezes Federacji Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia Porozumienie Zielonogórskie. - Pisaliśmy pisma, prosiliśmy o zorganizowanie konferencji uzgodnieniowej, bezskutecznie.
Z zarzutami dotyczącymi braku konsultacji z pracodawcami nie zgadza się resort zdrowia.
- Kilkakrotnie spotykaliśmy się z pracodawcami, informując ich o planowanych rozwiązaniach dotyczących podwyżek wynagrodzeń pielęgniarek. Brali oni również w konsultacjach społecznych - zapewnia WP wiceminister Cieślukowski.
Rozporządzenie niezgodne z prawem?
Pracodawcy dowodzą też, że minister zdrowia w ogóle nie miał prawa przy pomocy rozporządzenia podwyższać płac pielęgniarkom i położnym. "W naszej opinii delegacja ustawowa do wydania rozporządzenia nie daje prawa Ministrowi Zdrowia do regulacji wynagrodzenia żadnej grupy zawodowej. Ponadto ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych nie daje podstaw wydatkowania środków publicznych na inne cele, niż zabezpieczenie świadczeń medycznych. W związku z tym wyrażamy zastrzeżenia co do zgodności podpisanego przez Ministra Zdrowia rozporządzenia z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej" - można przeczytać w oświadczeniu Pracodawców Rzeczpospolitej Polskiej i Polskiej Federacji Szpitali.
Dlaczego minister zadekretował podwyżki pielęgniarek w rozporządzeniu o ogólnych warunkach świadczenia usług medycznych? - Bo ma delegację ustawową do wydawania takich rozporządzeń. Więc najwyraźniej wydawało mu się, że jak tam dopisze podwyżki, to będzie w porządku - tłumaczy WP Maria Ochman. - To taki wytrych. Falandyzacja prawa, to mało powiedziane.
Cena kompromisu
6 października nowelizacja rozporządzenia ministra zdrowia z 8 września, gwarantująca wzrost pielęgniarskich pensji o 1600 zł (brutto brutto), trafiła do konsultacji społecznych. Tym razem wskazano źródło finansowania podwyżek po 2019 roku, kiedy ma zostać wypłacona ostatnia transza wzrostu wynagrodzenia. W projekcie uwzględniono także przy podwyżkach pielęgniarki POZ. Ale one dostaną je nie od 1 września, jak ich koleżanki ze szpitali, ale od 1 stycznia.
- Nasze dziewczyny czują się rozczarowane, liczyły na te pieniądze - mówi WP Jacek Krajewski.
- One także otrzymają podwyżki. Takie same jak ich koleżanki. W 2016 roku dwukrotnie zostanie im podwyższona płaca - od 1 stycznia i od 1 września. W 2015 roku pielęgniarki POZ otrzymały już podwyżkę, w styczniu, w związku z podwyższeniem stawki kapitacyjnej - mówi WP wiceminister Cieślukowski.
Także Lucyna Dargiewicz zapewnia, że pielęgniarki z POZ "nie zostały pokrzywdzone". Również wspomina o podwyżce stawki kapitacyjnej na początku roku dla pielęgniarek POZ i o tym, że dostaną w 2016 roku podwyżkę dwukrotnie - w styczniu i we wrześniu. To oznacza, że ich pensje też wzrosną o 1600 zł.
- Zasłanianie się wzrostem stawki kapitacyjnej nie jest zbyt szczęśliwie, bo to nie była żadna podwyżka. Po prostu, po wprowadzeniu e-WUŚ okazało się, że w systemie jest mniej pacjentów, niż do tej pory sądzono. Podwyższono więc pielęgniarkom stawkę kapitacyjną, czyli za każdego przypisanego pacjenta, o 7,37 proc. Mniej pacjentów, więc płacą za nich więcej. Problem w tym, że te 7,37 proc. to średnia. A dziewczyny straciły czasem 11, a czasem 12 proc. pacjentów. Czyli mimo wzrostu stawki "za głowę", i tak zarabiają mniej - tłumaczy WP Jacek Krajewski.
Zapis o rozdzielaniu podwyżek w placówkach przez komisję składającą się z przedstawicieli dyrekcji i związki zawodowego zrzeszającego wyłącznie pielęgniarki i położne pozostał. Nadal niejasna jest też kwestia tego, czy podwyżka zostanie włączona do podstawy wynagrodzenia, czy też nie - decyzja w tej kwestii należy do zarządzających placówkami medycznymi.
- Czy jesteśmy zadowolone? Fajnie, że udało nam się wywalczyć podwyżki. Oczywiście, mogłyby być wyższe, mogłoby być lepiej. Nie jesteśmy w pełni szczęśliwe - mówi WP Dargiewicz. - To cena kompromisu, by podwyżkami objąć jak największą grupę pielęgniarek i na jak najdłużej.
Zdążą przed wyborami?
Konsultacje społeczne nad projektem ustawy mają zakończyć się 13 października. Resort w korespondencji z OZZPiP zapewnia, że rozporządzenie zostanie podpisane do 23 października, czyli tuż przed wyborami.
- Będę się cieszyć, jak dostanę te pieniądze na konto. Na razie staram się zachować spokój i nie wdawać w dyskusje na ten temat. Uspokajam też koleżanki. Bo po co nam kłótnie? Wystarczy, że już pacjenci na nas krzywo patrzą. "No tak, znowu wyrwały podwyżki, a dowołać się ich nie można, cały dzień tylko siedzą i kawkę piją" - opowiada Magda. - Tak, to fakt. Pół dnia siedzę za biurkiem, zamiast zajmować się pacjentami. Ale nie dla przyjemności. To przez dziesiątki dokumentów, które muszę ciągle wypisywać. Przez biurokrację, którą narzuca nam NFZ.
Związkowcy z innych central nie mają wątpliwości, że nowelizacja rozporządzenia zostanie podpisana przed 25 października.
- Ekspresowe konsultacje, a potem podpis ministra. Nie po raz pierwszy tak załatwia się podwyżki pielęgniarkom - mówi Urszula Michalska. - W 2010 roku, tuż przed wyborami prezydenckimi, Ewa Kopacz, wówczas minister zdrowia, także załatwiła pielęgniarkom podwyżkę. Otrzymały ustawową gwarancję, że trzy czwarte środków z 40-proc. nadwyżki od NFZ w szpitalach zostanie przeznaczone na podwyżki pielęgniarek.
Maria Ochman krytycznie odnosi się do tempa prac nad rozporządzeniem. Nie ukrywa też obaw, że jest to "kolejne oszustwo rządzących".
- To obiecywanie gruszek na wierzbie i wróżenie z fusów. Trudno przewidzieć jakie będą przychody ze składek zdrowotnych za dwa, trzy, cztery lata. A minister dzieli przecież środki, które ustawowo przeznaczone są na leczenie pacjentów. Jeśli do systemu wpłynie mniej pieniędzy, to z czego sfinansujemy te podwyżki? - pyta się Ochman.
Obie podkreślają, że pielęgniarkom i położnym podwyżki się należą. Zaznaczają jednak, że na wzrost wynagrodzeń czekają także inni pracownicy służby zdrowia: np. laboranci, technicy radiologii, medycyny nuklearnej. Lista jest długa.
Wiceminister Cieślukowski wyjawia w rozmowie z WP, że są plany, by tuż po wyborach w ramach Rady Dialogu Społecznego przystąpić do prac nad dokumentem w randze ustawy, który wzmocni dotychczasowe rozwiązania dotyczące podwyżek dla pielęgniarek. Ma on dotyczyć wszystkich zawodów medycznych.
- Powinien on opisywać zasady zatrudniania awansu zawodowego i wynagradzania wszystkich grup zawodów medycznych - tłumaczy Cieślukowski.
28 września związkowcy reprezentujący "dzieci gorszego Boga", czyli przedstawicieli innych niż lekarze i pielęgniarki zawodów medycznych, manifestowali na ulicach Warszawy. Zapowiedzieli, że będą walczyć o swoje prawa. Już nie wierzą w obietnice. Wygląda na to, że słowa dotrzymają. Kolejna pikieta w poniedziałek, 12 października.
- Nie byłam na manifestacji 10 września. W poniedziałek biorę wolne i pójdę pikietować z innymi - zapowiada Magda. - Trzeba cały ten system wywrócić do góry nogami. Jest zły. Wszyscy to wiedzą: lekarze, pielęgniarki, ratownicy, laboranci, technicy, administracja, pacjenci. Wiedzą to także ci, którzy nami rządzą. Mówią o demografii, o tym, że coraz mniej osób będzie płacić składki ZUS. Głośno nikt jednak nie mówi, że to oznaczać będzie także mniejsze wpływy do NFZ. Chorych jednak nie ubędzie, wręcz przeciwnie, będzie ich coraz więcej. Mogę być jedną z nich - dodaje.