Polska15 lat więzienia za rytualne zabicie kochanki

15 lat więzienia za rytualne zabicie kochanki

Na 15 lat więzienia skazał wrocławski sąd 44-letniego Rajmunda Jacka P., który ze szczególnym okrucieństwem dokonał rytualnego mordu na swojej 26-letniej kochance. Prokurator domagał się dożywocia. Wyrok nie jest prawomocny.

07.05.2003 | aktual.: 07.05.2003 20:51

Obraz
© (RadioZet)

Rajmund Jacek P., filozof, buddysta, dziennikarz, terapeuta od początku przyznawał się do zabójstwa Doroty W. Jednak nie potrafił wyjaśnić motywów zbrodni.

Doszło do niej rok temu w mieszkaniu Doroty W. Oskarżony zaproponował kochance masaż, podczas którego zaczął dusić dziewczynę. Następnie ciało konającej obłożył kadzidełkami i odbył półgodzinne medytacje. Na ścianie napisał prawdopodobnie krwią: "Jeśli mnie kocha, przeżyje. To karma 15.30". Potem zadał ofierze 31 ciosów siekierą i nożem m.in. w głowę, klatkę piersiową oraz szyję.

Następnie wyszedł z mieszkania, zaś o całym zajściu poinformował żonę, prawdopodobnie aby ją przekonać, że romans z kochanką został definitywnie zakończony. Kobieta uwierzyła mężowi dopiero wtedy, gdy pokazał zakrwawione rzeczy zamordowanej. Wówczas zawiadomiła policję.

Zdaniem przewodniczącego składu sędziowskiego Marcina Sosińskiego, "wina oskarżonego nie budzi najmniejszych wątpliwości". Sąd nie miał też wątpliwości co do okrucieństwa, z jaką dokonano zbrodni.

"Oskarżony wdał się w romans z młodą kobietą i zamiast leczyć jej duszę, przekroczył swoje uprawnienia i zabił Dorotę W." - powiedział Sosiński. Sędzia powiedział, że to niedopuszczalne, aby terapią zajmowali się ludzie zupełnie do tego nieprzygotowani - bez zezwoleń, którzy, jak oskarżony, mieli sami ze sobą problemy i nie potrafili pomóc przede wszystkim sobie.

"Oskarżony miał problemy emocjonalne. Kochał i żonę, i kochankę. Nie potrafił tego rozwiązać, więc wybrał wariant najbardziej tragiczny i haniebny" - dodał Sosiński.

Sędzia powiedział, że sąd nie wymierzył oskarżonemu kary dożywocia lub 25 lat więzienia, gdyż "są to kary szczególne". Dodał, że na korzyść oskarżonego przemawia to, iż przyznał się do winy, wcześniej cieszył się dobrą opinią, nie był karany oraz w chwili zbrodni miał ograniczoną poczytalność.

Wcześniej prokurator Prometeusz Przybyłowicz wnosił o dożywocie, gdyż mężczyzna "zabił kobietę u progu życia".

Również Andrzej Malicki, przedstawiciel oskarżyciela posiłkowego, czyli rodziców Doroty W. wnosił o dożywocie, gdyż oskarżony nie tylko zabił ze szczególnym okrucieństwem Dorotę W. ale zabił kogoś, kto mu wierzył. Dodał, że oskarżony wybrał taki sposób zabójstwa, aby nie tylko zabić kochankę i pozbyć się problemu, ale przede wszystkim zadać jej cierpienie.

Już po ogłoszeniu wyroku ojciec Doroty W. powiedział PAP, że nie będzie składać apelacji, bo "nie ma już sił, a to i tak nie przywróci córce życia". Prokurator nie potrafił powiedzieć, czy będzie apelacja w tej sprawie.

Rajmund Jacek P. poznał Dorotę W. podczas warsztatów terapeutycznych. Kontakty terapeuta-pacjent przerodziły się w trzymiesięczny romans. Mężczyzna nawet zamieszkał z kobietą, ale wciąż nie potrafił się zdecydować, z kim powinien być: z nią czy żoną. Ostatecznie kochankowie rozstali się i Rajmund Jacek P. wrócił do żony. Kochankę zabił podczas spotkania, o które sam poprosił. (mag)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)