10 lat od zatonięcia "Heweliusza", a sprawa wciąż trwa
Okręgowa Rada Adwokacka w Szczecinie
zbada, czy pełnomocnik reprezentujący wdowy po marynarzach,
którzy w 1993 roku zginęli w katastrofie promu "Jan Heweliusz",
nie naruszył zasad etyki zawodowej.
Zawiadomienie w tej sprawie złożyły wdowy, które twierdzą, że adwokat zbyt późno złożył pozwy w sądzie.
Szczeciński Sąd Okręgowy oddalił w ubiegłym tygodniu pozwy rodzin, które domagały się odszkodowania od armatora promu - spółki Euroafrica Linie Żeglugowe. Sąd oddalił pozwy uzasadniając, że roszczenia uległy przedawnieniu.
"Zawiadomienie na piśmie złożyło pięć wdów. Najogólniej rzecz biorąc, zarzuciły one adwokatowi niesolidność i nierzetelność" - powiedział dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Szczecinie mecenas Marek Mikołajczyk.
Do 10 stycznia przyszłego roku wdowy mają być przesłuchane i od treści złożonych przez nie wyjaśnień zależy późniejszy tok postępowania.
Pytany, jakie mogą być konsekwencje zawodowe dla adwokata w przypadku postawienia mu zarzutu, odpowiedział, że karą może być upomnienie, nagana, grzywna, ale również wydalenie z adwokatury.
Mikołajczyk zapewnił, że do końca stycznia przyszłego roku Okręgowa Rada Adwokacka zobowiązała się zakończyć postępowanie.
Prom "Jan Heweliusz" zatonął 14 stycznia 1993 r. Zginęło 55 osób. Sprawę przez sześć lat rozpatrywały Izby Morskie w Szczecinie i Gdyni. W ostatecznym orzeczeniu uznały one jedynie, że prom wyszedł w morze w stanie nie nadającym się do żeglugi.
Rodziny ofiar katastrofy otrzymały jak dotąd jedynie skromne odszkodowania. Dochodzą ich jeszcze na drodze cywilnej.
Rodziny zawiązały w 1999 r. Stowarzyszenie Wdów i Rodzin Marynarzy z promu "Jan Heweliusz", a rok później złożyły skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Skarżą się na stronniczość i nierzetelność Izb Morskich. Skarga jest rozpatrywana.