Źródło wiedzy pierwszego kontaktu. Czy można wierzyć Wikipedii?
- Nie chciałbym, aby lekarz leczył mnie na podstawie Wikipedii - stwierdza dr. hab. Tomasz Ganicz, prezes stowarzyszenia Wikimedia Polska, w rozmowie z Błażejem Torańskim na łamach tygodnika "Do Rzeczy". Dodaje, że Encyklopedia PWN jest lepiej napisana i zredagowana niż Britannica, w której niektóre hasła o Polsce prezentują probrytyjski punkt widzenia.
11.08.2015 | aktual.: 11.09.2015 07:18
Błażej Torański: Z czego wynika niezwykła popularność Wikipedii.pl? Z tego, że ma 1,1 mln haseł?
Tomasz Ganicz: To jest jedyne miejsce, gdzie można szybko dostać konkretne informacje na każdy temat, szczególnie ten niszowy. Ludzie wchodzą też na Wikipedię, jeśli mają wątpliwości.
Poszukują wiedzy?
W tym celu zagląda się do każdej encyklopedii. Wikipedia niczym się w tym nie różni. Jest źródłem wiedzy pierwszego kontaktu. Nie zawsze, żeby uzyskać szczegółowe informacje, często, aby dowiedzieć się, o co ogólnie chodzi. Ktoś o czymś kompletnie niczego nie wie, chce od czegoś zacząć: najprościej zajrzeć do hasła encyklopedycznego.
Jednak – w porównaniu z drukowanymi encyklopediami – Wikipedia ma wiele wad. Na przykład w PWN są redaktorzy, redaktor naczelny, sekretarz redakcji, centrum decyzyjne, ktoś zatwierdza do druku. Tymczasem hasło w Wikipedii może zredagować każdy.
Zgadza się. Praktyka jednak pokazuje, że rady redakcyjne i wszystkie inne formalne instytucje, które są w tradycyjnych encyklopediach, w Wikipedii zostały zastąpione mechanizmem wzajemnej kontroli użytkowników. Faktycznie tak jest, że każdy może spróbować napisać głupotę w jakimkolwiek artykule. Z drugiej jednak strony wiele osób stale obserwuje, co się dzieje w Wikipedii, i w nieformalny sposób pełni funkcję rady redakcyjnej. Akceptują oni rzetelne informacje, usuwają takie, które nie mają sensu. Dzięki nim Wikipedia nie zamienia się w śmietnik. Jeśli coś jest niezgodne z zasadami, można zgłosić błąd i naprawić. Bywają jednak przypadki, kiedy nie jest oczywiste, że coś jest błędem, chociaż komuś, kto redaguje, tak się to wydaje. Tak bywa z wiedzą na tematy przyrodnicze sprzed kilkunastu lat.
Są różne szkoły. Jedni geografowie za najwyższy szczyt Europy uznają Mont Blanc, inni – Elbrus.
Aby jakoś rozwiązywać tego typu konflikty, w Wikipedii obowiązuje zasada neutralnego punktu widzenia. Często myli się ją z zasadą abstrakcyjnej obiektywności, praktycznie nieosiągalnej, ponieważ każdy ma swoje poglądy na jakiś temat. Zasada neutralnego punktu widzenia oznacza, że jeśli są różnice poglądów, to należy je wszystkie zawrzeć w artykule Wikipedii pod warunkiem, że są to poglądy liczące się i poważne. Przykład: chociaż są dzisiaj zwolennicy teorii, że Ziemia jest płaska, to nikt ich poważnie nie traktuje. Natomiast teorie o kształcie kuli ziemskiej są skomplikowane, bo to nie jest idealna kula.
Co decyduje o ocenie, czy źródło jest poważne i neutralne?
Zazwyczaj źródła nie są obiektywne. One mają swój punkt widzenia. Jak w przypadku profesorów, którzy gdzieś swoje poglądy publikują – albo w książkach, albo w czasopismach naukowych. W naukach przyrodniczych, gdzie podstawą są twarde fakty – które da się zmierzyć lub zważyć – jest o wiele łatwiej. W ekonomii, filozofii czy w socjologii każde źródło ma swój punkt widzenia. Chodzi więc o to, aby z morza opinii wyabstrahować te, które się aktualnie liczą w debacie publicznej. Powiedzmy, że mamy w Wikipedii artykuł o obecnym stanie polskiej gospodarki. Powinny w nim być twarde fakty, jakie podają GUS i inne instytucje państwowe. Jeżeli jacyś ekonomiści podważają te fakty – twierdzą na przykład, że GUS nieprawidłowo oblicza, albo wyciągają odmienne wnioski aniżeli ekonomiści prorządowi, to wszystkie te różnorodne opinie – wyrażane w debacie publicznej i nagłaśniane – w Wikipedii powinny się znaleźć.
A jeśli jakiś wybitny naukowiec jest w debatach publicznych od lat pomijany, to jego nienagłaśniany punkt widzenia też zostanie odnotowany?
Wszystko zależy od kontekstu. Nie da się tego ogólnie powiedzieć. Jeżeli opinie są sprzeczne, kontrowersyjne, na stronach Wikipedii trwają dyskusje, które same w sobie są ciekawym zjawiskiem. Próbuje się tam ustalić, na ile osoba kontrowersyjna uczestniczy aktywnie w życiu społecznym, na ile też jest totalnym outsiderem, którego poglądy można zignorować. Odrzucane są także źródła pozornie naukowe, ale faktycznie niewiarygodne, bo jedynie popularne. Taka dyskusja toczyła się w polskiej Wikipedii wokół homeopatii. Pisali zwolennicy tej metody leczenia i przeciwni jej lekarze. Taki artykuł powinien wyjaśniać, na czym polega metoda homeopatii i co o tym sądzi medycyna głównego nurtu. Naukowcy uznają homeopatię za bzdurę. Rzecz jasna takie określenie jak „bzdura” w Wikipedii nie padnie. Zwykle jest to sformułowane tak: „Według badań, których wyniki opublikowano w czasopiśmie »The Lancet«, te leki nie mają większego działania…”. Kolejni autorzy w wewnętrznej dyskusji cytowali inne tytuły. Okazało się, że są to
czasopisma homeopatyczne stwarzające pozory, że też są naukowe. Ostatecznie udało się artykuł o homeopatii przyzwoicie zredagować. Jedne poglądy znalazły się we fragmencie opisującym punkt widzenia organizacji homeopatycznych, drugie – w części naukowej.
Redaktorami Wikipedii często nie są specjaliści w opisywanej dziedzinie. Zdarzają się wpadki. Jak wygląda ich odpowiedzialność za słowo?
Czasami czytelnik twierdzi, że informacja jest fałszywa. Niekoniecznie jednak musimy ją usunąć, bo ktoś inny odnajduje źródło, które tę informację potwierdza. Analizujemy wiarygodność źródeł. Jest taka funkcja w Wikipedii „zgłoś błąd”. Wystarczy tam kliknąć i opisać swoje uwagi. One są analizowane przez autorów dyskutowanego artykułu lub przez tych, którzy mają wiedzę na dany temat. Czasami do analizy wystarczy zdrowy rozsądek. Mieliśmy na przykład zgłoszenie, że podaliśmy złą wysokość Mount Everestu, bo w wydanej encyklopedii PWN jest inna. Zaczęliśmy poszukiwać ewentualnego błędu. Okazało się, że informacja Wikipedii była najbardziej aktualna, pochodziła z Amerykańskiego Towarzystwa Geograficznego. Rozpętała się jednak wewnętrzna dyskusja, czy przy obliczaniu wysokości Dachu Świata należy uwzględnić czapę lodową (o której zresztą nie wiadomo, ile ma grubości) czy liczyć wyłącznie do skały. W rezultacie wyszło, że źródła różnie podają wysokość Mount Everestu. Zacytowaliśmy wszystkie najbardziej wiarygodne.
Czytelnika, przyzwyczajonego do tego, że dostaje konkretną informację w tradycyjnej encyklopedii, może to nie zadowalać. Jednak z drugiej strony informacja Wikipedii jest dokładniejsza i pełniejsza.
Macie większą paletę poglądów i źródeł?
Mam bardzo duży szacunek dla Encyklopedii PWN, jest w mojej opinii o wiele lepiej napisana i zredagowana niż Britannica. W tej ostatniej niektóre hasła o Polsce – na przykład z czasów II wojny światowej – prezentują probrytyjski punkt widzenia. To wynika z faktu, że redagowano je na podstawie artykułów brytyjskich historyków i poglądy polskich czy rosyjskich naukowców nie zostały wzięte pod uwagę. Jednak podobnie jest, gdy pan przeczyta w popularnej Encyklopedii PWN z czasów PRL, co napisano o Edwardzie Gierku. Złapie się pan za głowę.
Niedawno Tomasz Lis nazwał was wikisyfem. Przeczytał, że jego ojciec „był z pochodzenia Białorusinem i nazywał się Stiepan Eduardowicz Lisienko”. Lis zagroził procesem, jeśli nie zmienicie fałszywego wpisu. Łatwo zaszkodzić Wikipedii?
Rzeczywiście, ten wpis wisiał w Wikipedii mniej więcej przez trzy dni. Niezarejestrowany, anonimowy internauta dopisał go, powołując się na książkę Doroty Kani, Jerzego Targalskiego i Macieja Marosza „Resortowe dzieci”.
To nie jest wiarygodne źródło?
No właśnie. Tomasz Lis przysłał nam protest, w którym dowodzi, że dopisane o nim zdania są kompletnymi bzdurami. Był gotów przesłać dokumenty. Widać było, że źródło nie jest w pełni wiarygodne. Znowu zaczęła się dyskusja na forum Wikipedii. Docierano do artykułów innych osób opisanych w tej książce. Po długiej wymianie zdań redaktorzy uznali, że nie ma pewności, iż wszystko opisane w tej książce jest bzdurą, ale jest kilka przypadków, w których ludzie wygrali procesy z autorami. W dodatku – naszym zdaniem – Tomasz Lis wiarygodnie udowodnił, że na jego temat napisano bzdury. Zdecydowaliśmy, że tego źródła nie wolno nam używać. Wszystkie inne biogramy, powołujące się na to samo źródło, zostały przeredagowane.
Jak w tym przypadku zastosowaliście zasadę „neutralnego punktu widzenia”?
Książka „Resortowe dzieci” wydana została przez poważne wydawnictwo. Trudno więc to źródło zdezawuować. Równie kontrowersyjne tematy opisują książki publikowane przez IPN, przez wydawnictwa uniwersyteckie czy artykuły w opiniotwórczych dziennikach – od „Rzeczpospolitej” przez „Nasz Dziennik” do „Gazety Wyborczej”. Naszą rolą nie jest ocenianie intencji autorów publikacji, tylko tego, na ile są wiarygodne te artykuły czy książki. Nie możemy jednak uznawać źródła za niewiarygodne tylko z tego powodu, że się z nim nie zgadzamy, bo mamy inne poglądy czy system wartości. Oznaczałoby to bowiem cenzurę polityczną lub obyczajową. Wikipedia przestałaby być neutralna. Skręcałaby w jedną lub w drugą stronę. W przypadku „Resortowych dzieci” argumentem „przeciw” nie było to, że autorzy być może chcieli komuś dowalić z ideologicznego punktu widzenia, tylko że wykorzystane w Wikipedii informacje były ewidentnie nieprawdziwe. A skoro tych bzdur było kilka, nie możemy temu źródłu zaufać. Nie korzystamy z niego.