Zjednoczona Lewica bez jednego ogniwa?
W Zjednoczonej Lewicy może zabraknąć jednego ogniwa, którym jest Partia Zielonych. To ugrupowanie mimo niskiego poparcia, stawia twarde warunki, z którymi nie chce zgodzić się Sojusz. Emocje ostudza Dariusz Joński. - Jestem przekonany, że wszystko będzie dobrze - dodał rzecznik prasowy SLD.
12.08.2015 06:58
Ten wpis byłego premiera spowodował, że w internecie aż zahuczało od komentarzy. Działo się to za sprawą sobotniego spotkania Rady Krajowej SLD i Rady Politycznej Twojego Ruchu. Podczas zebrania Sojusz podjął uchwałę o udziale SLD w koalicji Zjednoczona Lewica. Do podpisania umowy został także upoważniony Janusz Palikot.
Decyzja ta nie u wszystkich jednak wywołała zadowolenie. Sprzeciwił się jej Wincenty Elsner, poseł SLD - kiedyś Ruchu Palikota - który na Facebook'u napisał: "Zjednoczona Lewica - TAK! Palikot - NIE! Przez ostatnie 4 lata za dobrze poznałem Janusz Palikota, aby dziś wierzyć w to, że będzie 'wartością dodaną' jednoczącej się lewicy".
Dariusz Joński w rozmowie z WP nie ukrywał, że nazwisko Janusza Palikota wzbudzało wiele kontrowersji m.in. wśród członków SLD. - Jednak połączyliśmy wszystkie siły, aby powstrzymać biegnącą do władzy partię Jarosława Kaczyńskiego. Musimy się wznieść ponad podziałami i odłożyć na bok urazy - dodaje rzecznik prasowy SLD. Zdaniem posła nawet jeśli niektóre partie polityczne nie mają dużego poparcia, to zawsze lepiej zsumować wyniki i połączyć się w wyborach parlamentarnych.
Czy również w tym przypadku wyniki warto zsumować? Gdybyśmy wzięli pod uwagę lipcowy raport CBOS, ugrupowanie Twój Ruch zanotowało jednoprocentowe poparcie a Partia Zieloni, mająca znaleźć się w lewicowym komitecie, uzyskała mniej niż jeden proc. głosów.
Tymczasem Zieloni, mimo tak niskiego poparcia, stawiają twarde warunki. Niebawem mają zostać podjęte decyzje, czy w ogóle wejdą do komitetu. Małgorzata Tracz - szefowa ugrupowania, nie jest zadowolona z rozdziału miejsc na listach Zjednoczonej Lewicy, szczególnie na Dolnym Śląsku. Ze wstępnych ustaleń wynikało, że to ona miała dostać pierwsze miejsce na liście we Wrocławiu. Okazało się jednak, że numerem jeden ma być Anna Kubica z Twojego Ruchu. - Jako Zieloni chcemy mieć dwa mandaty i to w konkretnych okręgach: Szczecin i Wrocław. W trakcie negocjacji poszliśmy już na wiele ustępstw, ale to jest nasz warunek, który musi zostać spełniony - dodała Tracz.
Dla szefowej Zielonych Wrocław jest szczególnie ważny, ponieważ jak stwierdziła, w tym mieście działa lokalnie z innymi partiami, organizacjami rządowymi i ruchami miejskimi. - Uważam, że będę miała ogromne wsparcie wśród społeczności lokalnej - zaznaczyła.
Zdaniem Tracz numerem jeden na liście do Sejmu ze Szczecina powinien być Adam Ostolski, przewodniczący Zielonych. - Jeśli chcemy prowadzić kampanię i przyczynić się do wyniku Zjednoczonej Lewicy, to w tych dwóch miastach mamy naprawdę realną szansę - oceniła działaczka.
Dariusz Joński nie dopuszcza myśli, aby Sojusz mógł się poróżnić o pierwsze miejsce na listach wyborczych. - Jestem przekonany, że wszystko będzie dobrze i tak jak ustaliliśmy wcześniej, dojdzie do porozumienia - stwierdził.
Z kolei Leszek Miller na antenie TVN24 podkreślił, że gdyby współpraca przewidywała miejsca jedynie dla polityków SLD i Twojego Ruchu to nie miałaby ona sensu. - My mamy jeszcze inne podmioty, które muszą być traktowane po partnersku i poważnie, np. Zieloni, Unia Pracy, Polska Partia Socjalistyczna - wskazał.
Były premier dodał, że 8 proc. poparcia, które musi zdobyć koalicja, aby dostać się do parlamentu, to wariant ofensywny. - Takie wyzwanie mobilizuje kandydatów, a także wyborców, do których będziemy się zwracać i mówić wyraźnie: musimy przejść przez barierę ośmiu procent. Jeżeli nam nie pomożecie, nie chcecie głosować, będzie to oznaczało, że w przyszłym Sejmie zabraknie lewicy, a prawica będzie mogła robić, to co będzie chciała, bo nie będzie mogła być zablokowana w swoich szaleństwach - mówił.
Według dr. Piotra Borowca przekroczenie ośmioprocentowego progu wyborczego przez Zjednoczoną Lewicę będzie wyjątkowo trudne. - Biorąc pod uwagę obecne sympatie i poparcie wyborcze wydaje się to prawie niemożliwe. Jeżeli nie dojdzie do jakiś gwałtownych wydarzeń na scenie politycznej, które mogłyby osłabić PiS lub PO, to raczej nie ma co liczyć na osiągnięcie przez te ugrupowania poparcia powyżej ośmiu proc. - dodał politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.