Zgwałcona w trakcie zmiany płci: co się dzieje z jej dzieckiem
Agatka ma 10 miesięcy i prawie 5 kg wagi, ale oficjalnie wciąż nie istnieje. Bo mamą Agatki jest mężczyzna.
Urząd stanu cywilnego nie wie, jak sporządzić akt urodzenia takiego dziecka. A bez tego nie można Agatki zarejestrować i nadać numeru PESEL. Precedensów brak. Urząd zwrócił się zatem do sądu. Od tamtej pory sprawa, jak gorący kartofel, przeszła już przez dwa różne sądy rejonowe, wydziały rodzinny i cywilny. I utkwiła w okręgowym.
Że będzie problem, co właściwie wpisać w akcie urodzenia, było wiadomo jeszcze przed rozwiązaniem. Konrad ze sporym już, ośmiomiesięcznym brzuchem był trzy razy w urzędzie stanu cywilnego w mieście wojewódzkim. Jedno było jasne: Konrad nie może być ojcem, bo wtedy dziecko nie będzie miało matki, a matka nie może być nieznana. Kierowniczka wydziału miała pomysł, wydawało się, genialny w swej prostocie. Konrada wpisać jako ojca, a jego poprzednie żeńskie wcielenie jako matkę. Koncepcja upadła, gdy okazało się, że po Beacie, którą kiedyś był Konrad, nie ma już w dokumentach śladu. Tak jakby nigdy nie istniała. A ktoś, kto nie istnieje, nie może przecież mieć dziecka.
Trochę zniecierpliwiona już urzędniczka orzekła, że byłoby najprościej i najlepiej dla wszystkich, gdyby Konrad po raz drugi zmienił płeć. Wtedy jako kobieta może być matką. Zresztą, argumentowała (a było to w sierpniu ubiegłego roku), skoro Konrad jest w ciąży, to tak do końca mężczyzną nie jest. Konrad się oburzył. Nawet gdyby on mógł się na to zgodzić, a nie może i nie chce, to nie zgodzi się sąd. Nie zmienia się płci „na żądanie”. W końcu sprawą Konrada zajął się sam kierownik USC i on postanowił, że urząd poprosi o pomoc sąd. Bo urząd nie jest w stanie rozstrzygnąć, jak ten akt urodzenia ma wyglądać, i chyba nikt mu z tego tytułu nie może stawiać zarzutów.
Beata, czyli Konrad
Procedurę zmiany płci rozpoczął, jak tylko osiągnął pełnoletność, zanim jeszcze złożył wniosek o dowód osobisty. Ale już wcześniej ściął włosy, a piersi ściskał bandażem elastycznym. Potem na forum transseksualistów przeczytał o lepszym pomyśle: specjalny pas stosowany po operacjach kardiologicznych. Wyprowadził się z domu, żeby nie drażnić matki. Rzucił szkołę i zaczął pracować, żeby uzbierać pieniądze na leczenie. Dzień po osiągnieciu pełnoletności był już u psychologa. Zakuty mimo upału w pas, pod luźnym T-shirtem, włosy na jeża.
Zaczął od tego, że nie wie, w jakim rodzaju ma o sobie mówić. W takim, w jakim chce, usłyszał. I od tamtej pory nie zdarzyło mu się inaczej o sobie powiedzieć niż w rodzaju męskim.
Rozpoczął długą drogę do zmiany płci. Najpierw psychiatra, który wykluczył ukrytą chorobę psychiczną i poważne zaburzenia osobowości. Potem badania genetyczne, ocena kariotypu i weryfikacja płci genetycznej. W przypadku Konrada potwierdziły to, co jemu od dawna wydawało się oczywiste. Na koniec tomografia mózgu, żeby wykluczyć obecność jakichś zmian, mogących wpływać na przekonanie o innej niż fizyczna tożsamości płciowej i dokładne badania endokrynologiczne. Wreszcie mógł zacząć brać hormony, pozbyć się znienawidzonego biustu i wystąpić o metrykalną zmianę płci.
Na mastektomię miał odłożone pieniądze i zrobił zabieg w pierwszym możliwym terminie. Po przebudzeniu z narkozy zachwyt i ulga. Pewnie trochę bolało, ale radość była tak wielka, że wcale tego bólu nie pamięta. I wreszcie mógł oddychać swobodnie, bez pasa uciskającego piersi. Zaczął się golić, głos zmężniał, przestał miesiączkować. To działanie hormonów. Wyglądał i czuł się jak facet, i o to mu chodziło.
Na rozdanie świadectw w zaocznym liceum (bo jednak szkołę chciał skończyć) przyszedł już w garniturze. Co wywołało sensację, bo wyczytano Beatę. Wkrótce po maturze odbyło się postępowanie sądowe o zmianie płci. Po uprawomocnieniu orzeczenia złożył wniosek o nowy dowód osobisty, już na Konrada, płeć męska. Więc operacja wycięcia macicy i jajników nie wydawała się aż tak pilna. Poza tym nie miał pieniędzy na kosztowny zabieg. Ale nie wiedział, że po kilku latach brania hormonów organizm zacznie się buntować.
Najbardziej dokuczały bóle podbrzusza. Lekarz kazał odstawić testosteron i zbierać na operację. Do hormonów miał wrócić dopiero na kilka miesięcy przed zabiegiem, jak już będzie wyznaczony termin. Konrad znów zaczął miesiączkować, co go potwornie brzydziło i dopingowało do odkładania pieniędzy. Ale nie jest łatwo uzbierać kilka tysięcy złotych, jak się zarabia kilkaset miesięcznie. Więc został w zawieszeniu, w pół drogi między jedną płcią a drugą. Jego wygląd się nie zmienił, bo jednak kilka lat przyjmowania hormonów zrobiło swoje. Dalej był drobnym, niskim chłopcem. I wtedy właśnie go zgwałcili.
Z zemsty
Jego dziewczyna wyjechała, przyszło kilku kolegów na piwo. I - nieoczekiwanie - jeden z zagorzałych miejscowych kiboli, który usiłował poderwać dziewczynę Konrada. A gdy dostał kosza, nie mógł przeboleć, że dziewczyna woli tę „ciotę”, tego „odmieńca”, od niego, stuprocentowego mężczyzny. Wygadywał na Konrada różne rzeczy na mieście. A tu nagle przyszedł, ze swoimi kumplami, nieproszony, żeby się napić „na zgodę”. Tak mówił. Konrad pamięta imprezę do drugiego piwa. Rano obudził się w mieszkaniu sam. Pytał potem swoich kolegów, mówili, że zasnął i tyle. Dziś myśli, że tamci mu czegoś do piwa dosypali. O tym, że musiało się wydarzyć coś jeszcze, dowiedział się kilka tygodni później, gdy miesiączka się spóźniała. Najpierw się nie przejmował, myśląc, że to pewnie jeszcze efekt działania hormonów. I nawet cieszył z tego, powiedział coś żartem swojej przyjaciółce, a ona uparła się, żeby kupił w aptece test ciążowy. Konrad z niedowierzaniem patrzył na dwie czerwone kreski. Długo nie robił nic, bo nie wiedział, jak
mężczyzna ma pójść do ginekologa. Gdy brzuch już zaczął się powiększać, Konrad w końcu uwierzył w niewyobrażalne.
Ta sama przyjaciółka umówiła się na wizytę w poradni i on poszedł z nią. Jak mężczyzna ze swoją partnerką. Dopiero w gabinecie wyjaśnili, że to on jest pacjentem. Wtedy miał pierwsze usg. I jak popatrzył na ekran monitora, zdecydował, że urodzi to dziecko. Ciążę zniósł nadspodziewanie dobrze. Spanikował tylko raz, jak zobaczył kroplę mleka na swoich sutkach. Przeraził się, że mu piersi odrosną, że coś źle wycięli. Brzuch mu nie przeszkadzał, zresztą nie był zbyt duży, kolegom w pracy wmawiał, że jest chory i we wrześniu czeka go operacja. Bo czekała. Myśli o porodzie naturalnym znieść nie mógł i litościwie nikt go do tego nie namawiał. Miał planowe cesarskie cięcie i wszystko odbyło się w ekspresowym tempie. Żadnych komplikacji, szybciutko wyszedł do domu. Nikt z personelu się nie wygadał, inne pacjentki nawet się nie zorientowały, że rodził z nimi mężczyzna.
A bardzo się bał, że będzie sensacja. Za wszelką cenę chciał uniknąć rozgłosu. Dlatego nie poszedł na policję i nie złożył zawiadomienia o gwałcie. Bał się też zemsty gwałcicieli. Nie chce mieć nic wspólnego z tymi ludźmi. Teraz w sądzie bardzo na niego naciskali, żeby podał dane ojca, argumentując, że w akcie urodzenia trzeba wpisać dane obojga rodziców. Tak jakby to coś zmieniało w kwestii zasadniczej, czyli że matką jest osoba płci męskiej. Więc zaciął się i odmówił. Twierdzi, że nie wie, kto jest ojcem Agatki, co zresztą nie jest całkiem niezgodne z prawdą. Przecież było ich kilku. Upewnia się, że może odmówić zeznań. Nie ukrywa, że po prostu się boi. Nie tylko o siebie: taki zwyrodnialec może przecież coś zrobić dziecku. Więc lepiej nie mieć z takimi do czynienia. Dlatego Konrad chciałby, żeby już przestali go ciągać po sądach i wypytywać. I żeby już zdecydowali, co Agatka ma mieć w akcie urodzenia. W szpitalu jakoś sobie poradzili z tym, że mężczyzna miał cesarskie cięcie. Nie było wyjścia, on ma
ubezpieczenie, Beata, którą był kiedyś, już nie. Więc w urzędzie też muszą znaleźć jakiś sposób. Bo na razie on nie ma zasiłku na dziecko, nie dostał becikowego ani porodowego, chociaż wystąpił do MOPS, ale, co gorsza - mała jest nieubezpieczona. W poradni jest pani doktor, która go zna od dziecka, jak jeszcze był dziewczynką, i przyjmuje małą na niego. Tak samo wystawia recepty. Ale już zwolnienia na dziecko nie dostanie. Raz byli w szpitalu, tylko na izbie przyjęć, Agatka miała wysoką temperaturę, on się wystraszył i w środku nocy popędził z nią na ostry dyżur. I teraz dzwonią do niego co dwa, trzy tygodnie z pytaniem, czy dziecko ma już PESEL. Nie ma i nie wiadomo, kiedy będzie miało. Jak tak dalej pójdzie, każą mu zapłacić za tę wizytę.
Układanie, upadanie
W dodatku sąd ustanowił Agatce kuratora, co bardzo Konrada zaniepokoiło. Tłumaczyli mu, co prawda, że kurator ma ją po prostu reprezentować przed sądem, że taka jest procedura, ale on się wystraszył, że będą mu ją chcieli odebrać. W uzasadnieniu o ustanowieniu kuratora wyczytał, że sąd włącza dziecko do sprawy, bo istnieje hipotetyczna możliwość kolizji z interesem dziecka. A już zaczynało się wszystko układać. Dziewczyna, która jego ciążą nie była zachwycona i zapowiedziała, że na matkę zastępczą się nie nadaje, nie zostawiła go i od czasu do czasu pomaga. Jego mama, która nie mogła pogodzić się z tym, że jej córka uważa się za mężczyznę i obcina sobie piersi, a potem w dodatku rodzi dziecko, dalej twierdząc, że jest mężczyzną, zaakceptowała Agatkę. Ostatnio kupiła jej chodzik. I zaczęła pomagać, kiedy Konrad i jego dziewczyna muszą iść do pracy i nie ma kto się zająć małą. Nawet ojciec, rozwiedziony, nieutrzymujący stosunków ani z matką Konrada, ani ze swoja córką od czasu jej transseksualnej przemiany,
chciał zobaczyć wnuczkę. Więc wszystko mogłoby się jakoś ułożyć.