- Pomyślałam, że ktoś umrze: albo to będzie on, albo ja - powiedziała Zahara, cytowana przez amerykański dziennik. Kobieta w niedzielę oblała naftą i podpaliła swojego męża - mężczyzna przeżył, ale trafił do szpitala z rozległymi poparzeniami. Jej sprawa natomiast stała się głośna w prowincji Baghlan, gdzie miała miejsce. W całym Afganistanie kobiety często są ofiarami przemocy domowej, rzadko jednak decydują się na jakiekolwiek działanie.
Podczas gdy w szpitalu mąż Zahary, Nadżibullah, mówił lokalnym reporterom, że uważa swoją żonę za chorą psychicznie, Afganka pokazywała policji własne rany. Jak opisuje nowojorski dziennik, kobieta ma na ramionach i klatce piersiowej blizny pooparzeniowe - pamiątkę po tym, jak Nadżibullah podpalił ją, by poroniła.
Zahara przez lata znosiła złe traktowanie swojego, o 30 lat starszego, męża. A nie był to pierwszy oprawca w jej życiu. Wcześniej była żoną innego mężczyzny - alkoholika, który rozwiódł się z nią, gdy była w drugiej ciąży. To właśnie nienarodzone dziecko stało się powodem ataku Nadżibullaha - kolejnego małżonka, którego wybrał dla Zahary jej ojciec. Afganka nie poroniła po podpaleniu, ale jej dziecko umarło kilka miesięcy po porodzie.
Los nie oszczędził jej kolejnych cierpień. Według amerykańskiej gazety, w piątek Zahara została zgwałcona we własnym domu przez sąsiada. Mąż kobiety był w pokoju obok. Z jedną nogą częściowo sparaliżowaną po udarze, nie interweniował. Nie zamierzał też spełnić prośby Zahary o przeprowadzce, by nie musiała żyć w strachu. Dla Afganki była to kropla, która przelała czarę.
Obecnie Zahara znajduje się w schronisku dla kobiet, podczas gdy jej sprawą zajmują się policjantki z Baghlan - to również nowość dla Afganistanu, gdzie niechętnie widzi się kobiety na wielu stanowiskach. Tymczasem szefowa departamentu ds. kobiet w prowincji powiedziała "NYT", że otrzymała telefony z gratulacjami od kobiet, zdaniem których Nadżibullaha spotkało zasłużone cierpienie.
Źródło: "New York Times".