PolskaZgłosił, że koleżanka ściąga. "Lincz" towarzyski na SGH

Zgłosił, że koleżanka ściąga. "Lincz" towarzyski na SGH

W warszawskiej Szkole Głównej Handlowej ruszyła akcja "Nie ściągaj, bo to wstyd!". To efekt incydentu, który miał miejsce w ubiegłym tygodniu. Jeden ze studentów podczas egzaminu publicznie zwrócił uwagę, że jego koleżanka ściąga z telefonu. Dziewczyna dostała ocenę niedostateczną, a Kamil, bo tak ma na imię uczciwy (i odważny) student, został ofiarą ostrej nagonki na portalu społecznościowym.

Zgłosił, że koleżanka ściąga. "Lincz" towarzyski na SGH
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka

19.06.2015 | aktual.: 20.06.2015 09:47

Do zdarzenia doszło w ubiegłym tygodniu podczas pisemnego egzaminu z języka niemieckiego. Kamil zgłosił prowadzącemu, że jego koleżanka ściąga i zażądał, żeby została ukarana. Studentka przyznała się i dostała dwóję. To jednak nie koniec. Kamil został zlinczowany na Facebooku. Wyzwano go od konfidentów i frajerów. Chłopak stał się bohaterem memów. Ktoś rzucił pomysł, by rozwiesić na uczelni jego zdjęcia z ostrzeżeniem przed kapusiem.

W obliczu towarzyskiego linczu za Kamilem wstawiły się władze uczelni oraz członkowie samorządu studentów. To oni wpadli na pomysł akcji: "Nie ściągaj. Bo to wstyd!". SGH chce pokazać, że kształci profesjonalistów, którzy swoją wiedzę zdobyli w uczciwy sposób, i zaprasza do przyłączenia się do inicjatywy inne uczelnie i szkoły.

Cenimy uczciwość w życiu, pracy i w działalności akademickiej. Kształcimy profesjonalist�w, a naszym priorytetem jest...

Ściąganie to problem wielu uczelni, nie tylko w Polsce. Dwa lata temu na Uniwersytecie Harvarda wybuchł skandal, gdy ponad 60 studentów zostało zawieszonych po przyłapaniu ich na oszukiwaniu przy egzaminach końcowych. Sprawa wyszła na jaw, gdyż wykładowcy zauważyli podobieństwa w pracach rozwiązywanych przez studentów w domach. Wskazywały one na to, iż mimo wyraźnego zakazu, współpracowali oni ze sobą. W Stanach Zjednoczonych przypadki oszukiwania podczas studiów są bardzo piętnowane.

Surowe kary wobec ściągających stosuje się w Indiach. W stanie Bihar, na północnym wschodzie kraju, za ściąganie na bardzo ważnym egzaminie państwowym (jego zdanie jest warunkiem kontynuowania nauki) ze szkół średnich wyrzucono około 600 uczniów. Władze do wszystkich szkół, gdzie odbywały się egzaminy, skierowały policjantów. Hinduskim uczniom przyłapanym na oszukiwaniu grozi trzyletni zakaz ponownego podejścia do egzaminu, grzywna, a nawet więzienie.
W Polsce ściąganie nie jest przestępstwem i nie jest prawnie zabronione. Przyłapani na ściąganiu studenci najczęściej otrzymują ocenę niedostateczną, ale mogą też trafić przed uczelnianą komisję dyscyplinarną, która może wymierzyć karę: upomnienia, nagany, nagany z ostrzeżeniem, zawieszenia w określonych prawach studenta na czas do jednego roku, a nawet wydalenie z uczelni. Kary takie zdarzają się jednak bardzo rzadko. Według "Rzeczpospolitej" w 2013 roku do komisji dyscyplinarnej ds. studentów Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie nie został skierowany ani jeden wniosek o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego. W całej poprzedniej kadencji (2008–2012) rozpatrzono zaledwie siedem takich spraw.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (771)