Wypadek z udziałem Beaty Szydło. Diagnoza? Jerzy Dziewulski: tupolewizm na czterech kołach

"To, co się dzieje, to tupolewizm na czterech kołach. Ale nie składam tego tylko i wyłącznie na karb PiS, to byłby błąd. Wszystko się skumulowało i rządzący dostają po dupie, pali im się pod tyłkami" - stwierdził w rozmowie z dziennik.pl Jerzy Dziewulski. Były antyterrorysta i szef ochrony prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego przyznaje, że do wypadków dochodziło zawsze, ale nigdy z taką kumulacją. "Mamy do czynienia wybuchem bomby, na której siedzieliśmy od lat" - dodał. Uderzył też w niekompetencję wiceszefa MSWiA.

Wypadek z udziałem Beaty Szydło. Diagnoza? Jerzy Dziewulski: tupolewizm na czterech kołach
Źródło zdjęć: © PAP | Grzegorz Jakubowski
604

Zdaniem Dziewulskiego, PiS "czesze wszystko, co się da, i gdzie tylko może osadza swoich ludzi" - często kosztem służby. Przypomniał, że dotyczy to nie tylko BOR, ale i policji. Przyznał, że Platforma Obywatelska po objęciu władzy też wstawiała "swoich", ale podkreślił, że "ostrożnie, z pewnym umiarem".

PiS natomiast - w ocenie Dziewulskiego - w ogóle nie interesuje się opinią publiczną - wychodzi z założenia, że im szybciej wszystkich wymieni, tym lepiej, bo krótko boli. "Teraz, k…a, my i tyle" - skomentował dosadnie były antyterrorysta.

"Wiceszef MSWiA nie wie, o czym mówi"

Komentując piątkowy wypadek w Oświęcimiu z udziałem premier Beaty Szydło podkreślił, że "cud, iż tylko tak się skończyło". "Premier należy się profesjonalna ochrona. Żeby nie spadł jej włos z głowy. A czy w Oświęcimiu miała taką ochronę? Niestety, śmiem wątpić" - powiedział.

Jak wygląda jego diagnoza? Były premier obnażył w rozmowie z dziennik.pl niekompetencję wiceszefa MSWiA Jarosława Zielińskiego, który bronił kierowcy premier Szydło i wykonanego przez niego manewru.

"Wiceszef MSWiA nie wie, o czym mówi (...) Nie oddalamy się od innego pojazdu, jeśli nie da się tego zrobić bezpiecznie, a jakikolwiek ruch inny niż jazda na wprost narazi osobę ochranianą na większe ryzyko. Jeśli gwałtowny skręt w lewo miał być prawidłowy, to znaczy, że auto prawidłowo walnęło w drzewo, prawidłowo narażone zostało życie pani premier i skasowane auto. Przyjmując narrację wiceministra, od dziś, gdy ktoś niebezpiecznie zbliży się do pojazdu prezydenta czy premiera, to kierowcy powinni uciekać w lewo albo w prawo. To jakiś kompletny bełkot" - stwierdził.

Należało jechać prosto

Na pytanie, co by zrobił, będąc szoferem premier Szydło, odpowiedział: "Zachowałbym zimną krew, trzymał mocno kierownicę, jechał na wprost z zamiarem odepchnięcia tego autka".

"Limuzyna ważąca prawie trzy tony spokojnie odrzuciłaby tego fiata na bok. I nic by mu się nie stało, nie byłoby żadnego problemu, żadnego taranowania. Jedynie rysy na karoserii" - tłumaczył, po czym dodał: "Ale jeżeli szofer BOR zachowuje się jak wystraszony niedzielny kierowca, to takie są konsekwencje. A minister idzie w zaparte, że był to manewr wyćwiczony, zaplanowany.

Zaznaczył też, że fiat seicento nie powinien był w ogóle być dopuszczony do samochodu premier Szydło. "Auta ochrony jeżdżą zawsze 'na zderzaku' - to jest podstawowa technika wszystkich służb na świecie" - podkreślił.

"Byliśmy o włos od tragedii". Nie po raz pierwszy

Dziewulski odniósł się też do niedawnego wypadku z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy. "Jak nazwać sytuację, w której samochód prezydencki wylatuje z autostrady przez rozwaloną oponę? Dla drogówki mogłoby to być ledwie zdarzenie drogowe, ale z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa byliśmy o włos od tragedii" - przypomniał.

Przywołał też inny przykład, powrotu szefowej polskiego rządu Beaty Szydło z Londynu, gdzie - w ocenie Dziwulskiego - "upychano" do jednego samolotu ludzi przewidzianych na dwie maszyny, "myśląc, że się uda".

"Teraz w Oświęcimiu kierowca nie potrafi manewrować opancerzonym samochodem z premierem na pokładzie w kryzysowej sytuacji. Lewą ręką przez prawe ucho, bez przewidywania potencjalnie tragicznych konsekwencji" - podsumował.

Wypadek z udziałem Szydło

Do wypadku z udziałem samochodu, którym podróżowała premier Beata Szydło, doszło w piątek wieczorem w Oświęcimiu. Premier została odwieziona do miejscowego szpitala, po czym, na własną prośbę i po konsultacjach z lekarzami, przetransportowana śmigłowcem do Warszawy.

Kierowca fiata, z którym zderzyła się limuzyna szefowej rządu, przyznał się do winy. Po przesłuchaniu przedstawiono mu zarzut spowodowania wypadku.

Wybrane dla Ciebie

Dramatyczne odkrycie. Zwłoki dwóch mężczyzn w samochodzie
Dramatyczne odkrycie. Zwłoki dwóch mężczyzn w samochodzie
Poseł KO chce "ściszyć" kościelne dzwony. "Gigantyczny problem"
Poseł KO chce "ściszyć" kościelne dzwony. "Gigantyczny problem"
Zmarł młody DJ. Trafił do szpitala w krytycznym stanie
Zmarł młody DJ. Trafił do szpitala w krytycznym stanie
Działo się w nocy. Decyzja Netanjahu. "Zawieszamy zwolnienie więźniów"
Działo się w nocy. Decyzja Netanjahu. "Zawieszamy zwolnienie więźniów"
Spotkanie z Trumpem w kuluarach. Tak przebiegła wizyta Dudy w Waszyngtonie
Spotkanie z Trumpem w kuluarach. Tak przebiegła wizyta Dudy w Waszyngtonie
Putin opublikował przesłanie. Mówi o "szybkich zmianach" i zwiększaniu zdolności bojowych
Putin opublikował przesłanie. Mówi o "szybkich zmianach" i zwiększaniu zdolności bojowych
Pogoda na niedzielę. Mogą przydać się parasole
Pogoda na niedzielę. Mogą przydać się parasole
Grecja pod śniegiem. Burza Coral daje się we znaki
Grecja pod śniegiem. Burza Coral daje się we znaki
Franciszek przygotował się wcześniej. Mówił o szczegółach dokumentu
Franciszek przygotował się wcześniej. Mówił o szczegółach dokumentu
Coroczne przemówienie Orbana. Wspomniał o Ukrainie
Coroczne przemówienie Orbana. Wspomniał o Ukrainie
Wojska USA w Polsce. Prezydent Duda o szczegółach
Wojska USA w Polsce. Prezydent Duda o szczegółach
Tusk po spotkaniu Duda-Trump. "Nie ma się z czego śmiać"
Tusk po spotkaniu Duda-Trump. "Nie ma się z czego śmiać"