Wniosek o wotum nieufności dla Czarnka. Debata w Sejmie
Sejm przystąpił w czwartek wieczorem do rozpatrywania wniosku opozycji o wotum nieufności wobec ministra edukacji Przemysława Czarnka. Odbyła się gorąca dyskusja. Wcześniej minister nazwał wniosek "skandalem".
- Gdziekolwiek jesteśmy, słyszymy, że minister Czarnek musi odejść - stwierdziła rozpoczynając uzasadnianie wniosku o odwołanie ministra Czarnka posłanka KO Krystyna Szumilas. - Choć minister głośno krzyczy "precz z komuną", to działa zgodnie z zasadą "program partii, programem narodu" - mówiła.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Od tych samych słów - "Czarnek musi odejść" - rozpoczęła swoje wystąpienie posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Jak dodała domagają się tego rodzice, uczniowie, studenci i nauczyciele. - Chce tego 2/3 Polaków - dodała.
- Ten wniosek jest dla wszystkich tych, dla których Polska to skarb, o który trzeba dbać. Dla Czarnka, to skarbonka, z której może wspomagać partyjnych kolegów - mówiła Dziemianowicz-Bąk.
Poseł PSL Dariusz Klimczak stwierdził, że jest wiele powodów, dla których minister Czarnek powinien zostać odwołany. - Jednym z nich jest język, jakiego używa - stwierdził.
Krytykował też ministra za to, że są sprawy, którymi się nie zajmuje. - Dlaczego nie wprowadziliście gabinetów dentystycznych, ani gabinetów lekarskich do szkół. Obiecywaliście je przecież. Co to jest? Obietnica minus? - pytał poseł PSL.
Poseł Michał Gramatyka z Polska 2050 przypomniał kilka kontrowersyjnych wypowiedzi ministra Czarnka.
- Możemy wybaczyć dziecku, że boi się ciemności. Ale nie można wybaczyć dorosłemu, że boi się światła. Mnie jest wstyd, gdy ktoś reprezentujący takie poglądy, posługujący się takim słownictwem, jest ministrem edukacji - mówił poseł Gramatyka.
Poseł-sprawozdawca Tomasz Zieliński przedstawił posłom opinię sejmowej komisji edukacji, nauki i młodzieży.
W imieniu Prawa i Sprawiedliwości ministra broniła Mirosława Stachowiak-Różecka, która zapowiedziała, że jej ugrupowanie obroni Przemysława Czarnka w sejmowym głosowaniu. Jej słowa spotkały się z głośnym sprzeciwem ze strony parlamentarzystów opozycji.
Katarzyna Lubnauer (KO) grzmiała, że zarobki nauczycieli są rażąco niskie. Przypomniała tez aferę "Willa Plus" oraz zastrzeżenia wobec podręcznika do "Historii i Teraźniejszości". Stwierdziła, że "nikt nie chce się z niego uczyć".
Według Lubnauer, pod rządami Czarnka resort edukacji nietransparentnie przyznawał granty wyższym uczelniom. - Minister Czarnek traktuje szkołę jako miejsce, gdzie można szczuć jednych na drugich (...). Uczynił ze szkoły pole walki ideologicznej - dodała.
Tym razem słowa padające z sejmowej mównicy spotkały się z krzykami ze strony posłów rządzącej koalicji.
Katarzyna Kretkowska z Lewicy zwracała uwagę na problemy finansowe polskiej oświaty. - Tylko na wydatki bieżące polskich szkół brakuje w tym roku 38 mld złotych. Na zrekompensowanie inflacji polskim nauczycielom brakuje kolejnych 15 miliardów - wymieniała.
O finansach mówił też Dariusz Klimczak z PSL. - Pani ministrze, czy ma pan świadomość, dlaczego ludzi tak zabolała afera "Willa Plus"? Bo z jednej strony ludzie widzą, że w polskiej szkole wciąż piszczy bieda, a z drugiej strony pan szerokim gestem rozdaje wille. To widzą nauczyciele, którzy stają na głowie, żeby zdobyć dodatkowe środki na zajęcia dla uczniów. Ale oni tego nie mają, a widzą że książę edukacji szerokim gestem rozdaje miliony - mówił.
- Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie. A w czarnkowej szkole będzie chowanie nie na obywatela Rzeczypospolitej XXI wieku, ale na obywatela zaściankowego, XIX-wiecznego Kaczystanu, na przemocowego Polaka-katolika i pełnej cnót niewieścich matki-Polki - mówiła z kolei Joanna Senyszyn (Lewica Demokratyczna).
Opozycja chce głowy Czarnka. Minister zabiera głos
Głos w debacie zabrał również sam Przemysław Czarnek. Przekonywał, że rzad Prawa i Sprawiedliwości podniósł wynagrodzenia najmniej zarabiających nauczycieli o 75 proc. Zarzuty opozycji nazwał "manipulacjami i fałszerstwami".
Jego przemówieniu towarzyszyły krzyki z ław opozycji i gromkie brawa ze strony Zjednoczonej Prawicy.
- Są dwie kobiety, osoby do których czuje największy respekt - mówił Czarnek. - Prezes i kto? - można było usłyszeć z sali. - Matka Boża i moja żona - odparł minister odpowiadając na zarzut, że "nienawidzi kobiet".
Przemysław Czarnek odniósł się też do afery "Willa Plus". Stwierdził, że opozycyjni samorządowcy na różne "lewackie" fundacje przeznaczyli ponad miliard złotych, a na program finansowany z MEiN poszło "tylko kilkadziesiąt milionów złotych".
- Was się trzeba bać, was się Polacy boją. Chrońmy dzieci, wspierajmy rodziców - powiedział minister. - Jeślibyście rządzili to rozwalilibyście polskie rodziny. Propagujecie dewiacje - podsumował minister Czarnek.
Po ministrze na mównicę wyszedł wicepremier Piotr Gliński, który odczytał list nieobecnego Mateusza Morawieckiego. Premier napisał w nim m.in., że Czarnek to jeden z najbardziej "pracowitych, konsekwentnych i wyrazistych ministrów polskiego rządu".
Przekonywał, że "to co robi Czarnek, uzyskało legitymizacja polskiego społeczeństwa".
I tym razem słychać było głośne protesty z ław opozycji. Protestował zwłaszcza poseł Sławomir Nitras (PO).
"Willa plus" i wniosek o wotum nieufności
Pod wnioskiem o wotum nieufności wobec szefa MEiN Przemysława Czarnka podpisało się ponad 120 posłów opozycji - Koalicji Obywatelskiej, Lewicy, Koalicji Polskiej i Polski 2050.
Wpłynął on do Sejmu w lutym, po publikacji dziennikarzy tvn24.pl dotyczącej programu "Rozwój potencjału infrastrukturalnego podmiotów wspierających system oświaty i wychowania". Okazało się, że pieniądze z tego programu trafiły do fundacji bliskich obozowi władzy.
Według wnioskodawców, wyrażenie wotum nieufności, stanowi wyraz "stanowczego sprzeciwu wobec prowadzonej przez niego polityki oraz stosowania praktyk niegodnych urzędu ministra". "Jest składany w sytuacji, w której polski system edukacji, między innymi w wyniku działań i zaniechań ministra Czarnka, znajduje się na skraju katastrofy" - napisano.
Minister Czarnek: we wniosku o wotum nieufności nie ma żadnego argumentu, tylko same kłamstwa
W rozmowie z dziennikarzami w Sejmie Czarnek zapewnił, że weźmie udział w debacie, choć nie brał udziału w komisji opiniującej wniosek - według niego "jest tam wysoki poziom agresji i nienawiści".
Minister nazwał wniosek "skandalem". - Tam nie ma żadnego argumentu, tam są same kłamstwa, przeinaczenia i to jeszcze błędy. Ja nie wiem, kto to pisał. Wstyd. Mam nadzieję, że tych 120 posłów, którzy się pod tymi podpisali, to przynajmniej tego nie czytali, bo przecież tam są błędy - mówił Czarnek i dodał, że wiceminister Tomasz Rzymkowski naliczył na siedmiu stronach wniosku 38 błędów.
Dopytywany, czy nie ma sobie nic do zarzucenia, szef MEiN odparł: "Mam dużo sobie do zarzucenia, bo można było zrobić jeszcze więcej, natomiast ogromnie wiele zostało zrobione".
To drugi wniosek o odwołanie Czarnka
"Niezmienną cechą sprawowania przez Przemysława Czarnka funkcji ministra edukacji i nauki jest rażący brak monitorowania, planowania, przewidywania i przygotowywania z odpowiednim wyprzedzeniem polskiego systemu edukacji na wyzwania, z jakimi musi się on mierzyć" - czytamy we wniosku. Według wnioskodawców, Czarnek odmawia również dialogu ze środowiskiem nauczycielskim.
W środę sejmowa komisja edukacji, nauki i młodzieży negatywnie zaopiniowała wniosek opozycji o wotum nieufności wobec ministra edukacji i nauki.
Przypomnijmy, że podobny wniosek był już rozpatrywany w Sejmie w lipcu 2021 r. Został odrzucony. Za jego odrzuceniem głosowało 236 posłów - 230 z PiS, 3 z Kukiz'15 i 3 niezrzeszonych (Zbigniew Ajchler, Łukasz Mejza i Monika Pawłowska). 205 chciało odwołania ministra, 7 - z Konfederacji - wstrzymało się od głosu, a 12 nie głosowało.