Warszawa woli Tęczę niż Beksińskiego?
W czerwcu tego roku Warszawa miało szansę za darmo przejąć prace wielkiego współczesnego artysty. Odmówiono, tłumacząc się brakiem funduszy. Nie żałowano ich jednak na odbudowę spalonej tęczy.
Kilka miesięcy temu przyjaciel nieżyjącego Zdzisława Beksińskiego złożył miastu propozycję. Ponieważ po śmierci artysty przejął jego artystyczną schedę, poczuł się w obowiązku i chciał udostępnić ją innym. Niestety na propozycje przekazania miastu liczącej sobie około 50 sztuk kolekcji Hanna Gronkiewicz-Waltz zareagowała negatywnie. W odpowiedzi na propozycje Piotra Dmochowskiego napisała: "W obecnej sytuacji ekonomicznej, w obliczu licznych zobowiązań nałożonych na samorząd Miasto nie może zagwarantować funduszy na przejęcie kolekcji". I dodała: "Doceniam dorobek Zdzisława Beksińskiego, jak również Pański gest, dzięki któremu Warszawa zyskałaby kolejne ważne miejsce na mapie kulturalnej".
Nie pomogła nawet petycja w tej sprawie skierowana do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdana Zdrojewskiego oraz do Prezydent m.st. Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, którą podpisało wielu warszawiaków. Ratusz był nieugięty.
Największa kolekcja dzieł artysty znajduje się obecnie w jego rodzinnym mieście - Sanoku. Jednakże to w Warszawie Zdzisław Beksiński mieszkał i tworzył od 1977 roku aż do tragicznej śmierci w 2005r. Warto byłoby, aby i tu powstało miejsce pamięci po tym artyście.
Tymczasem okazuje się, że miasto w sprawie sztuki potrafi podjąć zaskakujące decyzje. Kontrowersyjna instalacja „Tęcza” na Placu Zbawiciela, która z założenia miała być uniwersalnym symbolem miłości, pokoju i nadziei, ale również ruchów emancypacji mniejszości seksualnych znowu prowokuje i dzieli mieszkańców Warszawy. Wydaje się, że ma nawet swoich zagorzałych obrońców w ratuszu. Zaraz po kolejnym zdewastowaniu jej przez przeciwników, Hanna Gronkiewicz-Waltz publicznie stanęła w jej obronie i zapowiedziała: "Odbudujemy 'Tęczę' tyle razy ile będzie trzeba!".
I tak się stało. Koszt ostatnich prac to 44 tys. zł. Zupełnie nie zrozumiałe decyzje ratusza dotyczące sztuki, wywołały burzę w sieci. Po portalach społecznościowych krążą prześmiewcze memy, które pokazują niekonsekwentną politykę władz. Internauci zarzucają, że to brak poszanowania dla polskiej sztuki. Zarzucają nierówne traktowanie artystów i przywołują historię z przekazaniem 6 milionowej dotacji na Świątynię Opatrzności Bożej w Wilanowie.
Obecnie dzieła Zdzisława Beksińskiego możemy oglądać jedynie w Sanoku lub po prostu w sieci.