PolskaUciekli przed odpowiedzialnością na emerytury. Na dodatek dostali bardzo wysokie odprawy

Uciekli przed odpowiedzialnością na emerytury. Na dodatek dostali bardzo wysokie odprawy

Czterech policjantów przez ponad rok ukrywało okoliczności sprawy śmierci Igora Stachowiaka. Mężczyźni uniknęli konsekwencji. Na dodatek uciekli przed odpowiedzialnością dyscyplinarną na emerytury. Wszyscy dostali bardzo wysokie odprawy.

Uciekli przed odpowiedzialnością na emerytury. Na dodatek dostali bardzo wysokie odprawy
Źródło zdjęć: © Policja

12.02.2018 | aktual.: 12.02.2018 07:45

Komendant wojewódzki policji Arkadiusz Golanowski, jego zastępca Piotr Niziołek oraz komendanci miejscy Dariusz Kokornaczyk i Arkadiusz Małecki to czterech policjantów, którzy mimo prowadzonych wobec nich postępowań dyscyplinarnych nie ponieśli żadnej odpowiedzialności w sprawie śmierci Igora.

Wszyscy czterej, zaraz po emisji reportażu o śmierci Stachowiaka, poszli na długotrwałe zwolnienie lekarskie. Wcześniej złożyli wnioski o przejście na emeryturę, więc z policji odeszli na własną prośbę - podaje "Gazeta Wyborcza".

Jak ustalił dziennik, "odwołani komendanci nie tylko uniknęli odpowiedzialności, ale na zakończenie służby otrzymali odprawy wy wysokości sześciomiesięcznego uposażenia, czyli od 45 tys. (komendant miejski) do 60 tys. zł (wojewódzki). Zdymisjonowany komendant Golanowski jeszcze do września będzie dostawał świadczenie w wysokości 100 proc. ostatniego uposażenia".

Prowadzone wobec funkcjonariuszy postępowania, w dniu przejścia na emeryturę zostają umorzone, bo nie można ich prowadzić wobec kogoś, kto nie jest policjantem.

- To kolejny skandal związany ze śmiercią Igora Stachowiaka - mówi gazecie Jerzy Meysztowicz z Nowoczesnej. - Jeśli osobom odpowiedzialnym nie tylko nie spadł włos z głowy, ale na koniec otrzymali jeszcze ogromne sumy, to należałoby się zastanowić nad zmianą przepisów ustawy o policji, która nie przewidziała, że wysoko postawieni funkcjonariusze mogą chcieć posłużyć się nią do unikania odpowiedzialności - zaznaczył.

Igor Stachowiak został zatrzymany w połowie maja 2016 r. roku na wrocławskim rynku, bo miał być podobny do innego, poszukiwanego mężczyzny. - Naruszeniem zasad użycia środków przymusu bezpośredniego było zastosowanie wobec Igora Stachowiaka tzw. tasera, a więc paralizatora elektrycznego w sytuacji, gdy zatrzymany miał ręce skrępowane z przodu kajdankami, co potęgowało ból - poinformowała we wrześniu rzeczniczka Prokuratury Krajowej Ewa Bialik. Według niej funkcjonariusze szarpali Stachowiaka, popychali go i przewrócili na podłogę. Zwracali się do niego w sposób wulgarny i obelżywy, strasząc ponownym użyciem paralizatora.

Według funkcjonariuszy mężczyzna był agresywny i dlatego musieli użyć tasera. Igor stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Według pierwszej opinii lekarza przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Zobacz także
Komentarze (200)