Według "Le Figaro", amerykańsko-rosyjskie relacje gospodarcze nie są wystarczająco silne, by uzasadniać szybkie zbliżenie Waszyngtonu z Moskwą. Gazeta spekuluje, że normalizacja stosunków mogła być próbą izolacji Chin, choć eksperci uważają to za mało realne.
"Pojawia się podejrzenie podsycone przez zwierzenia kilku byłych funkcjonariuszy KGB: czy Donald Trump mógłby być agentem lub przynajmniej 'celem' sowieckich służb szpiegowskich i ich rosyjskiej kontynuatorki FSB?" - zastanawiają się dziennikarze dziennika.
Wątpliwości ekspertów
Były oficer KGB Alnur Musajew twierdzi, że w 1987 r. Trump został zwerbowany przez KGB pod pseudonimem "Krasnow". Jednak ekspertka Nathalie Vogel z Instytutu Polityki Światowej w Waszyngtonie uważa, że Musajew nie miał dostępu do takich informacji. "Zdaniem Vogel wszystko wskazuje na to, że Trump był tym, co KGB/FSB nazywa 'kontaktem poufnym'" - pisze "Le Figaro".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Negocjacje ws. Ukrainy. "Żołnierze nie wierzą w ten pokój"
"Przez dziesięciolecia dyplomaci rosyjscy nadskakują Trumpowi, 'czerwoni' mafiosi kupują mieszkania w jego nieruchomościach i piorą pieniądze w kasynach Trump Organization" - argumentuje "Le Figaro".
Mimo licznych spekulacji, "Le Figaro" podkreśla, że "brak dowodów" na to, że Trump był agentem rosyjskich służb. Dziennik zauważa jednak, że przez 40 lat Trump praktycznie nigdy nie skrytykował Rosji ani Putina.