Kiedy przed trzema tygodniami nad Pustkowem pod Dębicą rozszalała się wichura, wiatr połamał i powywracał drzewa na Górze Śmierci, która przed ponad 60 laty była miejscem kaźni tysięcy więźniów hitlerowskiego obozu pracy. Pod korzeniami jednego z drzew, komisja badająca skalę zniszczeń pogodowych, natknęła się na mnóstwo fragmentów kości ludzkich, wymieszanych z popiołem i piachem. Przed laty o kilka kroków od tego miejsca znajdowało się krematorium, w którym palono ofiary obozu. Natychmiast wezwano prokuraturę i policję, która prowizorycznie zabezpieczyła znalezisko przed deszczem. Pozostał problem – co zrobić ze szczątkami ofiar obozu - informuje "Gazeta Krakowska".