Syryjski dyplomata w Polsce: są dwie drogi zakończenia konfliktu
Rząd Syrii idzie dwiema równoległymi drogami ku zakończeniu konfliktu: drogą polityczną i bezpieczeństwa - mówił p.o. ambasadora Syrii w Polsce Idris Mayya, pytany o strategię na rozpoczętą w Genewie drugą turę rozmów pokojowych.
11.02.2014 | aktual.: 11.02.2014 09:17
- Droga polityczna oznacza, że rząd jest gotów na dialog z całą opozycją, wewnętrzną i zewnętrzną, aby zakończyć działania wojenne. Droga bezpieczeństwa oznacza, że rząd ma na celu przeciwstawienie się wszelkim działaniom terrorystycznym na terenie Syrii - tłumaczył charge d'affaires syryjskiej ambasady.
Co dalej z rozmowami pokojowymi?
- Syryjski rząd bierze udział w Genewie 2 na podstawie wcześniejszych uzgodnień, (...) by dążyć do jak najszybszego zaprzestania przemocy i zakończenia wojny w Syrii. Rząd pojechał do Genewy, by szukać rozwiązań, odpowiadając na rosyjskie i amerykańskie starania - zapewnił Mayya. Dodał, że "delegacja ma wytyczne od prezydenta Baszara al-Asada, aby podczas Genewy 2 szukać wszelkich możliwych sposobów w celu zakończenia przemocy w Syrii".
Zastrzegł, że władze w Damaszku nie do końca zgodziły się na wszystkie ustalenia Genewy 1 z 2012 r.; w jednym z punktów zaapelowano o powołanie w Syrii rządu przejściowego mającego pełnię władzy wykonawczej. Mayya zaznaczył, iż jest to "dopiero 8. punkt tzw. komunikatu genewskiego". W jego przekonaniu "nie można dokonywać żadnych ruchów politycznych w państwie, gdzie przez cały czas prowadzone są działania wojenne".
Mayya dodał, że podczas I rundy Genewy 2 "rząd zadał drugiej stronie pytanie, czy może wpłynąć na rebeliantów, aby zaprzestali przemocy. Odpowiedź brzmiała 'nie'". - Można zatem zadać pytanie: jeżeli ci, którzy reprezentują opozycję, nie są w stanie wpłynąć na rebeliantów, którzy zabijają w Syrii, to kogo faktycznie reprezentują? - zastanawiał się Mayya.
Dlatego - jak tłumaczył dyplomata - rząd zwrócił się z prośbą do Lakhdara Brahimiego, który przewodniczy rozmowom pokojowym, oraz do sekretarza generalnego ONZ Ban Ki Muna o poszerzenie składu delegacji strony przeciwnej. - Ta opozycja, która jest obecna na rozmowach w Genewie, to reprezentanci USA i niektórych państw Zatoki Perskiej mówiący w ich imieniu - uważa Mayya.
Jak podkreślił, "państwa, którym najbardziej zależy na 8. punkcie ws. rządu tymczasowego, to USA, W. Brytania, Francja oraz Arabia Saudyjska, Katar i Turcja". - Zależy im, aby grupa, która reprezentuje ich politykę i interesy, doszła do władzy w Syrii - dodał.
Likwidacja broni chemicznej
Spytany, jak władze zamierzają poradzić sobie z wypełnieniem zobowiązań ws. likwidacji broni chemicznej, dyplomata zapewnił, że "syryjski rząd dotrzymuje zobowiązań". Zwrócił uwagę, że Syria przystąpiła do konwencji o zakazie broni chemicznej oraz realizuje postanowienia rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 2118 dotyczące likwidacji tej broni pod nadzorem wspólnej misji ONZ i Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW).
Mayya wskazał, że zlikwidowanie tej broni nie zależy wyłącznie od rządu. - Oprócz trwających działań wojennych, Syria potrzebuje też odpowiedniego sprzętu do przewożenia tych niebezpiecznych substancji. Państwa, które obiecały taki sprzęt, USA i niektóre państwa zachodnie, nie wywiązały się z umowy. Część sprzętu dostarczono z opóźnieniem, a części wcale - tłumaczy, zastrzegając, że państwa arabskie umowy dotrzymały. Powołał się ponadto na niedawną wypowiedź szefowej misji ONZ i OPCW Sigrid Kaag, która nie wierzy, by Syria celowo opóźniała likwidowanie arsenału chemicznego, lecz że dzieje się tak ze względów bezpieczeństwa. - Niektóre grupy atakowały dwa miejsca, w których była składowana broń chemiczna. Dzięki wojsku te ataki zostały odparte - dodał.
Zabijanie cywili? "Na wojnie zawsze są ofiary"
Na pytanie, dlaczego rząd wcześniej nie zdecydował się na utworzenie korytarzy humanitarnych, np. w obleganym od 18 miesięcy przez wojska rządowe mieście Hims, dyplomata odparł: - A kto tak naprawdę nie pozwalał, aby cywile wydostali się stamtąd? Rząd chciał, by cywile, którzy są w Hims, mogli się stamtąd wydostać. Były dla nich przygotowane korytarze humanitarne, ale wewnątrz miasta były grupy zbrojne, które na to nie pozwalały.
Dopytany, czy sugeruje, że cywile byli zakładnikami rebeliantów, odparł: "Ależ byli używani nawet jako żywe tarcze". Dodał, że podobnie wygląda sytuacja cywilów w Nubol i Zahra należących do Aleppo, w Idlibie i Adrze, gdzie jest ponad 100 tys. cywilów.
Odnosząc się do zarzutów ws. zrzucania na Aleppo tzw. bomb beczkowych, ambasador powiedział: - Chciałbym przypomnieć sytuację we Francji z roku 2012, gdzie przez pojedynczą osobę z Al-Kaidy jedna z dzielnic Tuluzy zamieniła się w oblężoną twierdzę - setki policjantów, negocjatorzy, zamknięte ulice. My w Syrii musimy przeciwstawić się tysiącom ekstremistów z Afganistanu, Iraku, różnych państw europejskich, Arabii Saudyjskiej i Turcji.
- Jesteśmy w stanie wojny. Zawsze podczas wojny są też niestety ofiary w cywilach. Bez względu na to, czy są to zwolennicy rządu czy opozycji, to jest to krew syryjska i bardzo smuci nas ten fakt - podkreślił. - Ale - jak zastrzegł - terroryście, który przyjeżdża do Syrii z zagranicy, jest obojętne, kogo zabija. Po prostu zabija. W Latakii islamiści zabili ponad 300 osób, odcinając im głowy.
"Grupy terrorystyczne sieją zniszczenie"
Wojna domowa w Syrii pochłonęła ponad 136 tys. osób. Mayya mówił o "zniszczeniu, jakie sieją w jego kraju grupy terrorystyczne takie jak Al-Kaida, Al-Nusra, Islamskie Państwo Iraku i Lewantu". Podał przykład miasta Malula, gdzie islamiści zburzyli najstarsze na Bliskim Wschodzie kościoły chrześcijańskie, zabijali duchownych i wiernych. Zaznaczył, że do podobnych sytuacji dochodziło w Sadat w prowincji Hims oraz w Adrze.
Dyplomata podkreślił, że radykałowie, którzy prowadzą swoją wojnę w Syrii, przenoszą dżihad również do Europy. - Podstawą do rozwiązania konfliktu w Syrii jest to, aby państwa z nią graniczące zamknęły swoje granice, by do Syrii nie dostawały się grupy terrorystyczne. Ważne jest też, by Arabia Saudyjska i Katar przestały wspierać finansowo dżihadystów - wskazał.
Od początku konfliktu w Syrii agencje piszą, że Damaszek używa terminu "terroryści" dla określenia syryjskich rebeliantów.
Dyplomata podkreślił, że "rząd w Damaszku nie uważa opozycji za terrorystów". "Uważamy terrorystów za terrorystów" - zaznaczył. - Władze zawsze są gotowe prowadzić dialog z opozycją wewnątrzsyryjską. Damaszek apeluje o wybory w Syrii, podczas których obywatele sami wybiorą swoje władze, a nie poprzez mord i terror - podsumował.