PolitykaRosyjskie ambicje na Bliskim Wschodzie. Chcą zastąpić Stany Zjednoczone?

Rosyjskie ambicje na Bliskim Wschodzie. Chcą zastąpić Stany Zjednoczone?

• Rośnie rola Rosji na Bliskim Wschodzie
• To m.in. efekt wycofywania się USA z regionu
• Kluczem do rosyjskiej ekspansji jest Syria
• Moskwa buduje coraz lepsze relacje z tradycyjnymi sojusznikami USA, w tym Egiptem i Izraelem

Rosyjskie ambicje na Bliskim Wschodzie. Chcą zastąpić Stany Zjednoczone?
Źródło zdjęć: © AFP | ALEXEI DRUZHININ / RIA NOVOSTI
Oskar Górzyński

- Bez Rosji nie byłoby to możliwe - powiedział we wtorek telewizji CNN szef amerykańskiej dyplomacji John Kerry, odnosząc się do wynegocjowanego w lutym rozejmu w Syrii. Wypowiedź Kerry'ego rosyjskie media uznały za wyraz wdzięczności wobec Moskwy - nawet mimo tego, że w poprzednim zdaniu sekretarz stanu wyraził swoją frustrację z powodu "szkodliwych" propozycji rozwiązania politycznego forsowane przez Rosję. Słowa Kerry'ego są jednak symboliczne: to po prostu stwierdzenie nowej rzeczywistości na Bliskim Wschodzie, gdzie w obliczu powolnego wycofywania się Stanów Zjednoczonych, Rosja wykorzystała otwierającą się lukę, czyniąc się niezbędnym graczem dla rozwiązania kryzysu. Ale Syria jest jedynie punktem wyjścia dla większych ambicji Moskwy dotyczących regionu.

- Kreml uznaje się za potęgę na skalę globalną, więc nie może ignorować tak bliskiego i tak bogatego w ropę i gaz regionu. Wycofanie się Rosji z Bliskiego Wschodu przez Michaiła Gorbaczowa stanowiło znak upadku ZSRR jako supermocarstwa. Celem powrotu putinowskiej Rosji jako gracza w regionie ma na celu odzyskanie pozycji kraju jako potęgi potrafiącej wywierać wpływ poza granicami byłego Związku Sowieckiego - mówi Dmitrij Trenin, rosyjski analityk Centrum Carnegie w Moskwie. Zdaniem eksperta, Syria - i rosyjska baza lotnicza w Hmeimim w prowincji Latakia - stanowi przyczółek dla szerszej ekspansji roli Rosji w regionie. Ambicje te widać zresztą gołym okiem.

Choć początkowo rosyjskie wejście do Syrii było oparte na współpracy z Iranem, Moskwa stara się poszerzyć swoje wpływy na innych ważnych graczy. Dzięki partnerstwu z Teheranem, Moskwa zyskała również wpływ na Irak. W Syrii, oprócz odwiecznego sojuszu z Damaszkiem, zacieśniono związki z Kurdami, kontrolującymi kluczowe terytoria w północnej Syrii. Co więcej, Kreml czyni podchody w kierunku tradycyjnych sojuszników Ameryki, od których Stany Zjednoczone powoli, ale z rozmysłem się oddalają. Tak jak np. Izrael, miejsce zamieszkania ponad miliona obywateli rosyjskiego pochodzenia. Znakiem tego podejścia były kwietniowe rozmowy Netanjahu-Putin w Moskwie - już drugie w ciągu kilku miesięcy - gdzie obaj przywódcy rozmawiali na temat eksploatacji złóż gazu ziemnego pod dnem Morza Śródziemnego. Jak zwykle w przypadku Rosji, taka współpraca miałaby wymiar nie tylko ekonomiczny, zaś dla Izraela stanowiłoby dodatkowe zabezpieczenie przez zagrożeniem ze strony Iranu.

Innym przykładem jest Egipt. Z egipskim prezydentem Abdem al-Fattahem es-Sisim Putina łączą zażyłe relacje, a Rosja wiąże z tym 80-milionowym krajem duże nadzieję, m.in. jeśli chodzi o współpracę wojskową.

- Te państwa, rozciągające się od Morza Kaspijskiego, aż po Egipt, mają stanowić nową oś przyjaciół Rosji w regionie - podsumowuje Trenin.

Kluczem do sukcesu Moskwy jest jej pragmatyczne podejście, ale przede wszystkim to, czego brakuje Stanom Zjednoczonym pod przewodnictwem Baracka Obamy: gotowość do podejmowania zdecydowanych działań. W obliczu wycofywania się USA, Rosja staje się dla "opuszczonych" sojuszników Waszyngtonu albo alternatywą, albo przynajmniej siłą, z którą muszą się liczyć.

Jednak jak zauważa dr Maciej Milczanowski, analityk Fundacji Pułaskiego i WSiIZ Rzeszów, Moskwa nie ma możliwości, by na dłużej odgrywać rolę rozgrywającego w regionie.

- Myślę, że plany Putina, aby w pewnym sensie zastąpić rolę Ameryki to w większości pobożne życzenia. Przede wszystkim ze względu na brak potencjału. Poza Syrią, gdzie rzeczywiście nic bez niego nie może zostać osiągnięte, Putin występuje w roli petenta, a nie - jak USA - decydenta lub przynajmniej partnera. W Egipcie, owszem jest ogromne poparcie społeczne dla współpracy z Rosją, ale wszystko rozbija się o to, że Rosja nie ma ostatecznie argumentów - mówi Milczanowski. - Dlatego na dłuższą metę to nie będzie skuteczne. Są gesty, czerwone dywany, ale za tym już nic dalej nie idzie - ocenia.

Jak dodaje ekspert, przykładem ograniczonych możliwości Rosji była sprawa zakupu przez Kair amerykańskich śmigłowców bojowych. Kreml starał się zablokować transakcję, ale mimo to doszła ona do skutku.

- Współpraca z Iranem już słabnie, Turcja już przepadła, a jeśli chodzi o Kurdów, to mogą liczyć tylko na tych z Syrii. Oczywiście, to w połączeniu z bazą w Syrii pozwala im na doraźne działania, na zwiększenie eksportu broni, ale nie wystarczy to, by rozdawać karty w regionie - tłumaczy Milczanowski. - Nie przerodzi się to w obecność Rosji - poza to, co już mają. Prędzej spodziewałbym się, że większą rolę zaczną wkrótce grać Chiny - dodaje ekspert.

To, jak dalej będzie się rozwijać sytuacja, może zależeć w dużej mierze od wyników listopadowych wyborów prezydenckich w USA. Zwycięstwo uznawanej za "jastrzębia" Hillary Clinton może oznaczać powrót do status quo ante, jednak jeśli zwycięży kierujący się izolacjonistycznymi tendencjami i przyjazny Rosji kandydat Republikanów, Donald Trump, może to doprowadzić do pustki i większej roli Moskwy. Jednak jak zauważa Milczanowski, zmniejszanie obecności Waszyngtonu w regionie ma też inny efekt: odpowiedzialność za przejęli gracze regionalni, tacy jak Arabia Saudyjska i Iran. Ma to swój efekt w postaci geopolitycznej rywalizacji i wzrostu napięć między nimi (czego efektem jest m.in. wojna w Jemenie), ale wymusza także zmianę podejścia ze strony zewnętrznych potęg.

- Arabia Saudyjska bardzo szybko rozbudowuje swój potencjał zbrojny, także Iran jest na fali wznoszącej. To wymaga innego typu zaangażowania krajów Zachodu - nie tyle jako rozdających karty, ale bardziej jako partnerów. Powinno ułatwić rozwiązywanie konfliktów. Ale to przy jednoczesnym ograniczeniu roli Rosji, która nie służy stabilności regionu - mówi ekspert.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)