Prasa pozytywnie o wyborze Junckera na szefa KE
Niemiecka prasa zareagowała pozytywnie na zatwierdzenie przez Parlament Europejski nowej Komisji Europejskiej, na której czele stoi Jean-Claude Juncker. Komentatorzy oczekują, że nowy szef KE przekona Europejczyków, iż UE jest potrzebna.
"Jeśli nie Juncker, to kto?" - pyta "Sueddeutsche Zeitung, podkreślając, że Unia Europejska musi teraz udowodnić obywatelom, że jest potrzebna.
UE jest "jednym wielkim konfliktem interesów" - pisze autor komentarza Stefan Ulrich. Ma działać wspólnie, chociaż Francuzi, Brytyjczycy, Włosi, Polacy, Grecy czy Niemcy zmierzają często do odmiennych celów. Pod jednym dachem mieszkają w niej paneuropejczycy i eurosceptycy, etatyści i neoliberałowie, przyjaciele Putina jak i ci, którzy się go boją - czytamy w komentarzu w największej opiniotwórczej gazecie niemieckiej.
Nic więc dziwnego, że UE sprawia wrażenie słabej, skłóconej, wyalienowanej i zbiurokratyzowanej. Zadziwiające jest raczej to, że pomimo tego wszystkiego UE udało się tek wiele osiągnąć - ocenia komentator.
Jego zdaniem, Jose Barroso nie był znaczącą postacią w polityce europejskiej. "Juncker jest politykiem silniejszym" - pisze Ulrich, przepowiadając, że będzie bardziej nieustępliwy wobec kanclerz Angeli Merkel i innych przywódców krajów UE. "Nie jest świeżym, nowym człowiekiem w Brukseli, lecz jest doświadczony, proeuropejski i pragmatyczny" - ocenia Junckera "SZ".
Mając "potrójną legitymację" - wynikającą z poparcia wyborców, przywódców państw i rządów oraz Parlamentu Europejskiego - Juncker może stać się "wielkim szefem KE", takim, jakim był Jacques Delors. Taka osoba potrzebna jest Europie - zaznacza komentator, zwracając uwagę na powracający kryzys waluty euro. Niełatwym zadaniem będzie też utrzymanie Brytyjczyków we wspólnocie, nie ograniczając swobody przepływu ludzi - przepowiada Ulrich. Wymienia spór z Putinem, ochronę klimatu jako kolejne trudne tematy. "Junckera będziemy jednak przede wszystkim oceniać po tym, czy pogodzi na powrót obywateli z UE" - pisze komentator.
Europa nie jest państwem narodowym, związki z nią są jeszcze słabe, dlatego Juncker nie może stawiać na patriotyzm, lecz musi przekonać ludzi, że UE jest pożyteczna - konkluduje "Sueddeutsche Zeitung".
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze o "nastroju przełomu" panującym w Europie - a przynajmniej w PE. Juncker, który należy do "inwentarza polityki europejskiej" od lat 80. musi dopiero udowodnić, że jest w stanie doprowadzić do "nowego początku" w Brukseli. Szef Komisji Europejskiej otoczony jest wykwalifikowanymi specjalistami. Aktualne jest nadal pytanie, czy będzie w stanie sprostać rozbudzonym przez siebie wysokim merytorycznym oczekiwaniom.
Jego zapowiedź uruchomienia programu inwestycyjnego w wysokości 300 mld euro sprawia na razie wrażenie rogu obfitości bez pokrycia. Być może powinien najpierw zbadać, dlaczego środki na walkę z bezrobociem młodzieży w wysokości 6 mld euro spływają tak wolno - sugeruje "FAZ".
"Od tej chwili liczą się czyny. I sukcesy" - pisze "Saechsische Zeitung". Zdaniem wydawanej w Dreźnie gazety, właśnie Juncker jest osobą, która ze względu na ogromne doświadczenie ma predyspozycje, żeby poradzić sobie z tym wyzwaniem.
Zdaniem "Muenchner Kurier", od czasów Delora z żadnym przewodniczącym KE nie wiązano tak dużych nadziei jak z Junckerem. Wybrany właściwie bezpośrednio przez obywateli polityk z Luksemburga ma większą legitymację do rządzenia niż jego poprzednicy będący "marionetkami zależnymi od dobrej woli szefów państw i rządów".
Najważniejszym zadaniem Junckera będzie zmniejszenie przepaści między politycznym kierownictwem Europy a obywatelami - uważa dziennik "Kieler Nachrichten". W Europie nadal żywe są różnice między krajami. Separatystyczne ruchy w Szkocji i Hiszpanii były sygnałami ostrzegawczymi. Nowa KE musi dokonać sztuki pogodzenia dążenia Europejczyków do regionalnej tożsamości z gospodarczymi i politycznymi szansami, jakie daje europejska jedność - czytamy w "Kieler Nachrichten".
Do obietnicy 300 mld euro na inwestycje odnosi się też "Koelner Stadt-Anzeiger". "(Plan) jest ambitny i ryzykowny, ponieważ kwestia sfinansowania (tego projektu) jest nadal otwarta" - pisze komentator. Juncker chce jednak wprawić UE w ruch. To mu pochlebia. "Barroso był technokratą, Juncker chce być politycznym szefem KE" - podsumowuje komentator.