PiS gra va banque, wystawiając Nawrockiego. Ale nie jest bez szans [OPINIA]

Długa jest lista powodów, dla których prezydenckie namaszczenie przez Prawo i Sprawiedliwość Karola Nawrockiego może ktoś potraktować jako przejaw politycznej krotochwili, desperacji czy brawury. A jednak w sytuacji, w której jest dziś obóz Jarosława Kaczyńskiego, pomysł nie jest wcale taki brawurowy - pisze dla WP dr hab. Sławomir Sowiński, prof. UKSW.

Karol Nawrocki
Karol Nawrocki
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | Grzegorz Wajda/REPORTER
Sławomir Sowiński

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Choć o decyzji ws. Nawrockiego mówi się wiele, osobliwy pomysł z kandydatem "bezpartyjnym" wydaje się stosunkowo najbardziej racjonalny, kierujący najmocniej kampanię w pożądanym przez PiS kierunku. Co więcej, pomysł ten wcale nie jest pozbawiony zupełnie szans na sukces. A co równie ważne, pozostawia także największą przestrzeń na ewentualny wyborczy dwutakt w ostatniej chwili.

Partia bez pieniędzy, kandydat bez doświadczenia i rozpoznawalności

Przytaczając argumenty przeciw kandydaturze Karola Nawrockiego, którymi przerzucają się dziś, nie tylko krytycy Prawa i Sprawiedliwości, zwróćmy uwagę tylko na dwa zasadnicze.

Racje mają zatem zapewne ci, którzy zwracają uwagę, że partii pozbawionej niemal publicznego finansowania bardzo trudno będzie szybko wypromować niemal zupełnie nieznanego kandydata i dotrzeć z własną opowieścią o nim do wyborców, spoza kręgów wiernych kibiców PiS. Na mocno spolaryzowanej scenie medialnej i w głęboko podzielonym społeczeństwie wymaga to przemyślanej, różnorodnej, dostosowanej do różnych odbiorców i profesjonalnej kampanii informacyjnej, która wymaga po prostu dużych pieniędzy.

Nie przemawia też za kandydaturą prezesa IPN fakt, że nie uczestniczył on w żadnej poważnej batalii politycznej i nie wąchał jeszcze specyficznego prochu wielkich wyborczych kampanii. Batalia prezydencka, zwłaszcza tak ważna i trudna jak ta, która ma nadejść, wymaga wszak od startujących w niej rywali: nie lada refleksu, wyobraźni, intuicji, umiejętności wychodzenia z trudnych sytuacji, dobrego kontaktu z otoczeniem, własnego stylu, czy trzymania na wodzy emocji. A przecież mało kto rodzi się z wszystkimi tymi kompetencjami. Wszystkie one przychodzą na ogół ze zdobywanego na polach kampanijnych bitew doświadczenia, o którym w przypadku Karola Nawrockiego, nie wiemy jeszcze nic.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Konserwatywny kandydat do opowiedzenia całkiem od nowa

A jednak w tej politycznej słabości tkwi też zarazem pewna wizerunkowa szansa. W związku z tym, że Platforma zdecydowała się postawić na kandydata wielkomiejskiego i liberalnego, PiS będzie chciał zapewne przeciwstawić mu opowieść o prezydenturze bardziej konserwatywnej, reprezentującej Polskę z daleka od imaginarium i agendy wielkomiejskiej kawiarni.

Fakt zaś, że Karol Nawrocki jest szerzej zupełnie nieznany, daje sztabowcom PiS unikalną szansę do poprowadzenia tej wizerunkowej opowieści w dość dowolnym, uznanym za optymalny kierunku. Może być to więc wizerunek: apartyjnego konserwatysty państwowca, albo konserwatysty wolnorynkowego, albo konserwatysty z socjalną wrażliwością, albo konserwatysty narodowej zgody, albo fightera walczącego z kulturową rewolucją lewicy.

Komfortu tego nie mają zapewne sztabowcy PO, którym trudno będzie do ugruntowanego w opinii publicznej wielkomiejskiego i liberalnego wizerunku swego kandydata, domalować bardziej konserwatywny kontusz czy wyraz socjalnej troski na twarzy. A bez takiej wiarygodnej próby trudno będzie mu z kolei powalczyć o głosy 2/3 elektoratu mieszkającego w miejscowościach do 50 tys. mieszkańców.

Kampania do poprowadzenia w wygodnym kierunku

Z tym wiążę się i szansa druga. Postawienie na kandydata szerzej nieznanego i niezwiązanego z PiS, daje szansę na oderwanie całej kampanii, od niewygodnych dla Prawa i Sprawiedliwości pytań o ich rządy sprzed roku 2023.

A to z kolei pierwszy krok i warunek konieczny, by obok bezpieczeństwa – którego skądinąd ważnym po 20 stycznia rozgrywającym stanie się prezydent Andrzej Duda – do kampanii wprowadzić mniej wygodne dla Rafała Trzaskowskiego pytania, w tym o dorobek rządu premiera Tuska.

O to, by wybrzmiało w niej z całą mocą, kluczowe w kampanii Donalda Trumpa pytanie: "kiedy Wam się żyło lepiej". Kiedy były niższe ceny energii, tańsza żywność i większe poczucie bezpieczeństwa socjalnego. I o to, by pojawiała się dyskusja: kiedy, wczoraj czy dziś poważniej rozmawialiśmy o CPK, rozwoju, przyszłości i skoku cywilizacyjnym Polski.

Pytania te odegrać mogą kluczową rolę zwłaszcza w elektoracie niezdecydowanym i tym spoza wielkich miast. A odpowiedź na nie niełatwo będzie znaleźć kandydatowi rządzącej koalicji, zwłaszcza gdy – tym razem – zdecyduje się pojechać do przysłowiowych Końskich.

Klucz do serc młodych Konfederatów

I wreszcie szansa trzecia, którą niesie "obywatelska" kandydatura wskazana przez PiS. Wszystkie sondaże mówią dziś dość jednoznacznie, że nie da się wyborów prezydenckich rozstrzygnąć w I turze. Większość z nich wskazuje też, że o zwycięstwie w turze drugiej przesądzi wyborcze zachowanie nawet 2 milionów Polek i Polaków dość konsekwentnie deklarujących gotowość głosowania na Konfederację i Sławomira Mentzena.

I w tej także perspektywie wybór PiS wydaje się optymalny. Niezależnie bowiem od tego, jakie relacje panują dziś między władzami PiS i Konfederacji, i co rekomendować będą w II turze Krzysztof Bosak czy Sławomir Mentzen, każdy kandydat, w którym nadzieje pokłada PiS, od pierwszego dnia swojej kampanii, walczyć musi o serca i umysły, wolnorynkowych i narodowych wyborców Konfederacji.

I to ktoś taki jak Karol Nawrocki, zwłaszcza przy odpowiednim opowiedzeniu jego politycznego wizerunku, może dotrzeć do nich najszybciej. Stając się w II turze kandydatem całej prawicy.

Czas na dwutakt

Wszystkie te atuty mogą prowadzić do sukcesu, ale wszystkie one mogą też rzecz jasna nie wystarczyć dla ocalenia kampanii PiS przed jej słabościami. Ale i z tego punktu widzenia wskazanie doktora Karola Nawrockiego jako kandydata na prezydenta wydaje się optymalne. Gdyby bowiem w lutym, czy w marcu okazało się, że PiS musi dokonać jednak rewizji swej dzisiejszej decyzji, czyli swoistego politycznego dwutaktu, to ewentualna wymiana kandydata "pozapartyjnego" wydaje się kosztowna stosunkowo najmniej.

Dla Wirtualnej Polski Sławomir Sowiński

*Dr hab. Sławomir Sowiński, politolog z Instytutu Nauk o Polityce i Administracji UKSW, specjalizuje się w badaniach nad polityką i religią oraz współczesnymi procesami politycznymi. Autor książki "Boskie, cesarskie, publiczne. Debata o legitymizacji Kościoła katolickiego w Polsce w sferze publicznej w latach 1989-2010".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (373)