Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone
wyłącznie dla osób dorosłych.

Od śmierci dzieliły ją sekundy. Mąż zacisnął jej linkę na szyi, ale nie odpowie za próbę zabójstwa

Pani Michalinie z oczu i uszu ciekła krew. Jej mąż z zazdrości obudził ją w nocy i zacisnął linkę holowniczą na szyi. Sąd ocenił, że nie była to próba zabójstwa, a tylko uszkodzenie ciała.



Od śmierci dzieliły ją sekundy. Mąż zacisnął jej linkę na szyi, ale nie odpowie za próbę zabójstwa
Źródło zdjęć: © uwaga tvn
Anna Kozińska

08.06.2018 | aktual.: 28.03.2022 09:36

Ma 27 lat, przez dziewięć mieszkała z dwójką dzieci, mężem i jego rodzicami w Srebrnej Górze na Dolnym Śląsku Pani Michalina wyprowadziła się po tym, jak mąż zacisnął jej linkę holowniczą na szyi. Miał zobaczyć w jej torebce kilka kartek w niezaadresowanej kopercie i założył że list do innego mężczyzny.

- Pamiętam tylko tyle, że wszedł do pokoju około drugiej w nocy. Obudził mnie i poprosił, żebym zamknęła okno. Zaszedł mnie wtedy od tyłu, zarzucił mi tę linę na szyję i zaczął dusić. Po chwili krzycząc, osuwałam się na podłogę - opowiedziała w programie "Uwaga" w TVN pani Michalina.

Według kobiety to rodzice jej męża ją uratowali. Później jednak zaczęli ją obrażać. - Zaczął krzyczeć, że mam kochanka. Wszyscy wyzywali mnie, że jestem latawicą. Resztką sił zadzwoniłam do cioci, błagając ją, żeby tu przyjechali, bo mnie zabiją - mówiła. Do domu przyjechała jej ciotka, Paweł K, mąż pani Michaliny, miał jej powiedzieć, że chciał zabić żonę, ale nie wie, gdzie jest.

- Znalazłam ją leżącą pod krzyżem nieopodal ich domu. Mówiła cały czas: 'nie zabijaj mnie'. Jak odsłoniła twarz, to zaniemówiłam. Wyglądała jak człowiek po śmierci. Z oczu i uszu ciekła jej krew, widoczne były pręgi po duszeniu. Wszystko było we krwi, jej nocna koszula, klapki. To był szokujący widok, ciężko to nawet opisać - powiedziała Joanna Wąsik, ciotka kobiety.

Jak twierdzi pani Michalina, przyjechał do niej brat męża z żoną. Mieli obiecywać jej kupno mieszkania w zamian za to, że będzie mówiła jedynie o pobiciu, a nie usiłowaniu zabójstwa. - Mówili, że jak pójdę na policję, to zaczną się wizyty u psychologów, kuratorzy, żeby nie robić dzieciom problemów - dodała kobieta. Jej mąż ma kontakty w policji, dlatego bała się, że nie będzie ona obiektywna. Mimo to zdecydowała się złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.

(Nie)wystarczająca kara

Śledczy zatrzymali Pawła K., ale nie przeszukali jego domu i nie przeprowadzili wizji lokalnej. Elżbieta Smolny z Prokuratury Rejonowej w Dzierżoniowie.przyznaje, że nie wie, dlaczego. Nie zabezpieczono też linki holowniczej, która pani Michalina byłą duszona. Okazało się, że wyrzuciła ją do śmieci jej teściowa. Mimo że zniszczyła dowód, prokuratura nie postawiła jej zarzutów.

Paweł K. zarzuty usłyszał. Wnioskowano o 10 lat pozbawienia wolności, ale mąż pani Marianny został skazany jedynie na półtora roku. Odpowiada nie za zabójstwo, ale pobicie. Zdaniem sądu, nie wiadomo, czy rodzice przerwali duszenie, czy mężczyzna sam zrezygnował.

Mężczyzna początkowo przyznawał się do usiłowania zabójstwa żony, potem w sądzie zmienił zeznania. Mówił, że chciał jedynie nastraszyć żonę. - Nie mam słów, jak to opisać. Moje zeznania wobec zeznań mojego męża nic nie znaczą - podkreśliła pani Michalina.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (194)