Ochraniają prezesa PiS. Pokazali kulisy. "Wszyscy się ich boją"
Niebawem zapadnie decyzja dotycząca wpuszczania do budynku Sejmu prywatnych ochroniarzy. Z ich usług korzysta Jarosław Kaczyński. - Żadne inne służby nie mają nic do powiedzenia. To oni je sobie ustawiają jak im wygodnie - twierdzi osoba znająca sytuację.
W piątek dziennikarz WP Patryk Michalski ustalił, że marszałek Sejmu i przyszły szef Kancelarii Sejmu chcą, by za bezpieczeństwo posłów odpowiadała Straż Marszałkowska, a nie prywatne firmy. Kilka dni później Szymon Hołownia potwierdził, że niedługo zapadnie decyzja w tej sprawie.
Jeśli rzeczywiście osobiści ochroniarze będą musieli zniknąć z Sejmu, uderzy to w prezesa PiS-u, który korzysta z ich usług. Kulisy ich pracy pokazał portal onet.pl.
- Kiedy ochroniarze Kaczyńskiego wchodzą do Pałacu Prezydenckiego czy do Kancelarii Premiera, to oni są najważniejsi. Żadne inne służby nie mają nic do powiedzenia. To oni je sobie ustawiają jak im wygodnie - twierdzi informator portalu - były funkcjonariuszem służb, który był zatrudniony przez GROM Group do zabezpieczeń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ochrona Kaczyńskiego. Firma się tłumaczy
I przypomina, że "raz zepchnęli z drogi nawet Mariusza Błaszczaka i to wtedy, kiedy ten był wicepremierem". - I nie ponosili z tego powodu żadnych konsekwencji, a wręcz przeciwnie - prezes był zadowolony. Dlatego wszyscy się ich boją - dodał rozmówca.
Jak wspomina, jeden z ochroniarzy Kaczyńskiego miał powiedzieć, że kot prezesa PiS "śmierdzi". - Prezes to usłyszał i ten pracownik został zawieszony - powiedział.
W jego ocenie pracownicy GROM Group nie są sprawdzani, gdy wchodzą na teren Sejmu. - To bzdura, że są poddawani jakiejś kontroli pirotechnicznej - twierdzi. I dodaje, że wnoszą prywatną broń. Zapytana o tę sprawę firma zapewniła, że taka sytuacja nie miała miejsca.
Źródło: onet.pl