Lekarze i rodzice "pozwolili odejść" nastolatce w Holandii. To nie była eutanazja
Holenderska nastolatka Noa Pathoven zmarła. Formalnie to nie była eutanazja, jak podało wiele mediów na świecie. Lekarze pozwolili dziewczynie umrzeć z głodu. Zrobili to na prośbę cierpiącej pacjentki i jej rodziców.
07.06.2019 10:54
Media w wielu krajach napisały o 17-letniej Holenderce zgwałconej w dzieciństwie, którą poddano eutanazji z powodu urazów psychicznych. Tak kontrowersyjna historia natychmiast obiegła cały świat. Nawet papież Franciszek zabrał głos w tej sprawie. Sprawa jednak wygląda nieco inaczej, choć rzeczywiście Noa Pathoven zmarła zgodnie z własnym życzeniem 2 czerwca 2019 r.
Ta tragiczna historia rozpoczęła się już 6 lat temu, gdy wówczas 11 letnia dziewczynka padła ofiarą napaści seksualnej na szkolnej imprezie. Trzy lata później została zgwałcona przez dwóch mężczyzn. Do końca życia walczyła z uczuciem zbrukania, zdiagnozowano u niej zespół stresu pourazowego (PTSD), depresję i zaburzenia odżywiania).
Noa upubliczniła swoje przeżycia. Opublikowała autobiografię, dzieliła się przeżyciami w mediach społecznościowych. Podkreślała, że starała się przełamywać milczenie i skłaniać młodych skrzywdzonych seksualnie ludzi do otwierania się i poszukiwania pomocy.
Dziewczyna przegrała swoją walkę
Po latach spędzonych na rozmaitych terapiach, w klinikach psychiatrycznych, czasem odżywiana na siłę, dziewczyna stwierdziła, że jest wypalona i nie chce dłużej żyć. W przeszłości, nie mówiąc o niczym rodzicom, skontaktowała się z kliniką dokonującą eutanazji, która w określonych warunkach jest w Holandii legalna, lecz jej wniosek został odrzucony. Lekarze stwierdzili, że nadal może poddawać się leczeniu, a ponadto, jako osoba niepełnoletnia, nie może bez zgody rodziców samodzielnie podjąć decyzji o zgodnym z prawem zakończeniu życia.
Ostatecznie rodzice przystali na prośbę córki, aby została odłączona od aparatury podającej jej substancje odżywcze. Do końca życia znajdowała się pod opieką paliatywną i otrzymywała leki uśmierzające cierpienia. W ostatnim wpisie do fanów na mediach społecznościowych napisała, że "kochać, to pozwolić odejść".
Rodzice dziewczyny winą za los córki obarczają służbę zdrowia. Twierdzą, że do koszmarnego stanu, w którym znajdowała się Noa przyczyniło się roczne oczekiwanie na terapię zaburzeń odżywiania.
Tysiące eutanazji rocznie
Według holenderskiego prawa przerwanie lub niepodjęcie leczenia na prośbę pacjenta nie jest aktem eutanazji, która wymaga podjęcia konkretnych działań w celu zakończenia życia człowieka. Obwarowana jest też ścisłymi przepisami.
W Holandii eutanazji poddać się może pacjent, który przeżywa niemożliwe do zniesienia cierpienia fizyczne lub psychiczne bez możliwości ich zakończenia. Decyzję taką podejmuje jedynie pełnoletni pacjent uznany za świadomego sytuacji i konsekwencji swoich czynów. Musi być utwierdzony w tej decyzji i ją ponawiać. Eutanazji nie poddaje się dzieci poniżej 12 roku życia, a młodzież do 16 roku życia wymaga zgody rodziców. Z kolei w sąsiedniej Belgii można zakończyć życie nieuleczalnie chorego dziecka.
Zazwyczaj umrzeć pomaga lekarz opiekujący się pacjentem, który podaje odpowiednią mieszaninę leków w domu odchodzącego człowieka. W większości przypadków o eutanazję proszą ludzie chorzy na nowotwory i inne nieuleczalne choroby powodujące ogromne cierpienia. Co roku jest ponad 6 tys. takich przypadków, co stanowi ok. 4 proc. wszystkich zgonów w Holandii. Władze zobowiązane są zbadać każdy akt eutanazji, a lekarzowi, który nie dopatrzył procedury i nienależycie zajmował się pacjentem grozi więzienie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl