ŚwiatKola - przyszłość Białorusi

Kola - przyszłość Białorusi

Prezydent Alaksandr Łukaszenka już zadeklarował, że na swojego następcę wybrał nieślubnego syna. Mały Kola towarzyszy ojcu w wizytach międzynarodowych, siedzi na jego kolanach podczas negocjacji - czytamy w "Do Rzeczy".

Kola - przyszłość Białorusi
Źródło zdjęć: © AFP

26.09.2015 | aktual.: 26.09.2015 09:45

Alaksandr Łukaszenka spotkał swoją żonę Halinę Radyjonaunę Żauniarowicz w szkole. Pobrali się w 1975 r., kiedy byli jeszcze studentami. Wiktor i Dmitrij urodzili się kolejno w 1975 i 1980 r. W wieku 50 lat Alaksandr Łukaszenka po raz trzeci został ojcem. Nikołaj przyszedł na świat 31 sierpnia 2004 r. jako owoc pozamałżeńskiego związku.

Prywatne życie białoruskiego przywódcy po raz pierwszy zostało przywołane publicznie w trakcie kampanii prezydenckiej w 2006 r. Łukaszenka ukrywał wówczas istnienie trzeciego syna Nikołaja w swojej deklaracji podatkowej, która zgodnie z prawem jest publicznie dostępnym dokumentem. Alaksandr Kozulin, inny kandydat na prezydenta, zaprotestował w telewizji: – Jak to możliwe?! Szef państwa nie żyje ze swoją prawną żoną, ale z inną kobietą, z którą ma dziecko. Co za przykład dla naszego kraju...

Łukaszenka zmuszony był zareagować i publicznie przyznać się do swoich rodzinnych kłopotów. W swojej przemowie wygłoszonej na zakończenie III Kongresu Wszechbiałoruskiego prezydent kontratakował:

– Ponownie stawia mi się pytania dotyczące moich dzieci, mojej rodziny... Ale, drodzy przyjaciele, zupełnie jakbyście mnie nie znali! Zupełnie jakbyście nie wiedzieli, jakie stosunki łączą mnie z moją rodziną! Co miałbym ukrywać? Nic! Potrzebujecie pierwszej damy, wybierzcie spośród innych kandydatów! Przedstawią wam oni swoje ladies, i nie tylko. Nie jestem wzorcem w tej dziedzinie. Ani modelem, ani przykładem do naśladowania. Wszyscy o tym wiedzą. Biedną byłaby kobieta, która, choćby była top modelką, dzieliłaby życie z białoruskim prezydentem. Poza moim krajem oraz moją wycieńczającą pracą nie posiadam prawie niczego. Nie jestem więc stworzony do rodzinnego życia, włożyłem wszystkie moje siły w moją pracę.

Mimo wszystko Łukaszenka bardzo szybko otwarcie zaczął obnosić się ze swoim najmłodszym synem. Dziecko miało zaledwie cztery lata, kiedy wiosną 2008 r. oficjalnie pojawiło się u boku ojca w publicznych miejscach: w subbotnik – obowiązkowy i niepłatny dzień pracy, zwyczaj wywodzący się z dawnej sowieckiej tradycji, do której powrócił Łukaszenka w 1997 r., podczas meczów hokeja oraz służbowych podróży ojca po Białorusi, jak również za granicą. Wyglądało to, jakby białoruski lider nie mógł się obejść bez małego chłopca. On, równie twardy mężczyzna, odkrywa w sobie nieoczekiwaną ojcowską pasję.

Czterolatek w bani

Na swojego ulubionego syna Alaksandr Łukaszenka nie szczędzi wydatków. Zwłaszcza kiedy państwo pokrywa ich koszty. W 2009 r. białoruska telewizja sfilmowała Kolę za kierownicą elektrycznego samochodu kosztującego około 20 000 euro, przemierzającego prezydencką rezydencję w Drozdowie. Nic nie jest za drogie, kiedy chodzi o najmłodszego z rodzeństwa Łukaszenków. Zazwyczaj wyjątkowo dyskretny, jeśli chodzi o prywatne życie, prezydent nie waha się popisywać swoim szczęściem świeżo upieczonego ojca. Ani jeden szczegół nie uchodzi uwadze mieszkańców Białorusi. Tym też sposobem dziennikarze dowiedzieli się, że Kola i jego ojciec chadzają razem do bani.

– Kiedy Kola miał roczek, wziąłem go za rękę i zaprowadziłem do bani. Rzecz jasna, kwękał i popłakiwał. Teraz ma cztery latka i może znieść temperaturę około 100 stopni w łaźni oraz 28 na pływalni. Jest nawet zdolny do wykąpania się w lodowatej wodzie. Czyż nie jest to dowód, że dziecko to potrafi stać się twardym, że posiada silny charakter? Zalety te są najważniejsze w oczach Łukaszenki.

Wychowanie małego chłopca, niedostosowane ani do jego wieku, ani równowagi psychologicznej, nabrało szalonego tempa. Nic nie zostało Koli oszczędzone. Oficjalne wizyty, protokolarne ceremonie, polityczne przemowy, wszystko to stanowi codzienność chłopca. Taka jest wola jego ojca. W sumie prezydent kieruje swoim krajem z synem na rękach. Mały chłopczyk zajmuje coraz więcej miejsca w życiu przywódcy. Znaczna liczba Białorusinów była skrępowana obecnością Łukaszenki z jego nieślubnym synem na wielkanocnej ceremonii kościelnej oraz wygłoszoną przez niego przy tej okazji przemową na temat moralności i wartości rodzinnych. Podobnie kiedy zabrał mającego jedynie cztery lata Kolę na wieczorek zorganizowany przy okazji wyborów Miss Białorusi. Kola obecny jest również podczas musztry wojskowej i słucha razem z ojcem raportów oficerów. Towarzyszy prezydentowi w oficjalnych wizytach zagranicznych, gdzie uczestniczy w międzynarodowych negocjacjach.

W momencie pertraktacji białoruskiego przywódcy z prezydentem Armenii w marcu 2009 r. Kola siedział na kolanach ojca. Sytuacja ta najwyraźniej bawiła Łukaszenkę. Jednym gestem dłoni odrzucał on krytykę:

– Słyszę, jak niektórzy mówią: „Jest na oficjalnych negocjacjach, a mały Kola siedzi na jego kolanach”. Wydarzyło się to jeden raz. Proszę mojego syna: „Kola, usiądź obok, nie na moich kolanach, chodzi o oficjalne negocjacje”. On zaś wpada w złość: „Nie, chcę siedzieć na twoich kolanach. Jesteś moim tatą i chcę być na twoich kolanach”. Cóż można na to odpowiedzieć? Technicy i dziennikarze już tutaj są... „Zgoda, chodź na kolana”.

W trakcie negocjacji między prezydentami białoruskim i ukraińskim w Iwano- Frankiwsku w listopadzie 2009 r. pięcioletnie wówczas dziecko po kilku godzinach wpadło w złość. Pociągając ojca za rękaw, Kola zapytał głośno: „Tato, jak długo jeszcze będziesz zajęty?”. Rozczulony Alaksandr Łukaszenka uśmiechnął się i szepcząc kilka słów na ucho chłopcu, pomógł mu w podniesieniu stojącej na stole małej chorągiewki. Kola uspokoił się wówczas i szefowie obu państw mogli powrócić do przerwanej uprzednio dyskusji.

W 2010 r., w trakcie oficjalnego przyjęcia w Azerbejdżanie, prezydent Ilham Aliyev siedział obok swojej małżonki, a Kola obok Łukaszenki. Zdjęcia tej pary: ojca z synem, znalazły się potem we wszystkich mediach. 11 kwietnia 2011 r. Kola udał się nawet z ojcem do mińskiego metra, gdzie w wyniku wybuchu bomby zginęło 10 osób. Na portalach społecznościowych popularny stał się żart o tym, że należy zorganizować składkę pieniędzy na nianię, żeby prezydent wreszcie mógł poświęcić trochę czasu sprawom państwowym.

Freudowski kompleks

Zdaniem ukraińskiego dziennikarza, Michaiła Podoliaka, który przez długi okres żył na Białorusi, skąd został wypędzony w 2004 r., Łukaszenka zabierając wszędzie Kolę, kompensuje w ten sposób swoje nieszczęśliwe dzieciństwo. – Był bękartem, popychano go, bito, wyśmiewano się z niego. Zamierza więc ofiarować temu, który formalnie także jest bękartem, swojemu nieślubnemu dziecku, wszystko to, czego sam nie otrzymał w dzieciństwie. Mamy do czynienia z charakterystycznym kompleksem freudowskim.

W trakcie konferencji prasowej w kwietniu 2007 r., w odpowiedzi na pytanie o jego następcę, Łukaszenka wypowiedział godne uwagi zdania: – Jeśli już mówimy o następcy, to przygotowuję mojego najmłodszego syna na mojego następcę. Trzeba będzie trochę poczekać, jeszcze nie nadszedł odpowiedni moment, historia ta dotyczy innego pokolenia. Rok później podjął ten sam temat w obecności dziennikarzy: – Jak już powiedziałem, mój najmłodszy syn będzie prezydentem Białorusi.

Jean-Christophe Brisard

Claude Quetel

Tekst na podstawie książki „Dzieci dyktatorów”.

Nowy numer "Do Rzeczy" od poniedziałku w kioskach

Źródło artykułu:Do Rzeczy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (186)