Interesy narodowe
Po wizycie Donalda Tuska w Waszyngtonie czescy przeciwnicy radaru i tarczy antyrakietowej nabrali wiatru w żagle.
17.03.2008 | aktual.: 17.03.2008 11:13
Pochylmy się nad pojęciem „obrona interesów kraju jako powołanie mężów stanu” na przykładzie sąsiedniej, pod każdym względem przyjaznej Polski. Premier Donald Tusk siedział na tym samym fotelu w Gabinecie Owalnym zaledwie kilka dni później niż czeski premier Mirek Topolánek. Końcowe wrażenia były jednak bardzo odmienne.
Polski premier za bardzo się nie spieszył, negocjując umieszczenie amerykańskiej bazy wojskowej na terenie swojego kraju. Wyjechał z Waszyngtonu z obietnicą Busha, że Stany Zjednoczone pomogą w modernizacji polskiej armii. Taka obietnica nikogo do niczego nie zobowiązuje.
Polska nie naruszyła sojuszniczych stosunków z Ameryką, a jednocześnie może przeciągać negocjacje w sprawie antyrakiet aż do przejęcia władzy przez nową administrację. Jeśli ta zechce projekt kontynuować, Polacy mogą się domagać zastrzyku finansowego dla swojej armii. Jeśli Amerykanie od projektu odstąpią, Tusk zadowoli opinię publiczną w swoim kraju, która – podobnie jak w Czechach – w większości amerykańskiej bazy nie chce.
Alexandr Mitrofanov
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".