Horror na ślubie. Pan młody: od śmierci dzieliło mnie 5 milimetrów

- Pan Bóg czuwał nad nami, dzięki niemu żyjemy – mówi z przekonaniem Sebastian Szemszur. On i jego żona zostali zaatakowani przez nożownika podczas własnego ślubu. O tym dramacie pan młody opowiada reporterowi Wirtualnej Polski.

Horror na ślubie. Pan młody: od śmierci dzieliło mnie 5 milimetrów
Źródło zdjęć: © WP.PL | Dariusz Ostafiński

13.03.2018 | aktual.: 13.03.2018 17:11

Od ataku na weselu w Rybniku minęły 3 dni. Z Sebastianem spotykamy się w parku w Czerwionce-Leszczynach. Mieszka nieopodal. Na szyi nadal ma olbrzymi plaster. Nie może za bardzo ruszać głową.

Siadamy na ławce. Pokazuje zdjęcia swojej szyi zrobione komórką tuż po operacji. Rana długa na kilkanaście centymetrów, szwy, siniaki. Za chwilę oglądamy zdjęcia ramienia Nikoli, żony Sebastiana. Dwie rany, wielki siniak. Wszystko to wygląda makabrycznie.

– Nikola czuła przed ceremonią jakiś dziwny niepokój, mówiła że może zdarzyć się coś złego, ale ją uspokajałem. Znaliśmy napastnika – Sebastian na chwilę zawiesza głos. – W zasadzie to był mój kolega. Gdyby zranił mnie 5 mm obok miejsca, w które trafił, już bym nie żył. Pół roku temu pisał na temat Nikoli negatywne komentarze na portalach społecznościowych. Byliśmy nawet na policji, ale potem wszystko się uspokoiło. Myśleliśmy, że problem zniknął. To co się stało było dla nas zaskoczeniem.

"Wokół było dużo krwi"

Na YouTube krąży film, na którym widać nowożeńców składających przysięgę ślubną. Nagle doskakuje do nich mężczyzna. Najpierw uderza nożem pana młodego, a później pannę młodą. W tym momencie rozlega się niesamowity krzyk.

– Robiliśmy relację ze ślubu, dla tych, którzy nie mogli przyjść, ale nie wiem, kto udostępnił film w sieci – mówi Sebastian.
O napastniku rozmawia niechętnie. Nie wymawia nawet jego imienia, nie chce mówić skąd jest. Wiemy jedynie, że 23-latek, podobnie jak Sebastian i Nikola, był częstym gościem Centrum Chrześcijańskiego Winnica w Rybniku.

– Modlimy się za niego – mówi pan młody. – Byłem u jego rodziców i jak się można domyślać, to nie jest tam za wesoło. Przecież znaliśmy się. Kiedy jeszcze nie byłem z Nikolą, często tłumaczyłem mu, że nie można kogoś zmusić, żeby z nim był. On nigdy nie był jej chłopakiem, ale marzył o tym. To była chora fascynacja – ocenia Sebastian.

Atak był dla nich ogromnym szokiem. – Nikola zauważyła go zanim rozpoczęła się ceremonia – opisuje Sebastian. – Zastanawiała się, czy nie poprosić kogoś o to, by wyprowadził go z Winnicy. Ostatecznie uznała, że lepiej nic nie robić, bo będą z tego kłopoty. Nie rozumiem, co stało się w jego głowie, że postanowił zaatakować.

- Na początku czułem, jakby dostał bombę z pięści w twarz – kontynuuje Sebastian. – Nie czułem, że jestem ranny. Upadłem i zobaczyłem, że on stoi z nożem nad Nikolą. Wtedy zdałem sobie sprawę z powagi sytuacji. Teść go odepchnął i zaatakował talerzem od perkusji, a wtedy napastnik uciekł. Złapali go dopiero na zewnątrz.

W tym czasie, wspólnie z teściową, próbowałem tamować krew wypływającą z ramienia Nikoli. Wokół było dużo, bardzo dużo krwi. Dopiero po chwili ktoś zwrócił uwagę, że to moja krew, że mam ranę w szyi.

"Chciał nas zabić"

- Ludzie płakali, krzyczeli. Pomocy udzielił mi zawodowy strażak – opowiada pan młody. – Cały czas byłem świadomy, tylko raz zrobiło mi się słabo. Na szczęście pogotowie było w pobliżu. Na dokładkę dostali takie zgłoszenie, że spodziewali się makabry i byli przygotowani. Żona miała trzy rany kłute, ale obyło się bez poważniejszych obrażeń. Mnie musieli naciąć, żeby dotrzeć do tętnic. Te zaopatrujące mięsień były przecięte.

– Wiem, że chciał nas zabić. Tak stwierdziła zresztą prokuratura. W moim przypadku mierzył, a rana była głęboka na 12 centymetrów. W przypadku Nikoli uderzał na oślep, ale to też było groźne. Do 27 marca będę na L-4, a potem jedziemy na miesiąc miodowy. Oczywiście nie takie mieliśmy plany po ślubie, ale co zrobić. Dużo rozmawiamy z dziennikarzami, tłumaczymy, chcemy powiedzieć, że żyjemy dzięki Bogu oraz to, że jak ma się z nim dobre relacje, to nic złego stać się nie może.

Wybaczenie

Ceremonię ślubną ranna para dokończyła już w szpitalu, kilka godzin po ataku.
– Tata mnie zachęcił, ale ja to samo miałem w głowie – przyznaje Sebastian. – Kiedy skończyli mi robić operację, to byłem gotowy na dokończenie przysięgi. Złożyliśmy ją o 21:51.

- I proszę koniecznie napisać, że mu wybaczam, bo nie chcę żyć w złości i agresji – mówi na pożegnanie. – Inna sprawa, że tak zwyczajnie po ludzku boję się o życie żony, swoje i naszych przyszłych dzieci. Mam nadzieję, że będzie okazja do tego, byśmy go odwiedzili i porozmawiali. Z drugiej strony wiadomo, że kara go nie minie. Każdego z nas obowiązuje prawo. Nie myślę o nim jednak wyłącznie jak o napastniku, ale i ofierze. On też jest poszkodowany. Coś złego się z nim stało – kończy Sebastian.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (22)